|24|

559 31 1
                                    

Wyszliśmy na dwór i podeszliśmy do reszty grupy. Ale okazało się, że nie czekają na obiad tylko obserwują z przerażeniem co dzieje się przed bramą. Podbiegliśmy bliżej przeciskając się przez tłum ludzi i dopiero wtedy zobaczyłem coś, co zmroziło mi krew. Mój ojciec i tata Jane rozmawiali z jakimś jednookim gościem, który stał na... czołgu. Przeraziłem się i lekko spanikowałem, ale nie chciałem tego pokazać. Jane była w podobnym stanie do mnie tylko, że w odróżnieniu miała bardzo przyspieszony oddech.

- Możemy połączyć grupy! To nie musi się tak skończyć. I my i wy nie będziecie mieli siedziby! - krzyknął mój ojciec.

Dopiero wtedy zauważyłem, że koło czołgu klęczy jakaś czarnoskóra kobieta i ... Hershel. Nie nie nie, tylko nie to.

- Możemy połączyć siły, w większej grupie damy sobie radę i będzie łatwiej. Zapomnijmy o starych sprawach, teraz to nie ma znaczenia, ważne jest przetrwanie. - dokończył ojciec Jane.

- Gubernatorze... to jest dobra opcja, mają rację. - przyznał ktoś z jego grupy.

Gubernator... więc tak go nazywają, mężczyzna popatrzył po swojej grupie, a następnie na naszą.

- Gówno prawda. - powiedział z pełnym spokojem.

Zeskoczył z czołgu i odciął Hershelowi głowę. Dlaczego... to niemożliwe... był dla mnie jak dziadek...

- NIEEEEEEEE! - krzyknęła Beth razem z Maggie równo.

Ja sam zachwiałem się i chciało mi się krzyczeć, ale wtedy zaczęła się rzeź. Gubernator nagle strzelił do mojego ojca, ale osłonił go ojciec Jane sam obrywając strzałem w nogę.

- NIE! TATO! TRZYMAJ SIĘ! - zaczęła krzyczeć Jane płacząc.

Wyciągnęła broń i zaczęła strzelać do przeciwnej grupy. Biegła ile sił w nogach a ja za nią. Mój tata odciągnął ojca Jane za samochód, żeby go obronić a sam został zaciągnięty do tyłu przez gubernatora. Jane zaczęła tamować krwawienie a ja ich osłaniałem.

- Tato! - krzyknęłam do ojca.

Wiedziałem, że niezbyt dobrze daje sobie radę więc strzeliłem w stronę gubernatora, ale trafiłem go jedynie w ramię. Nagle wyszła zza samochodu ta ciemnoskóra kobieta i wbiła gubernatorowi ostrze prosto w głowę. Co tu się dzieje, co za rzeź?! Ciemnoskóra pomogła wstać mojemu tacie i poprosiła mnie o pomoc w tym. Podbiegłem do nich ale nigdzie nie mogłem namierzyć wzorkiem Jane i jej tatę. Cholera. Mam nadzieje, że dołączyli do grupy. Wbiegaliśmy na dziedziniec gdzie czekał już autobus a do niego wsiadali ludzie. Cały płot zniszczony był przez czołg a sztywni zaczęli wkradać się na teren więzienia. Cholera.

- Carl! Szybko! - usłyszałem głos Rona i spojrzałem w jego stronę.

Zacząłem biec razem z tatą i nową towarzyszką w jego stronę, mieli samochód. Wpakowaliśmy się do środka.

- I co teraz?! - krzyknąłem.

- Spieprzamy stąd! - krzyknął tym razem Ron a jego mama ruszyła samochodem.

- A co z mamą?! Z Jane i jej ojcem?! Resztą grupy!!! - zacząłem płakać.

Przysięgam, że dawno tak szybko się nie rozpłakałem, to było dla mnie zbyt wiele. Straciliśmy wszystko. Hershel... nie wytrzymam.

My flower |Carl Grimes|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz