|13|

662 29 4
                                    

Jechaliśmy już z godzinę, opierałem głowę o szybę i myślałem o tym, że kiedy naukowiec odnajdzie już lek, czy wszystko wróci do normy - będę chodził do szkoły, będę jadł pudding codziennie, grał na kompie czy wychodził ze znajomymi na miasto.

Popatrzyłem na Jane, siedziała obok mnie i opierała się o siedzenie, chyba też o czymś myślała.

- Jane? O czym tak myślisz? - wyrwałem ją z rozmyśleń.

- Wiesz, trochę o tym, co będzie kiedy ten kogut znajdzie lek.

- Kogut?

- No tak, nie przypomina ci koguta? - zapytała poważnie.

- Co?! - zaśmiałem się. - W którym miej... - nie dokończyłem.

Ponieważ Abraham zaczął wykonywać dziwne i niebezpieczne manewry busem przez co wszyscy zaczęli kołysać się na prawo i lewo. Jane odruchowo chwyciła mnie za rękę i mocno ścisnęła. Zacisnąłem ją jeszcze mocniej kiedy pojazd nagle wybił się o inny samochód i spadł na dach busa.

Słyszałem tylko pisk w uszach i po chwili pojawił mi się obraz, wszyscy zaczęli się uspokajać. Jane kucnęła obok mnie i próbowała pomóc mi wstać.

- Carl... Carl! CARL!!! - zaczęła krzyczeć, przez co coraz lepiej ją słyszałem. - Wszystko okej? Słyszysz mnie? Szybko, bus prawdopodobnie zaraz się zapali!

Wstałem delikatnie się chwiejąc i oparłem o dziewczynę, zakręciło mi się w głowie. Jane szybko schyliła się po mój kapelusz i wybiegła ze mną z busa. Wyjście z busa oczyścili razem z Abrahamem Carol i Daryl. Spojrzałem na Eugena, ale miał się dobrze.

- Dobra, ruszajmy dalej. - zaczął Abraham.

- Nie! Musimy odpocząć, dopiero co mieliśmy wypadek a zimni już tu idą. Co to w ogólne miało być?! Mogłeś nas zabić! - krzyknął Daryl.

Abraham nic nie odpowiedział tylko ruszył do przodu. Szliśmy już z godzinę i dostaliśmy do małego miasteczka. Zatrzymaliśmy się w bibliotece. Jane bała się, że zasłabnę i trzymała mnie ciągle pod ramieniem. Kiedy weszliśmy do środka zaczęliśmy przygotowywać obóz.

Po jakimś czasie Carol przygotowywała wodę i rozpalała małe ognisko z książek. Ucieszyłem się, bo kiedy odpoczywałem na ziemi podeszła do mnie Jane trzymając jakieś komiksy.

- To co, pierwsi bierzemy wartę? - zaśmiała się do mnie.

- Dobra, jutro z rana idziemy poszukać jakiegoś transportu i ruszamy dalej w drogę. A teraz idę sobie dupnąc. - powiedział Abraham.

- Mogłeś to zostawić dla siebie, nikogo to nie interesuje. - powiedział znudzony Daryl.

Kiedy czytaliśmy komiksy nie mogliśmy się skupić BO KTOŚ postanowił zabawić się w BIBLIOTECE, w której ma być CICHO. A przez ich kuźwa jęki nic nie mogliśmy zrobić. Spojrzałem na Jane, ale ta też była zażenowana i zrezygnowana.
- Ej... ej, Jane... - zaczął Eugene.

Dopiero teraz zauważyliśmy, że bacznie przygląda się owej dwójce kochanków.

- Stary, to obrzydliwe, nie patrz tam, to ich prywatna sprawa. - powiedziałem zniesmaczony.

- Jane. - nawet na nią nie patrzył. - Próbowałaś już może tego? - po czym pokazał na tamtą dwójkę.

Dziewczyna była totalnie zmieszana, zawstydzona i przestraszona tym pytaniem. Nawet nie wiedziała co powiedzieć.

- A czy ktoś próbował ci już MOŻE wybić wszystkie zęby na jednego strzała? - zapytałem groźnie.

Mężczyzna wyraźnie się zmieszał i wystraszył kiedy wstałem do niego. Odwrócił się tyłem i powiedział „dobranoc", co za zboczony debil.

- Dziękuje Carl. - powiedziała Jane blado się uśmiechając.

- Zwykły zbok. - powiedziałem pod nosem.

Usiadłem znowu koło Jane, a kiedy nasza warta się skończyła położyliśmy się spać.

Serdecznie zapraszam do zaobserwowania mnie, będę wdzięczna ❣️ (mała reklama)

My flower |Carl Grimes|Where stories live. Discover now