72

235 14 2
                                    

Kilka dni później

pov Stiles

Kolejne dni minęły nam dość szybko. Byliśmy czujni na każde dziwną rzecz. W pewnym momencie zaczęło się, czego nie chcieliśmy. Znikali ludzie, niektórzy ginęli. Nie wiedzieliśmy co mamy robić ani jak to powstrzymać na żadne sposoby.

Jeden dzień, który rozpoczął w sumie nasze trochę spokojne życie. Pełen spotkań, randek. Zmienił podejście, jednak jakby nasza przyjaźń dzięki czemu stała się silniejsza.

Pare dni temu miało miejsce niezbyt ciekawa sytuacji w pewnym miejscu, dokładnie w jakimś opuszczonym budynku. W sumie nawet nie pamiętam, jak się tam znaleźliśmy. Ale pewnie to nie było przypadkowe. Oczywiście nie każdy z nas wtedy był obecny. Z mojej paczki byłem ja, Ali, Lydia, Scott, Theo, a z paczki mojego chłopaka byli Newt, Minho, Teresa, Frypan, Brenda. Im dłużej tam byliśmy zaczęły się dziwne przypadki od strony naszych wilkołaków i chimery. Za to Lydia słyszała różne rzeczy, które pomagały nam to zrozumieć. Teresa wraz z Brendą powstrzymały Minho i Frypana do zrobienie jakieś głupoty, gdzie wyprowadziliśmy ich na zewnątrz kawałek dalej, wtedy jakby odzyskali swój rozum. Następnie powstrzymaliśmy Theo, gdzie również trafił do tamtej dwójki, gdzie pilnowały ich dziewczyny. Razem w trójkę zaczęliśmy szukać Newta i Scotta. Coraz mniej mi się to podobało. W pewnym momencie znalazłem Newta na drugim Pietrze, przy oknie. Podszedłem do niego powoli.

-Newt? Co ty tu robisz słońce? –zapytałem.

-To nie ma sensu. –powiedział.

-Co nie ma sensu?

-Wszystko! –krzyknął. Po chwili jego oczy zabłysły na żółto, czyli nikogo nie zabił. Nie żeby miało to znaczenie. –Życie nie ma sensu. –dodał po chwili.

-To nie prawda. –zaprzeczyłem.

-Najlepiej to skończyć. –powiedział patrząc przed siebie.

-Nie prawda. –zaprzeczyłem. –Newt kocham Cię.

-Ja ciebie też. –powiedział. –Ale ja tak nie mogę. –dodał, szykując się skoku.

Zbliżyłem się do niego i chwyciłem go, w ten sposób uniemożliwiłem mu.

-Nie możesz mnie zostawić Newtie. –powiedziałem, gdzie wziąłem go na ręce i zaprowadziłem do tamtych.

-Pilnujcie go również. Muszę naleźć Lydią z Ali, może znalazły Scott. –powiedziałem.

-Chyba wiemy co się dzieje. –powiedziała Teresa.

-Co? –spytałem.

-Wilcze zioło. –powiedziała. Na co westchnąłem i ruszyłem szukać swoich.

Po jakimś czasie znalazłem dziewczyny, ale nie mogliśmy znaleźć Scotta.

-Gdzie on może być? –zapytała Ali. –Szukaliśmy prawie wszędzie.

-Jest tu jakieś drugie wyjście? –zapytałem.

-Jest. –odpowiedziała Lydia. –Może tam jest.

-W takim razie chodźmy sprawdzić.

Dopiero potem zobaczyliśmy Scott, jednak wcale nie ucieszyliśmy się na widok przed nami. Scott stał nieruchomu, obok niego rozlana woda. Widząc butelkę, dostrzegliśmy, że to benzyna, a w ręku trzyma sztuczny ogień.

-Scott, co ty robisz? –zapytała Allison, która wyszła naprzeciw nas. Wspomniany chłopak odwrócił się do nas, był cały w łzach.

-Nie ma nadziei. –odezwał się nagle. Jakby nie usłyszał wcześniejszych słów swojej dziewczyny.

-Co masz na myśli Scott? Jak to nie ma nadziei? Nadzieja jest zawsze. –odpowiedziała.

