|26|

546 26 0
                                    

Minęło sporo czasu odkąd odcięliśmy się od grupy, może tak z 9 albo 10 miesięcy? To cholernie dużo prawie rok. Dalej trzymamy się razem, no... znaczy bez Jessie. Nie udało jej się wydostać spod samochodu jak uciekaliśmy i sztywny wgryzł jej się w nogę, a następnie w ramię. Nawet nie mieliśmy szansy jej stamtąd wydostać. Ron od tamtego momentu chodzi przygnębiony, nie dziwie mu się. Chłopak stracił brata a po prawie roku matkę, współczuje mu. Ja sam mam nadzieje, że w końcu spotkam swoją mamę, cholernie za nią tęsknie. Brakuje mi jej. Tak samo jak Jane, przez pierwsze tygodnie wychodziłem na obchody jej szukać, miałem nadzieje, że cała grupka trzyma się razem. Jednak po pewnym czasie robiło się coraz bardziej niebezpiecznie i ojciec zakazał mi wędrówek. Zacząłem pisać „pamiętnik", żeby nie zapominać wątków jakie się działy i licząc dni. Krótko opisuje tam co się działo codziennie, w jakiś sposób mnie to uspokaja. Zaprzyjaźniłem się z Michonne, jest naprawdę super. Często przynosi mi komiksy czy potajemnie przed resztą daje mi batoniki, uwielbiam ją. Pomaga mi oderwać się od rzeczywistości, tego co się dzieje i odrywa od myśli o bliskich. Tata lekko zaświrował - wygląda teraz jak dziad, ma gęsta siwą brodę i zrobił się strasznie poważny, nie dziwie mu się. Jednak przez to nie mam oparcia w nim, gada tylko o tym jak przetrwać, komu możemy ufać a komu nie. Ale nie wspomina o mamie, ani reszcie grupy. Ciężka sprawa. Często mam też sny, niektóre męczące a niektóre dające mi nadzieje, ostatnio śnił mi się Jack - świetna sprawa, ale i tak za nim tęsknie. Jutro z rana wyruszamy dalej w drogę, robiło się już cieplej. Dalej jestem w szoku, że przetrwaliśmy zimę. To dobry znak na lepsze jutro.

Dzisiaj troszkę poważniej i na wspomnienia 🥂 Ale zaraz następny rozdział z ciekawym spotkaniem... miłego dnia ❣️

My flower |Carl Grimes|Where stories live. Discover now