71. Nic Na To Nie Poradzimy

251 11 4
                                    

*Martyna*
Dzisiaj wkońcu idziemy do pracy. Nie wiem jak zareagują na to, że wpakowaliśmy Adama Do więzienia...
- idźcie już bo się spóźnicie - tata Piotrka
- nic nowego - mój tata
- no już idziemy - Piotrek - chodź Martynka
Pożegnaliśmy się z dziećmi i poszliśmy do auta.
- a co ty taka bez życia?
- nie wiem jak zareagują, że wpakowaliśmy Adama Do więzienia.
- Sam się wpakował. Skarbie.
- no w sumie...
- no w sumie... - przedrzeźnia mnie - nie przejmuj się.
- ok - Zaśmiałam się
Po chwili byliśmy na miejscu.
- cześć wszystkim
- no witamy. Adresu zapomnieliście czy jak? - Tomek
Zaczęliśmy się śmiać.
Przywitaliśmy się ze wszystkimi i poszliśmy się przebrać.
- Piotruś zamianka. Dzisiaj jeździsz jako lekarz - Wiktor
- aaa zapomniałem
Zaczęliśmy się śmiać.
Poszedł zamienić strój.
- a i co będzie z Adamem?
- jest w więzieniu i tak szybko z niego nie wyjdzie.
- no i bardzo dobrze.
To był taki piękny dom - Kaśka
- teraz jest piękniejszy
- to wbijamy do was na chatę po dyżurze
- ok.
- co to za ustawki beze mnie? - Piotrek
- a pytamy się Martyny czy możemy Ci dokopać
Zaczęliśmy się śmiać.
- ej
- nie no. Wbijają do nas do domu.
- ok.
- a gdzie mieszkacie?
- w domu - mówię
Zaczęliśmy się śmiać
- ej.
- a ty co to masz za prochy? - Anka do Piotrka
- to nie moje.
- to dla mnie - schował do kieszeni.
- Strzelecki no...
- na razie ci nie potrzebne.
- co to? Serce się odezwało? - szef
- niestety. - Piotrek
- no. Mąż mnie denerwuje - mówię i patrzę na niego.
Zaczęliśmy się śmiać
- posuń się - Piotrek
- nie. Podłoga wolna - mówię a oni się śmieją
- jakie kochane małżeństwo - Anka.
- prawda? - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
Piotrek wziął mnie na kolana.
Przytuliłam się do niego mocno

Po chwili ja, Piotrek i Tomek dostaliśmy wezwanie do wypadku samochodowego.
- ja muszę iść do tyłu. Ehh - mówię
Zaczęli się śmiać a ja poszłam na swoje miejsce. Tomek ruszył i po chwili byliśmy na miejscu.
Ja jak zawsze zajęłam się dziećmi a chłopaki kobietą w ciąży i jakimś facetem.
- coś was boli?
- nie
Zbadałam ich.
- no dobrze.
A co z naszym tatą?
- idę zobaczyć, ok?
- ok
Poszłam do chłopaków.
- i jak?
- Pan przytomny. Bez większych urazów
Za to pani niestety nie żyje. - Piotrek
- a dziecko?
- też.
- a co z moimi dziećmi? - ten pan
- wszystko dobrze. Chodźmy do nich
Poszliśmy do dzieci i do karetki.
- proszę tu siedzieć
- zabiłem ją
- to nie pana wina. Prosze się nie obwiniać.
- gdybym nie wyszedł na ulicę nie wjechała by pod tego tira.
- miał pan do tego prawo. Przejście dla pieszych do tego służy.
Poszłam do chłopaków. Gdy wkładaliśmy kobietę w czarny worek przyszedł jej mąż.
- co się stało? Co z moją żoną?
- Pana żona nie żyje. Bardzo nam przykro - Piotrek zapina worek
- co się stało? Miała czekać na mnie w aucie.
- tir uderzył w auto. Szczegółów nie wiemy.
- ona Musi Żyć. - kleknął przy ciele swojej żony.
- resztą zajmie się policja - Piotrek - chodźcie
- ok.
Tomek poszedł a Piotrek dał mi buziaka i poszliśmy do karetki.
Piotrek wypisuje papiery.
- za to nie cierpię tej roboty - Piotrek
- raz się uda a raz nie. To nie jest wina nikogo. - patrzę na Piotrka i na faceta z dziećmi
- ta... - Tomek
- 21s
- 21s zgłaszam się - Piotrek
- gdzie jesteście?
- wieziemy pacjentów do szpitala. A co?
- nic. Nudzi mi się.
Dzieci zaczęli się śmiać.
- ty. Nie podrywaj mojego męża
- o kurde Martyna. Spadam.
Zaczęliśmy się śmiać.
Piotrek podniósł ręce do góry.
- Martynka z patelni go
- nie. Za dużo świadków.
- to ja może tu wysiąde, co?
Zaczęliśmy się śmiać.
- wypisuj te papiery lekarzu
Tomek się śmieje.
- wiecie, że wychodzimy na potwory?- pytam
- nic nowego.
Po chwili byliśmy na miejscu oddaliśmy pacjentów i pacjentke i wróciliśmy do bazy.

Takie jest życie raz ktoś umiera a raz ktoś zyskuje nowe życie. Nic na to nie poradzimy.









Do Końca Razem ~MaPi~ Zakończone Where stories live. Discover now