D̶w̶a̶d̶z̶i̶e̶ś̶c̶i̶a̶ c̶z̶t̶e̶r̶y̶

4.3K 243 28
                                    

Shawn

Czułem ciężar odpowiedzialności, jaki ciążył na moich barkach. Ale był to ten rodzaj, który dawał mocnego kopa do działania i naprawdę dużo do myślenia. Nie mogłem jej teraz zawieść. Nie w momencie, kiedy wszytko mogło być dobrze.

Czułem, że będąc tutaj, w tym miejscu, w jakim oboje się znajdujemy możemy więcej. Możemy naprawdę dużo. Razem. A co więcej, miałem wrażenie, że wszytko powoli zaczyna zmierzać ku dobremu końcowi wszystkich kłótni, problemów. Schodek po schodku znów zaczynaliśmy sobie ufać.

Chyba do końca życia będę wdzięczny za tę drugą szansę.

Dlatego nie widziałem sensu, żeby w ogóle zwlekać. Za niedługo mieliśmy wrócić do szarego życia w Toronto i trochę się tego obawiałem. Tu byliśmy razem szczęśliwi, ale tam była jej matka, mój menadżer, masa problemów, kłopotów i realne życie. To wszystko będzie poważnym sprawdzianem dla naszych odbudowujących się relacji.

- Shawn! - usłyszałem zirytowany jęk Claude, przez co kolejny raz parsknąłem śmiechem.

- Na pewno nic nie widzisz? - spytałem, poprawiając opaskę, którą miała na twarzy.

- Nic, kompletnie nic - burknęła pod nosem, wyrzucając ręce do góry. - Jesteś idiotą, przysięgam Shawn.

Zaśmiałem się głośno i mocniej przyciągnąłem ją do siebie za ramię, które miałem zaraz obok swojego.

Choć Claude starała się być wkurzona, bo bez słowa wyciągnąłem ją z hotelu podczas jej drzemki, a później założyłem opaskę na oczy i zabrałem gdzieś taksówką, widziałem podekscytowanie i uśmiech na jej twarzy. Też tak się czułem.

- To, że nic nie widzę nie znaczy, że nie wiem, jak prefidnie się pewnie teraz szczerzysz - rzuciła, a opaska lekko stłumiła jej głos.

- Właściwie to...

- Daleko jeszcze? Nie dam rady długo iść. Na litość boską, jestem w ciąży, Mendes - westchnęła teatralnie, przerywając mi.

- Właściwie to już jesteśmy - dokończyłem, czując, że mój żołądek zawiązuje się w supeł.

Delikatnym ruchem ściągnąłem opaskę z jej oczu i cierpliwie czekałem na jej reakcję.

Mówiąc, że nie ma sensu zwlekać, wcale nie żartowałem.

- Nie, nie, nie, ty chyba sobie żartujesz.

Dom na obrzeżach Madrytu.

Dom staruszki, która kiedyś ugościła nas, kiedy znaleźliśmy się podczas burzy, która zastała nas na plaży.

Dom, w którym pierwszy raz miałem Claude na wyłączność tylko dla siebie.

Widziałem łzy w jej oczach, jak na wrażliwą kobietę w ciąży przystało. Przyciągnąłem ją do siebie, opierając brodę o czubek jej głowy. Była taka drobna.

Nie płakała do momentu, kiedy nie zauważyła małego, lśniącego od słońca przedmiotu w moich rękach. Klucze do naszej przyszłości. Poczułem, że moja koszula robi się mokra od łez wzruszenia brunetki.

- Powiedz, że to żart - wyłkała w moją klatkę piersiową, przyciskając nasze ciała do siebie.

- Nie cieszysz się? - zmarszczyłem brwi, podnosząc głowę, żeby na nią spojrzeć.

Podniosła swoje mokre od łez, wytrzeszczone oczy i rozchylone czerwone wargi. Ku mojemu zaskoczeniu zdecydowanie pokręciła głową.

- Jestem po prostu zaskoczona. A nawet bardziej, jestem pod wrażeniem, że zrobiłeś dla nas coś takiego - pociągnęła nosem. - To między nami jest świeże, naprawdę nie boisz się, że...

waiting for emotions; shawn mendesWhere stories live. Discover now