C̶z̶t̶e̶r̶y̶

5.1K 190 12
                                    

Shawn
teraz

Często mam wrażenie, że to właśnie powroty do domu są najlepszą częścią trasy.

Owszem, oznacza to też koniec pewnego etapu w moim życiu, koniec ery tej płyty, tych piosenek, tych chwil, w których mogłem śpiewać je wszystkie razem z ludźmi, którzy znali wszytko na pamięć.

Ale jest to też początek czegoś nowego.

Kolejne nieprzespane noce, zarwane tylko po to, żeby dokończyć tekst piosenki, na którą wena przyszła niespodziewanie. Całe dnie spędzone w studio, promowanie kolejnej płyty, wiadomości od fanów i spotkania z nimi, podczas których zapewniają mnie, że to co robię zmienia ich życie.

Na szczęście na to wszytko przyjdzie jeszcze pora. Teraz nareszcie czeka mnie trochę odpoczynku.

Nigdy wcześniej nie cieszyłem się jak dziecko na myśl o czterech miesiącach wolnego.

W pierwszej kolejności był tylko dobry sen i spotkanie z rodziną, reszta była aktualnie nieważna. Chciałem te wakacje dobrze wykorzystać i odpocząć, ale też nie lenić się, może nawet uda mi się napisać przynajmniej połowę piosenek do nowej płyty.

Jestem podekscytowany na to, co nadejdzie, ale zmęczony tym, co już za mną.

- Gotowy na podróż do domu? - August szturcha mnie, zwracając na siebie moją uwagę.

- O niczym innym aktualnie nie marzę - wzdycham, wkładając ręce do kieszeni kurtki, gdy razem z resztą naszej ekipy i ochroniarzami, szliśmy przez główny hol lotniska.

- Masz już jakieś plany? - pyta, idący obok mnie Harry. - Wyjeżdżasz gdzieś?

- Na chwilę obecną mam dosyć wyjazdów, ale w następnym miesiącu chciałbym wybrać się gdzieś z rodziną - wzruszam ramionami, ciągnąc swoją dużą walizkę i uważając, żeby przewieszonej przez ramię gitarze nic się nie stało.

- Darcy wybiera się z wami? - dołącza się zaciekawiony John. - Wszystkie media mówią tylko o tym, czy jesteście razem.

- Nie, pewnie, że nie - patrzę na niego, jakby zgłupiał. - Skąd taki pomysł?

- Może stąd, że Darcy leci z nami do Kanady? - śmieje się mój menadżer, Andrew, który dołącza do nas, wcześniej rozmawiając z ochroną.

- Że jak? Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział?

Byłem bardziej niż zirytowany i zły. Tyle razy powtarzałem jej, że nic z tego nie będzie, a ona tyle samo razy próbowała mi udowodnić, że nie mam racji.

- W takim razie, powodzenia stary - August klepie mnie po plecach, ale nie wiem, czy chodzi mu o sprawę z Darcy, czy mówi tak na widok grupy fanek, które wykrzykują moje imię i nie patrząc na ochroniarzy, zmierzają w moją stronę.

Nagle zaczynam się zastanawiać, jaka jest w ogóle szansa na to, że punktualnie zdążymy na nasz samolot, kiedy kolejna grupa fanek pojawia się na horyzoncie.

Ale wzdycham cicho, a następnie przybieram szeroki uśmiech, oddaje uściski i piszę autografy z dedykacjami dla całych rodzin, bo w końcu jest to życie, które sobie wybrałem.

A to są właśnie jego konsekwencje, które muszę ponieść.

***

Zawsze szczyciłem się tym, że urodziłem się w Kanadzie. Uwielbiam grać i oglądać hokeja, czy każdy sport, w który akurat grała nasza narodowa reprezentacja i jeść syrop klonowy.

Ale wracać do domu uwielbiałem jeszcze bardziej. Najbardziej ze wszystkich.

Więc, kiedy tylko otworzyłem drzwi mojego mieszkania, nie obchodziło mnie w jakim jest ono stanie, mimo mojej długiej nieobecności. Postanowiłem zaufać mojej mamie, że czasem tu zaglądała i utrzymała jakiś porządek.

Wiedziałem, że nogi same poniosą mnie do łóżka, mojego łóżka, w którym mogłem odespać wszystkie nieprzespane noce podczas trasy i nie martwić się o nic, ani o nikogo.

Być zwykłym Shawnem, który jest po prostu zmęczony swoim życiem.

I miałem rację, bo gdy podniosłem głowę znad poduszki, było już po szesnastej, a na ekranie mojego telefonu widniało nieodebrane połączenie od taty.

Chciałem już sięgać po kluczyki do samochodu, żeby w końcu zobaczyć się z rodziną, ale powstrzymało mnie szybkie spojrzenie w lustro, a już szedłem w stronę łazienki, po raz kolejny przekonując się, że prysznic potrafi zdziałać cuda.

Wyglądałem jakbym nie spał przez conajmniej tydzień i tak też się czułem.

A stojąc pod zimnym prysznicem, marzyłem, żeby nigdy nie opuścić tego miejsca i zostać tu już na zawsze.

Przynajmniej mogłem marzyć.

Chwilę późnej nawet chwila spokoju została mi odebrana, przez kogoś, kto wciskał jak szalony dzwonek do drzwi.

Owijam się ręcznikiem, bo na pewno nie jest to ktoś, kogo nie znam. Oprócz rodziny, znajomych i ludzi z wytwórni, nikt inny nie wiedział gdzie mieszkam, więc nie musiałem się obawiać.

I na pewno spodziewałem się każdego, ale nie jej.

Stała przede mną ubrana w nowe, markowe ubrania, które dobrała tak, żeby idealnie eksponowały sylwetkę, która była efektem godzin na siłowni i diety. Jej włosy i makijaż, jak zwykle perfekcyjnie wykonane, potwierdzały tylko jej charakter, który był paskudny.

- Darcy, co ty tu robisz? - wydycham i opieram się o futrynę drzwi, kiedy ona mierzy mnie wzrokiem.

- Myślałam, że będziesz się cieszył na mój widok.

Mówiąc to, weszła do środka i położyła dłoń na mojej klatce piersiowej, a potem przesunęła po niej swoimi krwisto pomalowanymi palcami. Drugą ręką przyciągnęła moją głowę do siebie i złożyła pocałunek na moich ustach, które od razu przetarłem z pozostałości jej szminki i rzuciłem jej ostrzegawcze spojrzenie.

- Pytam po raz kolejny, co tu robisz?

- Pomyślałam, że może spędzimy razem trochę twojego wolnego czasu - uśmiechnęła się szeroko.

- Nie konsultując tego wcześniej ze mną? - prycham.

Odsuwam się w tym samym czasie, kiedy ona łapie na ręcznik, który mam założony w pasie i ciągnie mnie do siebie.

- Shawn, jesteśmy razem, czy muszę cię informować, że przyjdę?

Mam ochotę zacząć się bardzo głośno śmiać, kiedy ona jest tak wytrącona z równowagi, że niemal tupie nogą jak małe dziecko, gdy coś jej nie wychodzi.

- Nie wiem, kto ci coś takiego powiedział, ale ja nie przypominam sobie, żebyśmy kiedykolwiek byli razem.

Mijam ją i zmierzam do łazienki, żeby spokojnie się ubrać.

Darcy Doverman jest naprawdę ładną i trochę mniej, ale wciąż inteligentą dziewczyną.

Ale nie jest taką, która łatwo odpuszcza, więc to tylko kwestia czasu, aż otworzy drzwi.

Robi to, ale kiedy jestem już w pełni ubrany i gotowy do wyjścia.

- Shawn! - woła mnie, gdy wychodzę z pomieszczenia i idę założyć kurtkę.

- Słuchaj, Darcy - wzdycham, zakładając buty. - Zanim zaczęłaś się tak angażować i brać wszytko na poważnie, nasza relacja była naprawdę niezła. Żadnemu z nas nie zależało na czymś więcej i tak było dobrze. Jeśli chcesz, żeby znów tak było, przestać traktować to zbyt poważnie.

A potem biorę kluczyki do auta i wychodzę.

Później dopiero modlę się, żeby Darcy nie była taka głupia i nie zapomniała o zamknięciu drzwi.

waiting for emotions; shawn mendesWhere stories live. Discover now