Rozdział 25 Wyprawa za mury cz. 1 „Przedsionek Piekła"

En başından başla
                                    

Hades,

Pasowało idealnie. Wkraczając na tereny piekła, choć on jedyny mógł czuć się lżej stąpając po granicy wrogiej dla ludzkości. Miała nadzieję, że będzie jej strażnikiem, który wyprowadzi ją całą z tego chaosu. A jeżeli nie, to zmieni imię przy kolejnym głupcu, który tak jak ona targnie się na samobójstwo. Lub pozostanie bezimienny, jak dotychczas.

Westchnęła poklepując zwierze po łbie.

- Sarah gdzie ? – zapytała, wcześniej rozglądając się po dziedzińcu, który zdążył się już zapełnić liczną gromadą wojskowych. Nicole wraz z Wiktorią wskazały palcem za stajnie, gdzie blond włosa, wraz z kilkoma chłopakami stała oparta o drzewo, wypuszczając z ust pokaźne ilości dymu.

W swoim żywiole, pomyślała machając do przyjaciółki. Po chwili i ona dosiadła swoją klacz, podjeżdżając do reszty.

- Cześć wszystkim! – rzuciła entuzjastycznie. – Nie zgadniecie, co się stało!

- Umieramy z ciekawości. – zironizowała rudowłosa, na co Nicole zachichotała przystawiając dłoń do ust. Sina z chłopakami obok jako jedyni nie zareagowali.

- No to żeby nie trzymać was wszystkich w niepewności, to powiem wam, że mam randkę! – krzyknęła uradowana, niemal podskakując na siodle. Wskazując palcem na wysokiego szatyna wyszczerzyła zęby, a jej blond loki związane tasiemką rozwiał delikatny wiatr. – Z tamtym przystojniakiem. – powiedziała z dumą.

- Najpierw przeżyj tą wyprawę. – rzuciła oschle Sina, po czym ruszyła przodem, zostawiając w tyle zmieszanych towarzyszy.

***

Donośne dudnienie dzwonów rozbrzmiało w całej okolicy, obwieszczając nadejście kolejnej wyprawy, do której pozostało zaledwie kilka minut. Ptaki wzbijając się do lotu, przeszyły błękitne niebo. Po ulicy w takt szumiącego wiatru potoczyły się zwiędłe liście, a promienie wychylającego się słońca zza chmur rozświetliły główną drogę w Karaness. Tętent kopyt, rżenie koni potrząsających dostojnie łbami, oraz okrzyki tutejszych mieszczan zdawały się ze sobą mieszać, tworząc wokół harmider. Żołnierze stali w najwyższej gotowości, odziani w wojskowe mundury z powiewającymi pelerynami, mając na plecach Skrzydła Wolności. Uzbrojeni po zęby z wysoko uniesionymi głowami, kroczyli miarowym tempem na swoich wierzchowcach. Po ulicach na masywnych kołach powoli toczyły się wozy z zaopatrzeniem.

Sina wraz z resztą towarzyszy maszerowała na tyłach zgromadzenia, instynktownie przejeżdżając wzrokiem po gapiach krzyczących i wiwatujących na cześć bohaterów. Przez chwilę miała wrażenie, że stojąca i przyglądająca im się trójka dzieciaków w tłumie, była niemal lustrzanym odbiciem Raven i jej rodzeństwa z za czasów dzieciństwa. Szybko jednak strząsnęła te myśl, gdzieś w kąt wyprostowując plecy.

- Patrzcie! To Zwiadowcy!

- Nasi prawdziwi bohaterzy!

- Ale super wyglądają!– krzyknęła mała czarnowłosa dziewczynka, mająca na oko może z dziewięć lat. Ubrana była w starą, obszarpaną płócienną sukienkę o wyblakłym kolorze czerwieni. Trzymając za rączkę młodsze rodzeństwo, swoimi lśniącymi błękitnymi oczami wpatrywała się w żołnierzy, jak w najświętszy obrazek . Jej uśmiech pomimo braku kilku zębów, wyrażał najszczerszy podziw i zachwyt. Sina spojrzała na dziewczynki uśmiechając się ciepło i czule, by po chwili odwrócić od nich wzrok, ściągając ciemne brwi. Zaciskając usta na powrót przybrała buntowniczy wyraz twarzy.

Dla nich jesteśmy bohaterami, pomyślała. Kim w takim razie jesteśmy dla siebie?

Wojownikami, szaleńcami, czy mięsem armatnim?

Ostatnia misjaHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin