Hades,
Pasowało idealnie. Wkraczając na tereny piekła, choć on jedyny mógł czuć się lżej stąpając po granicy wrogiej dla ludzkości. Miała nadzieję, że będzie jej strażnikiem, który wyprowadzi ją całą z tego chaosu. A jeżeli nie, to zmieni imię przy kolejnym głupcu, który tak jak ona targnie się na samobójstwo. Lub pozostanie bezimienny, jak dotychczas.
Westchnęła poklepując zwierze po łbie.
- Sarah gdzie ? – zapytała, wcześniej rozglądając się po dziedzińcu, który zdążył się już zapełnić liczną gromadą wojskowych. Nicole wraz z Wiktorią wskazały palcem za stajnie, gdzie blond włosa, wraz z kilkoma chłopakami stała oparta o drzewo, wypuszczając z ust pokaźne ilości dymu.
W swoim żywiole, pomyślała machając do przyjaciółki. Po chwili i ona dosiadła swoją klacz, podjeżdżając do reszty.
- Cześć wszystkim! – rzuciła entuzjastycznie. – Nie zgadniecie, co się stało!
- Umieramy z ciekawości. – zironizowała rudowłosa, na co Nicole zachichotała przystawiając dłoń do ust. Sina z chłopakami obok jako jedyni nie zareagowali.
- No to żeby nie trzymać was wszystkich w niepewności, to powiem wam, że mam randkę! – krzyknęła uradowana, niemal podskakując na siodle. Wskazując palcem na wysokiego szatyna wyszczerzyła zęby, a jej blond loki związane tasiemką rozwiał delikatny wiatr. – Z tamtym przystojniakiem. – powiedziała z dumą.
- Najpierw przeżyj tą wyprawę. – rzuciła oschle Sina, po czym ruszyła przodem, zostawiając w tyle zmieszanych towarzyszy.
***
Donośne dudnienie dzwonów rozbrzmiało w całej okolicy, obwieszczając nadejście kolejnej wyprawy, do której pozostało zaledwie kilka minut. Ptaki wzbijając się do lotu, przeszyły błękitne niebo. Po ulicy w takt szumiącego wiatru potoczyły się zwiędłe liście, a promienie wychylającego się słońca zza chmur rozświetliły główną drogę w Karaness. Tętent kopyt, rżenie koni potrząsających dostojnie łbami, oraz okrzyki tutejszych mieszczan zdawały się ze sobą mieszać, tworząc wokół harmider. Żołnierze stali w najwyższej gotowości, odziani w wojskowe mundury z powiewającymi pelerynami, mając na plecach Skrzydła Wolności. Uzbrojeni po zęby z wysoko uniesionymi głowami, kroczyli miarowym tempem na swoich wierzchowcach. Po ulicach na masywnych kołach powoli toczyły się wozy z zaopatrzeniem.
Sina wraz z resztą towarzyszy maszerowała na tyłach zgromadzenia, instynktownie przejeżdżając wzrokiem po gapiach krzyczących i wiwatujących na cześć bohaterów. Przez chwilę miała wrażenie, że stojąca i przyglądająca im się trójka dzieciaków w tłumie, była niemal lustrzanym odbiciem Raven i jej rodzeństwa z za czasów dzieciństwa. Szybko jednak strząsnęła te myśl, gdzieś w kąt wyprostowując plecy.
- Patrzcie! To Zwiadowcy!
- Nasi prawdziwi bohaterzy!
- Ale super wyglądają!– krzyknęła mała czarnowłosa dziewczynka, mająca na oko może z dziewięć lat. Ubrana była w starą, obszarpaną płócienną sukienkę o wyblakłym kolorze czerwieni. Trzymając za rączkę młodsze rodzeństwo, swoimi lśniącymi błękitnymi oczami wpatrywała się w żołnierzy, jak w najświętszy obrazek . Jej uśmiech pomimo braku kilku zębów, wyrażał najszczerszy podziw i zachwyt. Sina spojrzała na dziewczynki uśmiechając się ciepło i czule, by po chwili odwrócić od nich wzrok, ściągając ciemne brwi. Zaciskając usta na powrót przybrała buntowniczy wyraz twarzy.
Dla nich jesteśmy bohaterami, pomyślała. Kim w takim razie jesteśmy dla siebie?
Wojownikami, szaleńcami, czy mięsem armatnim?
ŞİMDİ OKUDUĞUN
Ostatnia misja
Hayran KurguMarzenia często nie idą w parze z rzeczywistością. Dzieli je cienka i jakże niezatarta granica, gdyż życie pisze różne scenariusze. Ten z pewnością pisany był ręką autora, który miał parszywe poczucie humoru, bo zamiast w korpusie Zwiadowczym, wylą...
Rozdział 25 Wyprawa za mury cz. 1 „Przedsionek Piekła"
En başından başla