-Ale nie dla mnie. –odparł, spojrzał na nas. –Każdego dnia kiedy próbuje walczyć, a dzieje się coraz gorzej. Ludzie nie przestają być ranni. Ludzie nie przestają umierać, ginąc, zastać zabitym. –dodał.

-Scott, posłuchaj mnie, okej? To nie jesteś ty, dobrze? To ktoś w twojej głowie mówi Ci, żebyś to zrobił. Okej? Teraz... -zacząłem, robiąc krok na przód.

-A co, jeśli nie? Co, jeśli to po prostu ja? Co, jeśli zrobienie tego jest najlepszą rzeczą, jaką mogę zrobić dla każdego? To wszystko zaczęło się tej nocy, podczas której zostałem ugryziony. Pamiętasz, jak było przed tym? Ty i ja byliśmy... byliśmy... byliśmy nikim. Nie byliśmy popularni. Nie byliśmy dobrzy w lacrosse. Nie byliśmy ważni. Byliśmy nikim. Może powinienem być znowu nikim. Całkowicie nikim. Zniknąć. –powiedział, po czym zrobił ruch dłonią, gdzie trzymał.

-Scott posłuchaj mnie, okej? Nie jesteś nikim

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

-Scott posłuchaj mnie, okej? Nie jesteś nikim. Jesteś kimś. Scott jesteś moim najlepszym przyjacielem. Okej? Potrzebuje Cie. Scott, jesteś moim bratem. – z każdym zdaniem podchodziłem coraz bliżej niego i z każdym dniem emocje same przychodziły. Sam teraz czułem się zdeterminowany. –W porządku... -odezwałem się, wchodząc kałuże, będąc bardzo blisko niego. –W takim razie zróbmy to razem. Jeśli ty to zrobisz, ja pójdę razem z tobą. –to mówiąc odebrałem mu i rzuciłem mając nadzieje jak najdalej od kałuży.

-NIE! –krzyknęła nagle Lydia. Po czym podbiegła do nas, a za nią Allison, aby uchronić nas.W pewnym momencie Lydia coś zobaczyła w płomieniach. Nagle podbiegli do nas tamci.

-Nic wam nie jest? –zapytał Theo.

-Nie. –mruknęła Lydia.

-Wynośmy się stąd. –zabrała głos Brenda.

Frypan szedł obok Teresy, następnie Minho obok Brendy i Lydii, Allison obok Scotta, a ja szedłem obok Newta.

-Przepraszam za tą sytuację. –odezwał się nagle. –To nie byłem ja...

-Wiem to. –powiedziałem. –Nigdy ty ani nasi przyjaciele tego nie zrobiliby to. Nie martw się. –po czym pocałowałem go w policzek.

To wydarzenia jakby zapoczątkowały. Do tego prawdopodobnie przyjadą nas dodatkowa pomoc. I tak oto nasze zmieniły się, tak jakbyśmy byli w Beacon Hills.

Kiedy przyjechała do nas dodatkowa pomoc w postaci Isaaca, Kiry, Dereka i bliźniaków udało nam się rozstrzygnąć jedna zagadkę, jedno nasze zmartwienie. Jednak to nie był koniec tego wszystkiego. Z racji tego Derek wraz z Isaaciem i bliźniakami wrócili do BH, aby tam pomóc w razie czegoś. W końcu miasto musi mieć nadal swoich ratowników.

Każdy z naszych przyjaciół cieszył się, że Kira dołączyła do nas. Oczywiście zalała nas wieloma pytaniami, szczególnie mnie, Isaka, Aleca, Liama, Bretta męczyła. Jednak w pewnym momencie dała spokój.

Żeby się rozluźnić wybraliśmy się wszyscy na imprezę do pewnego klubu, który znalazł Minho. Wszyscy gotowi wybraliśmy się na nią. Motywem przewodnim były kolory neonowe, na szczęście coś nam się udało znaleźć i mogliśmy w niej uczestniczyć. Po chwili każdy się rozdzielił. Nawet niektórych zgubiłem z oczu.

Nawet nie wiedziałem, że wtedy pojawiły się pewne istoty, które zaaatokowały niektórych moich przyjaciół. Dopiero po chwili znajdowaliśmy ich. Byli wtedy cali zimni i najczęściej na szyi mieli dziwny znak.

Domyśliłem się, że pewnie to nie koniec naszych zmartwień.

Summer's Love  || NilesWhere stories live. Discover now