🌳Rozdział 4

339 36 6
                                    

Ostatecznie wcale nie pogadałem z Connorem i nic mu nie wyjaśniłem, a to dlatego, że nie przyszedł do szkoły.

Jak każdego dnia tego roku szkolnego ruszyłem do szkoły cały w nerwach. Tak samo niepotrzebnie jak za każdym poprzednim razem. Wiem, że to głupie (i męczące), ale stres to nie jest rzecz, która odejdzie na zawołanie.

Niestety.

Nie zapamiętałem niczego z porannych lekcji, bo pamiętając wczorajszy dzień, bałem się, że Connor nagle się pojawi spóźniony. Na szczęście, bądź nie, nie pojawił się.

Siedzę teraz przy moim oddalonym od reszty stoliku z moją kanapką z dżemem i skanuję po raz kolejny stołówkę. Jestem pewny, że mogę już być spokojny. Z tym, że to ,,jestem pewny'' nie było tym, co czuję. Trudno to zrozumieć, spróbuję to wytłumaczyć na takim przykładzie:

Przegrałeś konkurs. Wszyscy na ciebie liczyli. Nie był to jakiś bardzo ważny konkurs. Gdy przegrałeś, ludzie mówili ci, że to w porządku, że przecież nic się nie stało. I właściwie to prawda. To tylko głupi konkurs, ale ty i tak czujesz się źle. I nieważne co inni by powiedzieli, ty ciągle będziesz myśleć, że zawiodłeś.

Dokładnie tak się czuję. Nieważne ile razy bym sobie powtarzał, że mogę już być spokojny, nie będę spokojny.

Mam nadzieję, że Zoe nie będzie ze mną rozmawiać. Oczywiście zauważyłem, że jest w szkole. Oczywiście.

Najwyraźniej jednak nie chciała ze mną rozmawiać, tak samo jak ja nie chciałem gadać z nią. Chyba oboje się obawialiśmy, że Connor magicznym sposobem to zauważy i jeszcze bardziej się wścieknie.

Przez chwilę przez głowę przemyka mi myśl, że może sobie coś zrobił. Zaraz jednak znika, bo przecież Zoe jest tutaj, w szkole. Gdy Connor próbował się zabić, jej również nie było. Więc wszystko w porządku.

No, nie do końca. Gdyby rzeczywiście wszystko było w porządku to Connor byłby w szkole. Dlaczego tak się wściekł? Wiem, że myśli, że zadaję się z nim tylko dlatego, że jest bratem Zoe i to, co wczoraj zobaczył całkiem pasuje do jego teorii, ale naprawdę był tak o to zazdrosny? To znaczy, gdybym był na jego miejscu też pewnie byłbym zły, ale nie chciałbym być sam, nawet jeśli ktoś zadawałby się ze mną tylko ze względu na moją siostrę. Z tym że ja nie mam siostry, tylko przyrodniego pięcioletniego brata, którego nigdy nie spotkałem, ale nie sądzę żeby ktoś zdecydował się ze mną spotykać tylko z tego powodu.

Muszę dziś iść do doktora Shermana. Oczywiście tego nie chcę, ale co tam moje zdanie. List mam w prawdzie napisany (napisałem go w domu, gdybym miał go napisać w szkole, tylko bardziej by mnie to zestresowało), ale jest znowu pełen optymizmu i chęci do życia. Czyli czymś, w co nawet mój terapeuta nie uwierzy. Biorąc jednak pod uwagę, co się ostatnio stało z moim szczerym listem, nie zamierzałem nigdy takiego pisać.

Wstaję od stolika i idę na dalsze lekcje, z których na szczęście wynoszę trochę wiedzy. Dzięki Bogu.

Przez cały dzień nie wymieniam z nikim żadnego słowa, nawet z Jaredem. Mam jednak wrażenie, że zarówno on, jak i Zoe pod koniec lekcji próbują mnie złapać. O ile Zoe zapewne ma do mnie poważną sprawę (pod kryptonimem Connor), o tyle jestem pewien, że Jared tylko bardziej by mnie zdenerwował swoimi komentarzami w stylu ,,Evan i Connor – zakochana para!''. Udaje mi się ich uniknąć i wracam do domu parkiem, tak by nie złapali mnie po drodze, w końce oni mają samochody.

Trochę boję się, że w trakcie drogi zaatakują mnie myśli o Connorze i całej reszcie, ale okazuje się, że udaje mi się nie myśleć.

Dosłownie. Nawet nie zauważam, kiedy docieram do domu. Mama już na mnie czeka w aucie, więc wsiadam do środku razem z plecakiem. Jakie szczęście, że mam w nim list. Chwila. W zasadzie to było głupie, w końcu ktoś mógł go znaleźć. Gdy zdaję sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie mi dziś towarzyszyło, blednę.

× Złamana Ręka × TREE BROSWhere stories live. Discover now