🌳Rozdział 14

236 36 65
                                    

Powrót do szkoły :') a było tak pięknie

Oczywiście w tym rozdziale pojawia się moje marne tłumaczenie i przerobienie Sincerely Me, jakby ktoś nie zauważył

I bardzo dziękuję wszystkim za miłe słowa, nie sądziłam, że komuś tak bardzo spodoba się to, co piszę
---

-Więc nawet tacy śmiertelnicy jak wy potrzebują mojej pomocy - kpi Jared, gdy razem z Connorem podchodzimy do niego.

-Tak, kurwa, oczywiście - mruczy pod nosem Connor, a ja krzywię się, gdy przeklina - Naprawdę nie ma nikogo innego, kto potrafi to zrobić?

-Obawiam się, że z waszym wycofaniem społecznym nikogo takiego nie znajdziecie, ponuraku - oznajmia Jared z promiennym i niezwykle irytującym uśmiechem - A teraz jazda do środa, moje biedne zagubione owieczki.

-Owieczki - powtarzam, marszcząc brwi.

-Ja jestem waszym pasterzem, beze mnie sobie nie dacie rady - wyjaśnia Jared usłużnie.

-W przypowieści była tylko jedna zagubiona owca - mamrocze pod nosem Connor, ale posłusznie wsiada do samochodu Jareda, zajmując tylne siedzenie.

Też jestem zmuszony usiąść z tyłu, ponieważ miejsce pasażera jest zajęte przez podręczniki szkolne i jakieś bibeloty Jareda.

Niestety w tym samochodzie Jared ma władzę absolutną i puszcza na maksymalną głośność muzykę, która nie podoba się ani mi, ani Connorowi.

Żadnemu z nas nie podobało się również to, że potrzebujemy jego pomocy. W przeciwieństwie do samego Jareda, bo gdy o tym usłyszał od razu zaczął się rozpływać w zachwycie i wredocie.

Minęły dwa dni od czasu dnia, w którym miałem ten sen i ani razu się on nie powtórzył. Na szczęście. Może to był tylko jednorazowy wypadek? Byłoby wtedy łatwiej.

Zaczynam już nawet tracić chęć do odkrycia tożsamości tej osoby, bo najzwyczajniej w świecie nie ma to sensu.

A przynajmniej tak sobie wmawiam, bo ciągle ten sen mnie dręczy.

Wolę jednak nie myśleć teraz o tym.

Connor ze zdenerwowaniem ściska brzegi laptopa, który wziął ze sobą. Po dłuższym czasie uzgodniliśmy, że lepiej będzie jeśli to on weźmie komputer.

Auto Kleinmanów jest wystarczająco małe, bym dotykał jego ramienia i wyczuł, kiedy napina mięśnie. Po chwili jednak znowu je rozluźnia, ratując swój laptop przed zgnieceniem. Nie wątpię, że irytacja Connora byłaby zdolna coś takiego zrobić.

Jared powiedział, że przed tym całym fałszowaniem daty, trzeba napisać te listy i, mimo iż powiedziałem, że ja i Connor sobie z tym poradzimy, Jared koniecznie chciał przy tym być.

I tak skończyliśmy we trójkę w samochodzie Jareda, jadąc do biblioteki. Jared szczególnie naciskał na bibliotekę, bo nie chciał, aby ktoś widział go w naszym towarzystwie. Ja nie miałem z tym problemu. Connor również - nie wiedziałem czy to dlatego, że ma kompletnie w nosie Jareda czy przez to, że lubi bibliotekę.

Mój przyjaciel rodziny twierdzi, że zajmie nam to dosyć dużo czasu i kazał mi albo Connorowi wziąć kasę na późniejsze jedzenie.

Nieprzyjemnie głośna muzyka z radia rani moje uszy i nie pozwala myśleć o niczym z wyjątkiem tego, jak bardzo chcę się stąd wydostać. Wyraźnie widzę, że Connor czuje to samo, ale on przynajmniej był wystarczająco mądry, aby wziąć ze sobą słuchawki. Zapewne nie zagłuszają one całkowicie tych jęków, ale napewno pomagają.

Jest piątek po lekcjach. Oboje, Connor i Jared, woleli jechać dzisiaj niż jutro (Jared, bo chce mieć wolny weekend, a Connor bo chce mieć to już z głowy). Zapewne, gdy będziemy wracać będzie już ciemno, ale Jared heroicznie stwierdził, że podwiezie nas na przystanek autobusowy.

× Złamana Ręka × TREE BROSOnde as histórias ganham vida. Descobre agora