|36|

570 31 13
                                    

Wstałem dość wcześnie, Ron nie wrócił do pokoju na noc, ale mało mnie to obchodziło. Ubrałem się w jakąś luźną bluzę i ruszyłem na dół coś zjeść. Były przygotowane kanapki, pewnie przez moją mamę. Zrobiłem sobie herbaty i usiadłem na tarasie. O mało co się nią nie udławiłem, kiedy zobaczyłem, że Ron z Jane siedzą sobie na ławeczce naprzeciwko mnie obok małego stawu. Przyglądałem się im i aż odechciało mi się jeść.

Po chwili Ron mnie zauważył i zmierzył wzrokiem. Złapał Jane za rękę i pociągnął gdzieś. Zagotowało się we mnie i gwałtownie ruszyłem do biura, ponieważ mój ojciec tam siedział od wczoraj. Wszedłem zdenerwowany do środka a ten spojrzał na mnie tylko pytająco.

- Carl? - zapytał.

- Daj jakieś zadanie dla Rona. - warknąłem.

Ojciec zawahał się chwili i spojrzał przez okno.

- Nie ja tu podejmuje decyzje, ale może pomóc pielęgnować ogród obok domu tych staruszków. - wskazał palcem przez okno przez co podszedłem się przyjrzeć.

Uśmiechnąłem się sam do siebie i ruszyłem na poszukiwanie Rona. Chodziłem dobre 15 minut! Ale znalazłem go, siedział blisko Jane, zbyt blisko... Podszedłem do niego i spojrzałem na Jane, uśmiechnęła się do mnie i przywitała.

- Ron, dostałeś ZADANIE. - podkreśliłem ostatnie słowo.

- Nie ma żadnych zadań. - powiedział z kpiną.

- To idź do mojego ojca i sam się przekonaj. - uśmiechnąłem się triumfalnie.

Zmieszał się widocznie i odwrócił wzrok w przeciwnym kierunku ode mnie. Jane spojrzała na mnie pytająco.

- Lepiej się pośpiesz, chyba, że chcesz pracować jutro podwójnie. - zaśmiałem się.

Ron wstał oczywiście uderzając mnie ramieniem, bo po co mnie wyminąć nie dotykając? Znowu uśmiechnąłem się sam do siebie i usiadłem obok Jane.

- Nie mamy jakiś zadań? - zapytała.

- My nic nie dostaliśmy. - zacząłem. - Narazie.

Popatrzyła przed siebie i zamyśliła się chwile.

- Co się dzieje między tobą a Ronem? - zapytała.

- Jest o ciebie zazdrosny. Widzi, że spędzamy razem dużo czasu i dogadujemy się. Najwidoczniej nie chce żebym się do ciebie zbliżył.

- Ale ja chce... - powiedziała tak jakby bardziej do siebie.

Patrzyła się na swoje dłonie i zawstydziła się. To jest idealny moment.

My flower |Carl Grimes|Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum