– Szybko się przystosowujesz do ludzkiego życia – zauważył Zimer, krocząc obok mnie nie tak wąską ścieżką i zwracając ponownie na siebie moją uwagę. – Przygotowałem się na to, że będziesz bardzo mocno przeżywać rozłąkę z dziczą, a tu proszę, dajesz sobie radę bez większego problemu.

– Też myślałam, że pójdzie mi to o wiele gorzej – przyznałam z westchnięciem i obdarzyłam towarzysza krótkim spojrzeniem. Od niego również biło zmęczenie i najwyraźniej spacer był mu potrzebny tak samo jak mi. – Nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale w niektórych momentach czuję się tak, jakby stanowisko Królowej było stworzone specjalnie dla mnie.

– Czasem tak bywa, że niektórzy rodzą się Władcami. Najwyraźniej ty należysz do tego grona – skomentował, po czym wzruszył beztrosko szerokimi ramionami. – I dobrze.

– Ty też urodziłeś się Władcą? – zapytałam, spoglądając znowu na niego. Wiedziałam, że wkraczałam na niewygodny temat, ale nie zamierzałam się wycofać. Zimer stał się dla mnie kimś ważnym i chciałam go w pełni zrozumieć, między innymi poznając jego przeszłość.

– Dlaczego tak sądzisz? – spróbował wywinąć się od odpowiedzi.

– Jesteś ode mnie rok młodszy, a zdobyłeś całkowite poparcie Rady i zostałeś Alfą watahy, do której wcześniej nie należałeś – odparłam pewnym tonem. – Musi więc być w tobie coś z naturalnego przywódcy.

– Widzę, że nie uniknę tej rozmowy – mruknął z wyczuwalnym niezadowoleniem. – Na pewno chcesz słuchać o mojej przeszłości?

– Wolisz, abym wyciągnęła te informacje od Agentów lub co gorsza pogrzebała w bazie danych? – zaproponowałam z chytrym błyskiem w oku.

– Nie, sam ci powiem – odpuścił od razu i wskazał kamienną ławkę, która stała w pobliżu pośród gęstych krzaków.

Zbliżyliśmy się do niej spokojnym krokiem i usiedliśmy obok siebie, zachowując jednak pewien dystans. Tej nocy chmury nie zakrywały nieba, więc łatwo można było obserwować gwiezdne konstelacje i księżyc po przebytej pełni. Zerknęłam na mężczyznę, który założył nogę na nogę i opadł plecami na oparcie. Ze swoją bladą cerą przypominał mi w tym momencie jedną ze schowanych w ogrodzie rzeźb, ociosanych z jasnej skały. Srebrne światło oblewało jego niemalże nieruchomą sylwetkę przystrojoną w białą szatę z dość dużym rozcięciem na piersi, w którym dumnie prezentował się naszyjnik z fantazyjnie oszlifowany szmaragdem. Kamień ten idealnie pasował do jego toksycznie zielonych tęczówek, uciekających właśnie w dal, by pozwolić umysłowi pogrążyć się we wspomnieniach. Zdziwiłam się, jak łatwo osiągnęłam cel i przekonałam przewodniczącego do opowiedzenia o sobie. On chyba naprawdę musiał mi ufać.

– Nie urodziłem się w dziczy tak jak ty – rozpoczął sam z siebie po chwilowej ciszy. – Moimi rodzicami są arystokraci z rodu Krie. Najgorsze, że moja matka należy do głównej linii i miała, to znaczy nadal ma chorą obsesję na punkcie czystości Mocy w rodzinie. Ogień, ogień i tylko ogień. No i pojawiłem się ja. Pomijając to, że nie przypominałem z wyglądu nikogo z rodzicieli i ich znanych przodków, przyjęto mnie entuzjastycznie. Moje predyspozycje do zostania kimś potężnym było czuć na kilometr. Przeżyłem spokojnie parę lat otoczony luksusami i najdoskonalszymi wychowawcami. Zdążyłem poznać Shadowa, a nawet zainteresowali się mną ówcześni radni. Ale przyszedł około jedenastego roku życia moment, w którym moja Moc zaczęła się ujawniać. Wyobraź sobie teraz reakcję mojej matki na widok mnie zamieniającego się nagle w wilka.

– Bardzo ją to zirytowało? – zapytałam z dziwnym dla mojej osoby współczuciem.

– Na początku jeszcze starała się to zaakceptować, ale prędko ta dobroć jej przeszła – stwierdził z przekąsem, nie zerkając ani razu w moją stronę. – Ojciec nic nie miał do gadania. Odsunięto mnie od majątku i wpływów rodu, zaczęto poniżać i upokarzać. Oczywiście w tajemnicy, aby nikt nie oskarżył ich o okrucieństwo. Nie wiem, jakim cudem to przetrwałem. Chyba tylko dzięki wsparciu Shadowa. Niby on też należy do wielkiego rodu, nawet większego od Krie, ale zawsze stawał po mojej stronie i nie pozwolił, abym dał się zniszczyć. Gdy skończyłem szesnastkę, udało mi się raz na zawsze uwolnić, jak formalnie wydalono mnie z rodziny. Shadow proponował mi, abym przeprowadził się do dworu Dark. Zostałbym tam pewnie ciepło przyjęty, ponieważ jego matka, która obejmuje pozycję matriarchini rodu, mnie naprawdę lubi. Chciałem jednak udowodnić światu, że rodzina nie miała racji, tak mnie traktując. Cudem zostałem włączony do Zity i szybko awansowałem na Alfę. A rok temu Rada się o mnie upomniała i po kilku miesiącach ustanowiła przewodniczącym.

WolfKnightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz