87. Nie Wierzę, Że Coś Go Pokonało

188 13 7
                                    

*Martyna*
Wracam z wezwania i widzę Piotrka nie przytomnego na noszach.
- co się stało? - Podszedłam do niego
Jest Cały pocharatany
- Martyna przeszkadzasz - Wiktor mnie odsunął i poszli na Sor.
Aśka mnie chwyciła.
- on się mści, prawda? - pytam bo Wiktor wyszedł z szpitala.
- chciałbym, ale nie.
- co się stało?
- ściana na jego runeła. - usiadłam na ławce a Wiktor mnie przytulił.
- to jest żart. Nie Wierzę, Że coś go pokonało.
- Martynka. Nikt w tej pracy nie jest niezniszczalny.
Poszłam do szpitala.
Lekarz Piotr zaciera ręce.
- wiem, że się cieszysz, że masz Strzeleckiego na oddziale, ale mi nie jest do śmiechu.
- wiem. - mówi i daje mi jego
obrączke - chciałbym Ci to oddać na żarty, ale niestety.
- gdzie on jest? Chcę go zobaczysz?
- na oiom. Idź się przebierz
Pobiegłam do bazy. Szybko się Przebrałam i poszłam do Piotrka.
- słaba zemsta Strzelecki - mówię i chwytam go za rękę. - wiem, że mnie słyszysz. I wiem, że udajesz. Więc otwórz te swoje oczy i zacznij mi się śmiać prosto w twarz. Proszę. Strzelecki no. - uroniłam łze i Przytuliłam się do niego. - nie Rób mi tego.  Nagle słyszę pikanie aparatury. On... Umarł...
  
                           *<*^*>*
- Martyna. Halo
Otworzyłam oczy i widzę Piotrka.
- no co ci się dzieje? Nawet przez sen na mnie krzyczysz? - mówi a wszyscy się śmieją
- żyjesz?
- no jeszcze mnie nie zabiłaś
Przytuliłam się do niego.
- i tego nie zrobię.
Piotrek dał mi buziaka. Ma obrączke na ręce. Uff. Dobrze, że to tylko sen.
Wziął mnie na kolana.
- kocham Cię - mówię
- ja ciebie też
- wiem.
Zaczęli się śmiać.
Po chwili dostałam wezwanie.
Wzięłam Aśke i Mariusza.
- co to jakiś koszmar ci się śnił?
- ta. I dobrze, że to tylko koszmar.
Po chwili byliśmy na miejscu.
- pogotowie ratunkowe. Co się stało? - mówię
- nie wiem. Nagle zasłabła i spadła z tych schodów.
Podeszliśmy do pacjentki.
- leczy się na coś?
- nie wiem. Przechodziłem i zobaczyłem jak spadała.
- dobrze.
- Pani Doktor - Mariusz
- co tam?
- pacjentka ma opaskę na ręce, że jest cukrzykiem
- zmierz cukier - mówię
- niski - Aśka
- Mariusz noszę, Asia glukoza.
Wykonali polecenia i wzięliśmy pacjentke do karetki.
- mogę jechać z wami? - ten facet
- niestety nie.
- to chociaż powiedzcie gdzie ją zabieracie
- leśna Góra
Wsiedliśmy do karetki. Mariusz ruszył a ja wypisuje papiery.
- 24s wolny? - z radia
- wieziemy pacjentke do szpitala.
- a za ile będziecie wolni?
- 10 minut - Mariusz
- za 10 minut.
- ok. To jedźcie potem na ulicę 11 listopada 4. Strzelecki już tam jest.
- przyjęłam
Oddaliśmy pacjentke.
- ooo jak miło Cię Widzieć - lekarz Piotr
- ooo coś nowego.
Zaczęliśmy się śmiać.
Pojechaliśmy szybko na następne wezwanie.
- co mamy?
- upartego Strzeleckiego? - Aga
- nic nowego
Zaczęliśmy się śmiać.
- a gdzie on wogóle jest?
- tam - pokazują na dom, który właśnie się zawalił.
- co?
Idę tam, ale Mariusz mnie trzyma...
Nie Wierzę...

Do Końca Razem ~MaPi~ Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz