T̶r̶z̶y̶d̶z̶i̶e̶ś̶c̶i̶ d̶z̶i̶e̶w̶i̶ę̶ć̶

3.3K 176 18
                                    

Claude
dwa lata później

Z westchnieniem próbowałam otrzepać się trochę z padającego od rana śniegu. Od dwóch lat spędzonych przy małym dziecku nie czułam się wcześniej tak zmęczona jak teraz, kiedy w końcu zaczęłam pracować. Cały dzień byłam na nogach, więc kiedy otworzyłam drzwi mieszkania nie myślałam o niczym innym tylko o kąpieli i łóżku. Szybko przekonałam się jednak, że nie będzie to dziś takie proste, kiedy od wejścia powitał mnie rozbawiony, dziecięcy śmiech, przez który na moje usta wpłynął zmęczony uśmiech. Ściągnęłam z siebie szalik, zawiesiłam kurtkę, a w tym samym czasie z salonu dobiegał odgłos małych stópek, które w szybkim tempie, śmiejąc się przy tym, zaraz znalazły się w korytarzu.

Nie minęła nawet chwila, a dwulatka wtuliła się mocno w moje ramiona i zachichotała uroczo, przez co nie mogłam przestać się uśmiechać. Podniosłam ją, a małe rączki Adelaine próbowały objąć moją szyję, żeby złożyć słodkiego całusa na moim policzku. Przyciągnęłam ją do siebie mocniej i też dałam jej buziaka.

- Dzień dobry, kochanie - powiedziałam, próbując ułożyć jakoś jej roztrzepane, ciemne włosy, które jak włosy jej taty, często żyły własnym życiem.

Ciemne oczy Adelaine iskrzyły z radości, jej uśmiech był szeroki, kręcone włoski roztrzepane na wszystkie strony. Była tak bardzo podobna do Shawna. Nie potrafiłam przestać się uśmiechać, kiedy tak na mnie patrzyła. Zdecydowanie była oczkiem w głowie swoich rodziców. Najlepszy był fakt, że choć miała tylko dwa lata, doskonale o tym wiedziała i często potrafiła to wykorzystać. Na samym początku naszej przygody rodzicielskiej zgodnie z Shawnem stwierdziliśmy, że nie będziemy rozpieszczać małej, chcieliśmy, żeby była taka sama jak inne dzieci, ale kiedy tylko trochę urosła, oboje wiedzieliśmy, że totalnie przepadliśmy.

- Mama - mruknęła zadowolona Adelaine, łapiąc małymi rączkami za moje policzki, a ja zrobiłam śmieszną minę, przez co po raz kolejny dom wypełnił jej chichot.

- Tęskniłaś za mamusią? - spytałam, idąc z nią do kuchni, gdzie jak zwykle panował nieporządek.

Adelaine była niezwykle ruchliwym i energicznym dzieckiem, wszędzie było jej pełno. Dlatego nie dziwił mnie już widok domu, który zawsze po moim powrocie wyglądał jak miejsce zaraz po jakimś huraganie.

- Oboje tęskniliśmy.

Nie sądziłam, że to możliwe, ale mój uśmiech stał się większy, kiedy poczułam ręce obejmujące mnie w talii i delikatny pocałunek w czoło. Przyknęłam powieki, chcąc aby ta chwila trwała wiecznie, jednak Adelaine zaczęła się wiercić, domagając się uwagi swoich rodziców. Postawiłam ją, a ona od razu pobiegła do salonu, który zgaduję, że pełny był jej zabawek, a telewizorze leciały bajki.

Podniosłam wzrok, spotykając się z moim ulubionym spojrzeniem Shawna, który korzystając z okazji, że nasza córka chociaż przez chwilę nie demolowała domu, złożył pocałunek na moich ustach, który z chęcią odwzajemniłam.

- Mówiłem poważnie, tęskniliśmy- rzucił z typowym dla siebie uśmiechem. - Nasz mały diabełek był dzisiaj nie do pokonania. Nie przestrasz się, jak będziesz wchodzić do salonu.

Zaśmiałam się cicho. Kiedy Shawn był w trasie to ja sama zajmowałam się nasza córką i doskonale wiedziałam, jakie to było ciężkie wyzwanie i co oznaczało mieć oczy dookoła głowy.

- Chcesz coś do picia? - spytał Shawn, a ja kiwnęłam głową. - Adelaine, chodź, tu jest twój soczek - odkrzyknął do dziewczynki, która prowadziła głośne poszukiwania swojego soku w salonie.

Po chwili mała pojawiła się w kuchni, kołysząc się lekko do muzyki, która cicho grała w pomieszczeniu, tym samym powodując uśmiech na naszych twarzach.

- Tata - powiedziała, próbując dosięgnąć picia, które stało na kuchennym blacie, ale oczywiście była na to zbyt mała i potrzebowała pomocy Shawna, który pochylił się, żeby wręczyć jej różową butelkę i poczochrać jej włosy, a drugą ręką wytrzeć czekoladę, która zdobiła sporą część jej twarzy.

Adelaine skrzywiła się, pokazała język brunetowi i w akompaniamencie naszego śmiechu, próbowała wdrapać się na moje kolana, w czym również potrzebowała pomocy. Spojrzała na mnie roziskrzonym, wesołym spojrzeniem i usadowiła się wygodnie na moich kolanach, popijając wodę ze swojej butelki.

- Jak było w pracy? - spytał Shawn, stawiając przede mną kubek z parującą herbatą.

Korzystając z przerwy, jaką ostatnio zrobił sobie Shawn postanowiłam iść do pracy. Oczywiście był to powód kilku kłótni między nami, bo Shawn uważał, że sam zarabia aż zbyt dużo pieniędzy, jednak nie o to mi chodziło. Adelaine ma już dwa latka, niby wciąż mało, ale była takim dzieckiem, które na szczęście z radością zostawało na dłużej z dziadkami. Przez całe dwa lata siedziałam z nią w domu i kiedy teraz nadarzyła się okazja chciałam spróbować. Oczywiście nigdy nie obyło się bez tysiąca wiadomości i połączeń, żeby wiedzieć jak się ma moja córka, bo robiłam to już automatycznie. Ale mimo tego naprawdę cieszyłam się, że pracuję, choć pogodzenie tego z rodziną nie było łatwe.

- Nie jest lekko - westchnęłam, pochylając się nad dziewczynką, żeby wytrzeć czekoladę z jej twarzy. - Ale Chloé wpadła na chwilę, więc było mi trochę lżej.

Nie wiem, ile jeszcze razy będę to powtarzać, ale zawsze będę wdzięczna za moją przyjaciółkę. Nie tylko zawsze była ze mną w chwilach dobrych, ale i wtedy, kiedy najbardziej potrzebowałam jej pomocy.

- Riley dzwoniła jakiś czas temu - powiedział Shawn. - Zaprosiła nas na rodzinną kolację w ten piątek. Podobno ona i Nick chcą powiedzieć nam coś ważnego.

Uśmiechnęłam się. Nigdy wcześniej nie przypuszczałam, że ja i Nick będziemy żyć w tak dobrych relacjach. Co prawda, była to długa i ciężka praca, ale oboje mieliśmy już dosyć tego, jak to wszystko wygląda. Z matką żadne z nas nie utrzymuje kontaktu i choć czasem mam co do tego pewne wyrzuty sumienia wiem, że tak jest po prostu lepiej dla obu stron. Kiedyś powiedziałam Shawnowi, że chciałbym być po prostu szczęśliwa i teraz z ręką na sercu mogę przyznać, że nigdy nie czułam się lepiej.

***

Najciszej jak tylko potrafiłam zamknęłam drzwi do pokoju Adelaine, która po bardzo aktywnym dniu od razu usnęła w swoim łóżeczku. Westchnęłam czując, że ja też chyba zasnę na stojąco przez zmęczenie z całego dnia w pracy i wieczoru z małą dwulatką. Przeszłam przez kuchnię, żeby nalać sobie wody, a potem weszłam do salonu, gdzie cicho grał telewizor, jednak ku mojemu zdziwieniu Shawna nie było w pomieszczeniu.

Nagle poczułam jego ręce, które owinęły się wokół mojej talii, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam. Nagle całe zmęczenie wyparowało i stało się w ogóle nieistotne. Naprawdę czułam się szczęśliwa, w końcu mogłam to powiedzieć.

- Adelaine już śpi? - mruknął mi cicho do ucha, a ja zaśmiałam się, kiedy jego usta znalazły się na mojej szyi mimo, że doskonale wiedział o łaskotkach, które mam w tym miejscu.

Skinęłam głową i odwróciłam się do Shawna, który przyciągnął mnie do siebie bliżej. Spoglądając w jego hipnotyzujące, ciemne oczy czułam jak świat kolejny raz powoli się zatrzymuje, żeby ten moment mógł trwać wiecznie.

Widziałam, że chciał coś powiedzieć, jednak nie chciałam przerywać tej chwili, żadne słowa nie były nam aktualnie potrzebne. Czułam, jak uśmiecha się delikatnie, kiedy moje usta delikatnie spotkały się z jego.

- Co powiesz na małą podróż do naszego domku? Do Madrytu? - wyszeptał w moje wargi, czułam wręcz, że uśmiecha się szeroko.

- Z tobą mogłabym pojechać wszędzie - odpowiedziałam mu takim samym tonem, a kiedy spojrzałam w jego oczy tylko się w tym upewniłam.

Kiedy jego usta przeniosły się na moją szyję, nie potrafiłam zapanować nad chichotem, który odpuścił moje usta, kilkukrotnie zresztą, tego bardzo długiego, wspólnie spędzonego wieczoru.

waiting for emotions; shawn mendesWhere stories live. Discover now