34. Co Ona Wymyśliła...

339 17 9
                                    

*Martyna*
Pokłóciłam się z Piotrkiem. Ale tak porządnie i teraz boję się do niego odezwać. Chodzi taki wkurzony.
Tylko do małego się odzywa a do mnie nic.
Wykorzystam moment jak mały będzie spał. No i tak się za chwilę stało. Mały poszedł spać a ja podeszłam do Piotrka.
- jesteś jeszcze bardzo zły?
- może. - pije kawę - czemu mi nie powiedziałaś, że masz problemy?
- nie chciałam cię martwić.
- to co lepiej wziąć wszystko na siebie, tak? I użalać się do końca życia?
Martyna.
Ja tu jestem i chętnie cię przytulę. Tylko nie jestem wróżbitą i nie potrafię się domyśleć co ci siedzi w głowie.
- a teraz mnie przytulisz?
Podniosłam głowę i momentalnie w moich oczach pojawiły się łzy.
- jasne
Przytulił mnie mocno.
- nie płacz.
Załatwiłaś to?
- nie. Przecież jestem zawieszona.
- super. Znowu o czymś nie wiem. - usiadł - co się stało?
- najpierw brakowało leków i było na mnie, potem pomyliłam leki i pacjentka przestała oddychać. Nie wiem. Coś się ze mną stało.
*Piotrek*
Zaczęła płakać.
Patrzę na nią.
- Martynka - podszedłem do niej - po pierwsze nie płacz bo nic ci to nie da.
- nawaliłam na całej linii
- no. Nawaliłaś.
Przytuliłem ją mocno.
- już uspokój się.
- nie masz przypadkiem dyżuru?
- mam, ale nie zostawię cię w takim stanie.
Uspokój się. To nie koniec świata.
Nawaliłaś, podnosisz głowę i idziesz dalej. Trudno. Zdarza się.
Pracujemy w bardzo dużym stresie i to normalne, że czasem się pomylimy.
- nie. Po prostu się do tego nie nadaje
- jakbyś się nie nadawała to by Ci szef powiedział na początku.
- powiedział. Teraz.
- ochrzanił cię?
- tak. I to porządnie.
- ojoj.
Dałem jej buziaka.
- pogadam z nim.
- nie. Ja już nie chce tam wracać.
- Martynka? Czemu?
- bo to nie jest dla mnie.
Idź na dyżur.
- no dobra idę. I tak jestem spóźniony.
Dałem jej buziaka i pojechałem do bazy.
- cześć wszystkim.
- Strzelecki spóźniony
- wiem szefie. Przepraszam.
Poszedłem się przebrać i wróciłem.
Wszyscy na mnie patrzą.
- jestem brudny czy coś?
- nie.
- to czemu na mnie patrzycie?
- dawno cie nie widzieli. - szef
- yhym
Usiadłem na kanapie.
- jak tam Martyna?
- a no dobrze. Nie zrozumiałem jej, ale mówiła, że już tu nie wróci. Nie wiem co się stało - udaje - a z nią nie mogłem się dogadać. Więc?
- no szef jej dał ostrą zjebke.
- ale o co szefie?
- nie przyszykowała karetki
- ale co tylko ona ma to robić?
- obrońca
- od tego jestem. No sorry, ale nie mogę na nią patrzeć jak się użala nad sobą.
- Piotrek o to ochrzaniłem wszystkich, ale potem pomyliła leki.
- ale to każdemu się zdarza szefie.
Nawet najlepszym ratowniką na świecie.
- ale co, chcesz mi powiedzieć, że źle zrobiłem? Rozumiem, że to twoja żona, ale Piotrek.
- nie. Nie myślę tak nawet.
Tylko do Martyny mówienie, że się nie nadaje tak Odrazu no to nie był dobry pomysł.
- wzięła to do siebie?
- tak.
- nie wyglądała
- a co? Miała się przed Panem rozpłakać? Łzy zostawiła dla mnie.
- ej, ale ty chyba nie powiedziałeś jej, że ma iść do mnie - Adam
- tak powiedziałem - mówię sarkazmem
- Piotrek!
- jesteś głupi.
Zaczęli się śmiać.
Dzwoni mój telefon.
Odebrałem.
- Piotrek gdzie jesteście? - tata Martyny
- ja w pracy a Martyna z mały powinna być w domu.
- no nie otwiera.
- dziwne.
Spróbuję jeszcze raz a ty jak możesz to zadzwoń do niej.
- ok
Dzwonię do niej.
Nie odbiera.
Jeszcze raz. Też nie odbiera.
- no odbierz
Po chwili dzwoni jej tata. Że mały go wpuścił, ale Martyny nie widać.
Co ona wymyśliła...





Do Końca Razem ~MaPi~ Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz