|4|

1K 41 12
                                    

Kiedy wchodziłem do łazienki zawibrował mi telefon. Dostałem wiadomość od ojca:

Tata
CARL, TO JUŻ, PROSZĘ WRÓĆ NATYCHMIAST DO DOMU A MY Z MAMĄ SPAKUJEMY WSZYSTKO DO KOŃCA, NIE RÓB SCEN TYLKO DO DOMU. NIE ŻARTUJE!!!

Przez chwile zastanawiałem się czy ta wiadomość jest na serio, ale jeżeli pokłóciłem się z ojcem i jest na mnie zły to wątpię, żeby robił sobie teraz ze mnie żarty. Szybko wyszedłem z łazienki i skierowałem się do wyjścia gdzie stała już połowa szkoły i nagrywali oczywiście coś na snapa. Kiedy w końcu przebiłem się przez nich zauważyłem przy szybie jakiegoś zdechlaka, o nie nie nie, jeżeli to nie jest jakiś debilny żart to mamy przerąbane. Wyciągnąłem telefon, żeby zadzwonić do ojca, że już wychodze i zaraz będę w domu, ale nie było zasięgu przez co tłum uczniów zaczął oburzać się, że ich snap nie działa.

Szybko wycofałem się z tłumu i zacząłem szukać Rona i Jacka, ale nigdzie nie mogłem ich znaleźć. KUŹWA NO, zaczynam troche panikować. Wbiegłem na sale gimnastyczną i przez wejście na boisko szybko udałem się do domu. Biegłem tak szybko, że ledwo co mogłem złapać oddech. Kiedy nareszcie tam dotarłem i otworzyłem drzwi podbiegłem do mamy. Ta natychmiast mnie przytuliła pytając czy wszystko dobrze i czy nic mi nie jest.

- Carl! Biegnij się spakować! Zaraz jedziemy! - usłyszałem jak tata krzyczy z drugiego pokoju.

Bez zastanowienia wbiegłem po schodach i wbiegając do pokoju rzuciłem się po duży plecak. Dobra spokojnie Carl. Spakowałem ciuchy, mój nożyk od dziadka, latarkę i oczywiście komiksy bo bez nich nawet podczas apokalipsy nie dam rady. Okej okej, co jeszcze? Gacie mam i inne takie, okej jestem gotowy. Jednak kiedy wychodziłem z pokoju zobaczyłem nasze rodzinne zdjęcie, zabrałem je i ostatni raz spojrzałem na pokój, będę za nim tęsknił.

Zbiegłem na dół i wyszliśmy z rodzicami z domu wskakując do samochodu.

- Halo? Słyszycie mnie? Nie jedziemy na północ, powtarzam, nie jedziemy na północ! Wszyscy teraz tam jada, nie dam rady! Kierujcie się na południe, wszyscy spotkamy się koło komisariatu! Bez odbioru! - zaczął krzyczeć tata odpalając krótkofalówkę, obstawiam, że kontaktował się z resztą jego oddziału.

Jechaliśmy już półgodziny w ciszy, aż tata jej nie przerwał.

- Carl, trzymaj. - nie odwracając wzroku z drogi i dalej prowadząc podał mi broń, pistolet.
Zdziwiłem się, nigdy nie strzelałem, oprócz w grach.
- Celuj w głowę, podobno to jedyny sposób, aby się ich pozbyć. Rozumiesz?

- Tak tato.

Kiedy dojeżdżałyśmy na miejsce stały tam już dwa samochody.

A napisze jeszcze jeden, bo czemu nie XD

My flower |Carl Grimes|Where stories live. Discover now