|21|

559 30 6
                                    

- Dobra, gadaj albo użyje siły. - powiedziałem. Nie rozumiem dlaczego nagle coś przede mną ukrywa, ile my się cholera znamy.

- Nie! Bo mi głupio... - odpowiedział odwracając się na bok.

- Matkoooo, przy ilu twoich najgorszych przypałach byłem co? Nic mnie nie zdziwi stary.

- Tylko się nie śmiej... Beth ze mną zerwała... - powiedział speszony.

- No i dlaczego miałbym się śmiać? Współczuje stary.

- No... ale zerwała ze mną dlatego, że nie umiem się całować... nie jestem czuły i to, że wszędzie za mną łazi matka... powiedziała też... no stwierdziła, że szybciej zjedzą mnie sztywni niż zacznę się dobrze całować i być w spoko związku... - powiedział zły.

- I to tyle? - zapytałem, dziwny powód do zerwania.

- Taaak?

- Nie. Ron co odwaliłeś?

- Nic.

- Mów.

- Przysięgam, że nic!

- Kłamiesz!

- No kłamie.

Zaraz, co? Przyznał się tak sobie? Tak nagle? Okeeej.

- To co takiego zrobiłeś?

- No bo powiedziałem jej o nowej grupce i to, że są fajne dziewczyny, wiesz o co chodzi... ale powiedziałem to nie w taki sposób, że chciałbym z nimi być! Przecież znam je jeden dzień, stwierdziłem tylko, że są naprawdę ładne... a ona się wkurzyła i powiedziała, że mam do nich iść i ją zostawić...

- I?

- No i tak zrobiłem. - powiedział bez emocji.

Co za debil... myślałem, że jest bardziej rozgarnięty. Serio? Laska powiedziała to nie na serio a ten kretyn zamiast iść z nią poszedł za tymi pannami, które i tak wydają się durne cholera...

- No to jesteś debilem i tyle. Twoja strata. - powiedziałem i usiadłem znowu na swoim łóżku sięgając po komiks.

- Serio? Nawet mnie nie wspierasz?! Jesteś moim najlepszym kumplem! Bratem!

- No ale to ty zawiniłeś, nie ja, nie Beth ani ktokolwiek - oprócz ciebie Ron. - powiedziałem już znudzony rozmową.

- Ale jesteś idiotą, wiesz?! A kto ci pomaga z Jane?! - zszedł z łóżka i stanął nade mną.

- Nikt. Poza tym, skąd niby wiesz co takiego robie z Jane i o czym rozmawiamy co? Przyjaźnimy się i to bardzo, a twoja sprawa to totalnie co innego. - zacząłem się irytować, porównał swój nieudany związek do mojej przyjaźni z Jane. Spojrzałem na niego zły.

- Taaa, przyjaźń. Gówno prawda! Poza tym i tak by wam nie wyszło... - powiedział i stanął przy kratach celi.

- A skąd ty to możesz niby wiedzieć co? Ostatnio uganiałeś się tylko za Beth. Tylko Beth, Beth i Beth! Nie dawałeś jej w ogóle wsparcia! To ja, JA ciągle przy niej jestem, ja daje jej oparcie a ona mi! - już nie wytrzymuje...

My flower |Carl Grimes|Where stories live. Discover now