Rozdział 20 „ Dług wdzięczności"

Start from the beginning
                                    

- A tam, to tylko miesiąc szorowania kibli w zamkowej twierdzy. Łatwizna.

Sina uniosła brwi.

- Szczoteczką do zębów. – poprawiła ją.

Summer skrzywiła się, patrząc z wyrzutem na swoją towarzyszkę.

- Nie musiałaś mi przypominać. – burknęła pod nosem. Sina prychnęła idąc w kierunku zamku.

- Trzeba było okiełznać swoje emocje a nie robić burdę na cały Garnizon. – warknęła na nią przystając. Sarah przewróciła oczami. Ruszyły ponownie.

- Ja cie broniłam wyobraź sobie.

- Przed kim niby ? przed całym światem? – zapytała z drwiną w głosie.

- Przed tym pieprzonym Korpusem z nieklometetywnymi Dowódcami na czele.

- „Niekompetentnymi" jak już. - poprawiła ją, wchodząc do zamkowej twierdzy.  Od razu poczuła jak temperatura spada a chłód korytarzy daje się we znaki, gdyż na jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Odwijając rękawy koszuli zarzuciła na ramiona kurtkę od munduru.

- Jak zwał, tak zwał. – rzuciła wielce obrażona Sarah, dorównując jej kroku – W każdym razie, nie pozwolę, by coś ci się stało.

- Ja sobie poradzę. Martw się o siebie. – odpowiedziała brunetka wymijając przyjaciółkę.

- Hej! Dokąd idziesz?! Jeszcze nie skończyłyśmy rozmawiać! – krzyknęła szmaragdowo oka za oddalającą się Dziewczyną.

Odpowiedziała jej cisza i szum wiatru błąkającego się po korytarzach.

***

Podziemne miasto w Stohess.

Ciasno związany sznur niebezpiecznie wrzynał się w skórę, zdzierając ją i powodując piekące krwawe rany. To jednak nie przeszkodziło Nero, by próbować swoich sił dalej, by wydostać się z ciemnej piwnicy, do której siłą wrzucono go wczorajszego dnia, a może nocy ? bo sam już nie był pewien jaka pora jest obecnie. Wszystko tutaj było spowite w cieniu. Jego wzrok zaczął powoli przyzwyczajać się do ciemności a słuch do przenikliwej ciszy, którą gdzieś na piętrze zagłuszały rozmowy sprawców napaści. Przekrzykiwali się wzajemnie, nie dając sobie dojść do słowa, co tylko bawiło Vanettiego.

- Jak to kurwa nie wiesz gdzie on jest?! Ten Sukinsyn z dołu nic ci nie powiedział?! – wrzeszczał siwowłosy mężczyzna w starym spranym kaszkiecie, trzymając w jednej ręce naładowany rewolwer, druga natomiast była szczelnie obandażowana. Jej zwitek kończył się na linii nadgarstka, dalej widniała pusta przestrzeń w której powinna być dłoń. – Masz go przycisnąć. Zrozumiałeś?! Nie spocznę, dopóki nie dorwę Laguse w swoje ręce. Skurwiel, zapłaci mi za odcięcie ręki! – zazgrzytał zębami spluwając z pogardą na ziemie resztkami tytoniu.

- Dzieciak nie chce gadać. Biłem go ile wlezie.

Blask metalu zalśnił w oliwnej lampie, stojącej nieopodal na drewnianym kredensie.

- Może czas przejść do bardziej radykalnych metod. – mafiozo w kaszkiecie z cygarem w ustach uśmiechnął się podle, podsuwając duży rzeźnicki nóż młodziakowi, który spojrzał na niego z przestrachem.

- Jest Pan pewny ? Nie mieliśmy przypadkiem go tylko nastraszyć?

Mężczyzna w kaszkiecie prychnął a fajka w jego ustach drgnęła. Zaciągając się tytoniem wypuścił kłęby dymu.

- Ten pieprzony Lagusa też miał zamiar mnie tylko nastraszyć ? – zapytał z gniewem w głosie, unosząc zabandażowanego kikuta na wysokości swojej twarzy. Młody Mafiozo pokiwał głową.

Ostatnia misjaWhere stories live. Discover now