Rozdział 39 Misja w Stohess cz 3. "Jej oczami ..."

Start from the beginning
                                    

- Niestety, to czy się wybudzi, czy nie, jest zależne tylko od jego siły woli. Ja już nic więcej nie potrafię zrobić. Będę go doglądać każdego ranka i każdej nocy. 

- Czyli ... czyli on może się z tego w ogóle nie obudzić? 

Blondwłosa spojrzała trzeźwo na brunetkę. Odkładając tacę z brudnymi od krwi opatrunkami, westchnęła nakazując dziewczynie usiąść, gdyż to co usłyszy, nie będzie pocieszające. Sina widząc przez uchylone drzwi łóżko na którym odpoczywał kapitan, zajęła miejsce na przeciwko medyczki, niecierpliwiąc się coraz bardziej. 

- Mów, co jest grane do cholery!

- Ten mężczyzna miał szczęście w nieszczęściu. 

Brunetka zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc ani krzty z tego słowa, które wypowiedziane było w sposób enigmatyczny.

- Co chcesz przez to powiedzieć? 

Ann zmęczona operacją, potarła wilgotne czoło palcami, opierając łokieć o blat stołu, przy którym siedziały.

- Są różne stany fizyczne w których człowiek może się znaleźć, po takim incydencie. Szansa na to, że twój kapitan się wybudzi ze śpiączki, jest równa zaledwie kilku procentom. 

- Huh? 

Raven otworzyła szerzej oczy, patrząc na młodą medyczkę ze zmieszaniem. Ten kamień, który jeszcze chwilę temu spadł jej z serca, jakimś niewyjaśnionym cudem wrócił z powrotem na miejsce, przeciskając się przez szczeliny nadziei, którą jeszcze dotychczas miała. 

- Nawet jeśli zdarzy się cud i on się obudzi, nie jest pewne, czy będzie w pełni zdrowy, jak dotychczas. 

Niebieskooka nie była pewna, czy chce słyszeć kontynuację, skoro już sama świadomość tego, że Levi może się nie obudzić wcale, wywierało w niej panikę i nieokreślony rodzaj smutku.

- Kula przeszła na wylot, uszkadzając nerw w kręgosłupie. Jego ciało może mieć niedowład kończyn, albo zostać częściowo, bądź całkowicie sparaliżowane. Nerw, który został przerwany, prowadził plątaniną innych również do mózgu, co oznacza, że po przebudzeniu może nie być świadomy sytuacji w jakiej się znalazł, albo co grosza ... mógłby stracić pamięć. Hipotez na ten temat jest wiele i mogłabym tak wymieniać jeszcze przez długi czas, jednak nie w tym rzecz.

Ann spojrzała bursztynowymi oczami w te ciemnoniebieskie, teraz skryte za kosmykami czarnej grzywki.  

"Musisz się liczyć z tym, że twój kapitan, może już nigdy nie wrócić." 

Spokojna, pogrążona we śnie twarz bruneta, rozmyła się i zatarła pod powłoką łez, wzbieranych pod powiekami. Oczy zaczęły mnie irytująco szczypać, więc przymknęłam je, czując jak krople gęstymi, słonymi strugami, spływają po policzkach. Z mojego gardła niekontrolowanie wydarł się szloch, który stłumiłam dłonią, przyciskając ją do ust. Trzęsłam się z nadmiaru kotłujących się emocji. Strach był jednym z nich. Nie odstępował mnie nawet na krok, gotując w moim sercu piekło, które już raz przeżyłam. 

Nie chcę powtarzać tego cierpienia. Nie chce rozdrapywać ran na nowo. Nie wyobrażałam sobie świadomości życia w korpusie bez niego. Bez tego pieprzonego, cholernie wkurwiającego kurdupla, który przez rok czasu, stał się dla mnie kimś ważnym. Kimś, kogo nie chciałam stracić. Nie wiem nawet kiedy zaczęłam postrzegać Levi'a jako kogoś bliskiego. Jeszcze przed wyprawą, w imię wolności, dla mnie i dla Sary, byłam gotowa go zabić.

Tak przynajmniej wtedy sądziłam ...

Tuż po wyprawie, w koszarowych lasach, gdzie błoto i deszcz mieszały się z naszymi łzami, zdałam sobie sprawę jak bardzo podobni do siebie jesteśmy. Mimo tego, że praktycznie nic o nim nie wiedziałam, to momentami czułam, że dzielimy ze sobą ból. 

Ostatnia misjaWhere stories live. Discover now