83. Najbliższe Godziny Będą Decydujące

246 12 5
                                    

*Piotrek*
Martyna wylądowała w szpitalu. Wracam z wezwania. Oddałem pacjenta i Aśka z Mariuszem już na mnie czekają.
- co się stało?
- wpadła pod koła autobusu. No nie jest z nią najlepiej.
- co?
Poszedłem do lekarza Piotra.
- Piotrek... - daje mi obrączke.
- co z nią? - pytam
- jej stan jest krytyczny. Uderzył z bardzo dużą prędkością i ma liczne obrażenia. Jest już po operacji. Najbliższe godziny będą decydujące, ale nie mogę Ci nic obiecać.
- gdzie ona jest?
- nie w puszcze cię do niej teraz. Idź się przebierz i dopiero.
- aaa ok. - Poszedłem do bazy.
- i co z nią? - szef
- schodze z dyżuru - mówię - jej stan jest krytyczny. Nie wiadomo czy przeżyje. Mocno oberwała a jej serce na pewno w tym nie pomaga.
Poszedłem się przebrać i wycieram łzy.
Anka mnie Przytuliła.
- wyjdzie z tego - mówi
- oby. Bo ja sobie bez niej nie poradzę.
- na pewno będzie wszystko dobrze. Jest silna i nigdy się nie poddaje.
- dzięki Aniu, ale idę do niej.
- jasne.
Poszedłem do szpitala.
- chodź - lekarz
Idę za nim i po chwili byliśmy u niej na sali.
- idź ją ochrzań
- najpierw to niech ona wogóle się ocknie a dopiero potem będę myśleć jaką jej dać karę.
Uśmiechnął się a ja wszedłem na salę.
- coś ty znowu Wymyśliła, hmm? - mówię i siadam koło niej. Powiadomiłem tatę Martyny. Zajmie się dziećmi.
- nawet się nie wygłupiaj, słyszysz - chwytam ją za rękę - wiesz dobrze przecież, że ja bez ciebie jestem do niczego, nie umiem nic zrobić. Liczę na to, że zaraz mi się obudzisz. A jak będziesz grzeczna to szykuje nagrodę.
Oczywiście najpierw poćwiczymy nie wpadywanie pod autobusy. Ciekawe jak ci się to udało, co? Trzeba być naprawde genialnym aby wpaść pod autobus. Serio. Musisz mnie tego nauczyć. - śmieje się - wiesz ile ja bym teraz dał za to żebyś tak Po prostu Wstała i mnie uderzyła? Wiesz?
Nie? Wielka szkoda. No obudź się już. Nudzi mi się.
Otworzyła jedno oko, drugie oko i zaczyna się śmiać.
- no nie. - śmieje się
- nudziło mi się - mówi
- ale, żeby tak bardzo?
- płakałeś? - wyciera mi łzy
- nie. - mówię - oczy mi łzawią
Przytuliła mnie.
- przesadziłam?
- no trochę.
Przyszedł lekarz.
- a ciebie to mało zabić
- ej.
- no co?
- przecież widziałeś, że się śmiałem
- ty się zawsze śmiejesz
Zaczęliśmy się śmiać.
Poszliśmy do bazy a oni się śmieją.
- śmieszne? - pytam
- tak - wszyscy.
Kręcę głową a Martyna dała mi buziaka.
Przytuliłem ją mocno.
Założyłem jej obrączke.
- no to możemy wracać do pracy? - Martyna
- nie. Piotrek już chyba ma na dzisiaj dość - Wiktor
- oj tak. - przytulam ją mocno - szykuj się na zemstę.
- yhym. Nie zrobisz tego - Uśmiecham się. - spróbuj tylko.
- a ty wogóle brałaś dzisiaj tabletki? - szef
- nie - Martyna się uśmiecha
- Piotrek co ty?
- zwolniła mnie - udaje, że płacze a oni się śmieją. - a tak na poważnie to nie są już jej potrzebne.
- mogę się opić - Martyna
Zaczęliśmy się śmiać.
- ale to co? Już wszystko ok?
- no. Wiadomo, że musi na siebie uważać i nie brać żadnych podejrzanych leków. A tak to nic jej nie dolega
- a ty masz wolne
- a ja mam wolne.
Zaczęliśmy się śmiać.










Do Końca Razem ~MaPi~ Zakończone Where stories live. Discover now