Każdy ma swoją szansę

875 55 6
                                    

Jack znowu niemiłosiernie się nudził. Myślał kilka razy o tym, żeby kogoś zabić, ale zaraz potem zdawał sobie sprawę, że nie potrafiłby tego zrobić. W końcu obiecał Madeleine...co prawda obietnica odnosiła się tylko do momentu, kiedy u nich mieszkał, ale ponieważ ją złamał, nie powinien teraz jakiś tego odpokutować? Na przykład nigdy już nikogo więcej nie zabijając? Choć prawda była taka, że nie chodziło o samą obietnicę, ale o to, że Jack nie chciał nikogo zabić po tym jak poznał i polubił Madeleine. Pozostawało mu więc najwidoczniej tylko nudzić się i czekać. Nadal niepokoił się nieco zmianą swojego wyglądu, ale zdążył już do tego przywyknąć. W końcu nic wielkiego się nie stało.

~*~

-Ta dam! Mam tylko nadzieję, że dasz mi coś za odnalezienie swojej zguby?!-zawołał Candy, wpadając do swojego namiotu. Zaraz za nim wszedł Jason, czego Jack zupełnie się nie spodziewał. Domyślał się, że Candy Pop wróci tutaj dopiero po skończonym przedstawieniu albo po tym, jak już kogoś zabije. Nie spodziewał się go teraz, a już tym bardziej w towarzystwie Jasona.

-Co ty tu robisz?-spytał, nie kryjąc zdziwienia.

-A jak ci się wydaje? Szukam ciebie!-zawołał Jason.

-Mnie?

-Przecież mówię! Tylko nie myśl, że robiłem to dla ciebie. To wszystko dla Madeleine-odparł lalkarz.

-Po co mnie szukałeś? Odniosłem wrażenie, że już wszystko miedzy nami wyjaśnione-powiedział klown.

-A ja odnoszę wrażenie, że nie powinno się uciekać, zanim ktoś nie powie ci wprost, czy ci wybaczył czy nie-powiedział lalkarz.

-Po co miałem zostawać? Żeby usłyszeć wprost od Madeleine, że mnie znienawidziła?-spytał Jack. Jason westchnął z irytacją. Potem usłyszeli, jak Candy Pop się śmieje i obaj popatrzyli na niego zdziwieni.

-Nie mam pojęcia, kim jest Madeleine, ale rozmowa między wami jest zabawna-wyjaśnił błazen.

-I sprowadza się do tego, że wracasz ze mną do domu, bo ona ci wybaczyła-powiedział Jason, przenosząc wzrok z powrotem na Jack'a.

-Co?-zaskoczony klown był w stanie powiedzieć tylko tyle. Zupełnie nie spodziewał się takiego obrotu sprawy.

-To, co słyszałeś. Pakuj manatki, bierz swoje głupie pudło i chodź-powiedział Jason. Jack spojrzał na niego z niedowierzaniem.

-Ty tak na serio?-spytał.

-Nie przychodziłbym aż tutaj, gdybym nie miał mówić tego na serio-odparł lalkarz.

-Ale...mój widok na pewno tylko zdenerwuje i zdołuje Madeleine. W końcu...-zaczął Jack.

-Zamknij się już. Przestań się nad sobą użalać i po prostu wróć do domu. Nie rozumiesz? Madeleine tego chce! Wybaczyła ci, skończony idioto, chociaż ja bym tego nie zrobił!-zawołał Jason. Jack nadal patrzył na niego z niedowierzaniem, ale i z radością w oczach, a Candy znowu zaczął się śmiać.

-A tak właściwie, to jak to się stało, że jesteście tutaj obaj?-spytał nagle Jason.

-To akurat proste. Jak sam powiedziałeś, ja lubię przyłączać się do cyrków, podróżować z nimi i zabijać. Tutaj też spędzę jeszcze trochę czasu i pewnie zniknę, zanim ktoś jeszcze oprócz ciebie połączy jakoś wizyty tego cyrku z morderstwami. Ale, ale, wracając do sedna sprawy. Wracałem sobie z jednego z zabójstw i po prostu wpadłem na Jack'a, jeszcze zanim nasz cyrk tutaj zawitał. Zaproponowałem mu dołączenie i wspólne zabijanie, w końcu dawno się nie widzieliśmy! Ale on wolał tylko się u mnie na jakiś czas zatrzymać. I powiedział, że nie chce już zabijać. A teraz wiem, że to sprawka jakiejś Madeleine-wyjaśnił Candy Pop i znowu zaczął się śmiać.

-Tak właśnie było-potwierdził Jack.

-Świetnie! Czyli możemy już wracać-powiedział Jason.

-Hola, hola, nie zostaniecie nawet na przedstawieniu?-spytał Candy Pop, udając zasmuconego.

-Wybacz, ale nie chcę przypadkiem wejść w posiadanie jednego z twoich baloników. Jeszcze potem spróbowałbyś mnie zabić-odparł Jason i uśmiechnął się. Błazen znowu zaczął się śmiać.

-Szkoda tylko, że spotkaliśmy się na tak krótko. Jak przystało na starych, dobrych znajomych, zabiłbym sobie kogoś razem z wami, ale wychodzi na to, że ty i Jack już z tego zrezygnowaliści-powiedział błazen, gdy już przestał się śmiać.

-Dokładnie tak-odparł z uśmiechem Jack.

-Ale liczę na to, że jeszcze się zobaczymy!-zawołał Candy Pop, kiedy razem wyszli z jego namiotu. On musiał się już niestety udać na występ, a oni wracali "do domu".

-Na pewno. Ale mam dla ciebie radę na przyszłość. Jeśli nie chcesz, żeby ktokolwiek wpadł na to, że ty stoisz za morderstwami, sobie jakiś nowy pseudonim, lizaczku-powiedział Jason, uśmiechając się.

-Wezmę sobie tę radę do serca!-zawołał Candy, po czym znowu się roześmiał. Nikt z nich nie miał pojęcia, kiedy znowu się spotkają i że wtedy niekoniecznie mogą dalej być przyjaciółmi.

~*~

-Ale Madeleine naprawdę mi wybaczyła?-zapytał Jack, kiedy weszli do domu.

-Debilu głupi, pytasz mi się o to chyba setny raz! Tak!-zawołał Jason.

-Po prostu nadal nie mogę w to wszystko uwierzyć! Że Madeleine mi wybaczyła-powiedział klown.

-Prawdę mówiąc, nie powiedziała mi tego wprost, że ci wybaczyła. Ale wiem, że tak właśnie, niestety, jest. Inaczej nie prosiłaby mnie o to, żebym cię odszukał-odparł lalkarz.

-Zaraz, zaraz, czyli ona mi jednak nie wybaczyła? I co to znaczy "niestety"? Kazała ci mnie szukać?-Jack zasypał Jasona pytaniami.

-Nie powiedziała wprost, że ci wybacza, ale przez tych kilka dni stale pytała, czy wpadłem na jakiś twój ślad. I zachowywała się i wyglądała jak zwiędła roślina. Mimo że okazałeś się mordercą, którego nie da się zmienić, ona i tak się o ciebie martwiła. A ja nadal uważam, że lepiej byłoby dla niej, jakby nigdy cię nie poznała-powiedział Jason.

-Skoro tak uważasz, to po co mnie szukałeś? I nie mów, że to dlatego, że ci kazała. Gdybyś chciał, mógłbyś odmówić. Może sam się za mną stęskniłeś?-spytał Jack.

-W życiu! Problem polega na tym, że nie potrafiłbym odmówić Madeleine niczego! A do tego widziałem, jak przejmuje się twoim losem. W sumie to mnie jeszcze bardziej denerwuje, bo zupełnie nie zasługujesz na taką litość i zainteresowanie, zwłaszcza z jej strony-powiedział lalkarz. Klown westchnął smutno.

-Wiem o tym-powiedział, po czym na chwilę zapanowała między nimi cisza. -Ale ty chyba też nie, prawda? Byłeś mordercą, takim samym jak ja-dodał nagle Jack. Jason drgnął nagle. Poczuł się, jakby ktoś przeszył sztyletem jego serce, którego nawet nie miał, bo było uwięzione w pozytywce. Słowa Jack'a strasznie go zdenerwowały, ale głównie dlatego, że były prawdziwe. Czym on sam zasłużył sobie na taką przyjaciółkę? Sam zawsze starał się być jak najlepszym przyjacielem i denerwował się na ludzi, którzy tego nie doceniali. Ale nie zmienia to faktu, że wielu z nich zabił, podczas gdy Madeleine potrafiła mu to wybaczyć, zapomnieć o jego przyszłości i zaprzyjaźnić się z nim.

-Uznajmy zatem, że każdy z nas dostał swoją kolejną szansę. I od tej pory możemy albo ją wykorzystać, albo zaprzepaścić. Ale to zależy tylko od nas samych. Chyba rozumiesz, o co mi chodzi?-zapytał lalkarz. Klown wolno pokiwał głową.-Cieszę się. Więc po prostu nie wracajmy więcej do tego tematu. Najważniejsza jest Madeleine, a nie my dwaj-dodał Jason.

Lalka czy zatruty cukierek?Where stories live. Discover now