Wspólnie spędzony dość miło czas

1.2K 59 15
                                    

Śniadanie zjedli na tarasie. Pogoda była dziś wyjątkowo ładna. Madeleine chciała jeszcze nacieszyć się ostatnimi słonecznymi dniami, zanim jesień rozgości się na dobre. Potem dziewczyna zaproponowała spacer po lesie, który znajdował się dość niedaleko. Ponieważ jednak był dzień, Jason musiał przynajmniej zmienić ubranie, żeby na wszelki wypadek nie zostać rozpoznanym. Z Jack'iem było nieco gorzej... Madeleine nie miałaby nawet ubrań, które by na niego pasowały, chyba że spróbowałaby ubrać go w jakieś kolorowe prześcieradło.

-Nie możesz zrobić jakiegoś czary-mary i zmienić wyglądu?-zapytał Jason.

-Nie mogę. Mam moc, ale nie pozwala mi ona na coś takiego. Myślisz, że gdyby tak było, straciłbym swoje kolory? To nie zależy ode mnie!-zawołał Jack. Madeleine zauważyła, że jego pazury nieco się wydłużyły. W połączeniu z jego zdenerwowanym tonem oznaczało to, że Jack zaraz może się wkurzyć, więc musiała wkroczyć do akcji i załagodzić sytuację.

-A może jest jakiś sposób, żeby inni cię nie widzieli? Na wypadek, gdybyśmy na kogoś wpadli?-zapytała dziewczyna.

-Potrafię stać się niewidzialny-odparł klown, krzyżując ręce, jakby był obrażony.

-Świetnie!-zawołała Madeleine i klasnęła w dłonie.-Idziemy?-dodała po chwili. Jason i Jack spojrzeli na siebie niechętnie.-Błagam, nie zachowujecie się znowu jak dzieci!-zawołała, widząc ich reakcję. Obaj popatrzyli na nią zaskoczeni. Nie spodziewali się takiej reakcji z jej strony.

-Ok, ok, możemy iść-powiedział po chwili Jason. On i Madeleine spojrzeli jednocześnie na Jack'a.

-No to chodźmy-odezwał się klown. Było coś koło południa, więc zdecydowana większość sąsiadów była w pracy. Drogą do lasu nie musieli się właściwie martwić, bo Jason, krótko po tym, jak pojawił się w życiu Madeleine, przeniósł niedaleko jej domu swój warsztat. Jej sąsiedzi albo tego nie zauważyli, albo ich to nie obeszło. Dziewczyna była niemal pewna, że chodziło bardziej o to drugie. Co ich obchodziło, skąd wziął się warsztat z zabawkami. Cieszyli się pewnie, że ich dzieci mają kolejne miejsce, gdzie wydawać mogą pieniądze na swoje zachcianki, bo lalkarz od czasu do czasu sprzedawał niektóre ze swoich wyrobów, ale i tak robił to rzadko. Sam warsztat natomiast doskonale nadawał się do szybkiego przenoszenia się z miejsca na miejsce. Wystarczyło, że cała ich trójka weszła do środka i odczekała kilka minut.

-Ok, już-powiedział Jason, kierując się z powrotem w stronę drzwi.

-Już "co"?-zapytał zdziwiony Jack.

-Już jesteśmy na miejscu-wyjaśniła dziewczyna. Nim klown zdołał cokolwiek jeszcze powiedzieć, lalkarz otworzył drzwi i ich oczom ukazał się las, znajdujący się w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stały budynki!

-Jak...?!-zawołał Jack.

-Nie tylko ty potrafisz czarować-odparł Jason, podczas gdy Madeleine pociągnęła za sobą klowna na zewnątrz. Komicznie musiała wyglądać z boku scena, gdzie dziewczyna mierząca jakieś metr sześćdziesiąt ciągnie za sobą dwu- albo nawet ponad dwumetrowego klowna, rozglądającego się dookoła ze zdziwieniem widocznym w oczach. Kiedy cała trójka znalazła się na zewnątrz, warsztat zaczął jakby blaknąć, a ostatecznie znikać.

-Co się dzieje?-zdziwił się ponownie Jack.

-Warsztat musi jak najszybciej wrócić na swoje miejsce. Ktoś mógłby zauważyć, że zniknął cały budynek-odparł Jason.

Lalka czy zatruty cukierek?Where stories live. Discover now