Spokojne życie przyjaciół

842 47 8
                                    

-Debil. Debil. Debil. Debil-powiedział Jason.-Powtórzyłem to cztery razy, czy już do ciebie dotarło, czy mam powtarzać dalej?!-zawołał.

-Zrozumiałem za pierwszym razem!-odparł Jack.

-Czy ty, debilu, rozumiesz, co zrobiłeś?!-zawołał Jason. Klown właśnie klęczał na podłodze, starając się sprzątnąć kawałki, które zostały z drewnianego pudełka. Kupili je kilka dni temu w "Sklepie Andersona". Jak się okazało, nie działało, ale Jason zaoferował się je naprawić. Zakładał jednak, że będzie musiał sprawdzić mechanizm, a nie składać wszystko od nowa. Ale Jack musiał chcieć przyjrzeć się pudełku. I właśnie dzisiaj, kiedy pod nieobecność Madeleine Jason chciał je naprawić, klown postanowił je obejrzeć. A gdy zdjął je z półki, przewrócił się, oczywiście razem z pudełkiem, co skutkowało tym, że zabawka uległa niemal całkowitemu zniszczeniu.

-Przecież nie chciałem tego zrobić!-zawołał klown.

-I to cię niby usprawiedliwia?! Spróbuję to naprawić, ale jak mi nie wyjdzie, sam to powiesz Madeleine. A teraz postaraj się nie zniszczyć domu, kiedy ja pójdę do swojego warsztatu-powiedział lalkarz.

-Wychodzisz?

-Nie, wylatuję. Oczywiście, że wychodzę. W warsztacie mam lepsze narzędzia i warunki. Więc, jak powiedziałem, nie zniszcz niczego-odparł Jason, po czym zabrał kawałki pudełka posprzątane przez Jack'a.

-Nie zniszczę-powiedział ponuro Jack.

-Aż dziw, że przez te wszystkie lata sam przez przypadek nie zniszczyłeś swojego pudełka! Całe szczęście moją pozytywkę ma Madeleine, przynajmniej mam pewność, że jej nie zwalisz-powiedział przed wyjściem lalkarz. W taki sposób Jack przynajmniej uzyskał pewność co do tego, że dziewczyna zajęła się pozytywką, od której zależy życie Jasona. Nic mu co prawda ta informacja nie dawała, ale jego ciekawość została zaspokojona.

Klown postanowił jeszcze raz przejrzeć z nudów Pracownię Madeleine. Kiedy skończył, poszedł do swojego pokoju i wyciągnął spod łóżka własne pudełko. Wiedział, że powinien znaleźć dla niego jakieś lepsze miejsce, ale nie miał pojęcia jakie. Zaczął się zastanawiać, czy nie powinien dać go do schowania Madeleine, skoro już i tak mieszka razem z nią i Jasonem. Tyle że zaprzyjaźnienie się z kimś albo nawet obiecanie, że nigdy więcej nikogo się nie zabije to nie to samo, co ofiarowanie w czyjeś ręce własnego życia.

Jack westchnął i schował pudełko z powrotem pod łóżko. Kiedy to zrobił, z niepokojem przyjrzał się swoim dłoniom. Jego pazury były krótsze, tym razem o wiele bardziej niż wcześniej. Natychmiast poszedł do łazienki, gdzie znajdowało się najbliższe lustro, i przyjrzał się swojemu odbiciu. Albo przez przypadek zjadłem własnego, zatrutego cukierka i mam zwidy, albo moje kolory się zmieniają. Biały jest jakiś taki ciemniejszy, a czarny z kolei jaśniejszy. Faktycznie wyglądam, jakbym chorował-pomyślał klown, po czym przytknął swoje czoło do powierzchni lustra. Co się ze mną dzieje? Czy to możliwe, że to jakaś choroba?-myślał zaniepokojony klown. Jego skóra także wydała mu się odrobinę zmieniona.

Oderwał głowę od lustra i jeszcze raz się sobie przyjrzał. Uniósł jedną ze swoich rąk, zbliżył ją do powierzchni zwierciadła i z uwagą zaczął się przyglądać paskom na rękawie swojej bluzki. Nie może być!-pomyślał, kiedy na chwilę zdało mu się, że jeden z nich nabrał nieco niebieskawego odcienia. Jack z wrażenia przetarł oczy, a gdy spojrzał ponownie, nie widział już tego co przedtem. Tyle że jego pazury nadal pozostawały krótsze, a czerń i biel na jego stroju wyglądały inaczej niż kiedyś. Miesza mi się w głowie, bo przestałem zabijać. To złudzenie, które na pewno minie-pomyślał klown i, aby samego siebie uspokoić, opuścił łazienkę. Nie chciał się dłużej przeglądać w tym głupim lustrze. Zamiast tego postanowił pójść do Madeleine. Dziś miała zaopiekować się jakimś dzieckiem z sąsiedztwa, w dodatku kilkumiesięcznym, więc klown nie musiał się martwić, że zostanie zauważony. Madeleine wskazała im obydwu już rano, gdzie będzie pracować, więc po prostu się tam teleportował. Przeniósł się prosto do ogrodu i, po chwili zastanowienia, postanowił jednak zapukać do drwi, choć na początku chciał tam po prostu wejść.

Lalka czy zatruty cukierek?Where stories live. Discover now