~26~

210 12 3
                                    

    Mój wzrok z powrotem padł na martwego agenta, który zdołał mnie zranić w ramię. Spojrzałam na moje ubranie, które teraz kompletnie nie przypominało tego co zakładałam wychodząc z dziewczynami. Sukienka była cała poszarpana i zakrwawiona zaś na moich nogach była tylko jedna balerina, drugą musiałam zgubić gdzieś podczas walki. Dlatego też pozbyłam się również i tej. Zlustrowałam jeszcze uważnym wzrokiem moje rany, ale żadna nie wydawała mi się na tyle poważna aby ją opatrywać. Jedynie ta na ramieniu wciąż krwawiła, więc oderwałam kawałek materiału z mojej poszarpanej sukienki i owinęłam nim ranę.

    Pomału podtrzymując się ściany starałam się wstać. Kiedy po paru próbach w końcu mi się to udało.Zaczęłam zbierać z ziemi pistolety i amunicję, która już na pewno nie przyda się osobą leżącym przede mną. Wiedziałam, że mam mało czasu więc zgarnęłam co było mi potrzebne w tym czarną bejsbolówkę, która służyła mi do podtrzymywania włosów aby nie wchodziły mi do twarzy i udałam się w drogę powrotną przez zaułki. 

   Jednak już po pięciu minutach usłyszałam szybkie kroki kierujące się w moją stronę. Szybko schowałam się za zakrętem czekając na nadchodzących przeciwników, których życie wraz ze spotkaniem mojej osoby zamienia się właśnie w piekło dokładnie tak samo jak moje dawno temu.


***

   W tym samym czasie w Avengers Tower grupa bohaterów czekała na jakieś wieści od ich koleżanki Natashy, w między czasie starając się namierzyć położenie ich nowego członka rodziny.

-U mnie nic, a u was? -Zapytała rudowłosa kobieta, która wpadła do sali ledwo łapiąc dech.Wyglądała jak siedem nieszczęść, na jej ciele było pełno mniejszych i większych ran lecz w tym momencie najmniej ją to interesowało.

-Nic! Jak Boga kocham, trzeba było jej kupić telefon ale wszczepić GPS! Byłoby łatwiej! - Wykrzyknął wkurzony Tony kiedy po raz kolejny Jarvis oznajmił, że nic nie znalazł.

-Uspokój się Stark! Da sobie radę jest silna. - Rzekł uspokajająco Steve.

-Owszem jest silna ale to pieprzona Hydra! Ludzie, sami wiecie jak ona reaguje jak ktoś tylko wypowie tą nazwę a co dopiero mam mówić o konfrontacji z nimi. Zresztą tonie mnie powinieneś teraz uspokajać. - Odrzekł głęboko oddychając i wskazując palcem w stronę zdenerwowanego łucznika,który krążył po pokoju od czasu kiedy do wieży wpadła przerażona Wanda informująca ich co się wydarzyło na ich babskim dniu.

-Clint? - Zapytał lekko zaniepokojony Steve.

-Idę jej szukać. - Odparł szatyn ignorując kompletnie przyjaciela, który spojrzał na niego jak na wariata..

-Gdzie? Clint, my nawet nie wiemy gdzie jest! - Zdenerwował się zatrzymując łucznika tuż przy drzwiach wyjściowych z sali.

-Muszę ją znaleźć. Obiecałem zawsze jej pomóc! Zawsze, Steve! A teraz tkwię tutaj i nic nie mogę zrobić kiedy ona jest tam zupełnie SAMA! - Zdenerwowany łucznik uderzył w ścianę niedaleko blondyna.

-Mimo to nie pozwolę ci krążyć po mieście w takim stanie. - Oznajmił kładąc przyjacielowi rękę na ramieniu.

-Wierzę w nią i ty raczej też.Prawda? - Spojrzał w jego oczy.

-Zawsze. - Odparł wytrzymując spojrzenie blondyna.

-I tak trzymaj Legolasie a teraz.Jarvis, przeskanuj jeszcze raz miasto, trzeba znaleźć naszego rodzynka. - Krzyknął Tony odwracając się w stronę monitora gdzie była wyświetlona mapa miasta.


***

   Opierając się dłońmi na kolanach starałam się unormować oddech. W dalszym ciągu tkwiłam w jakimś ślepym i obskurnym zaułku, gdzie przed chwilą pod moimi nogami przebiegł szczur. Od rozstania z dziewczynami minęło już dobrych kilka godzin, przez które zdążyłam spotkać się z oddziałami Hydry jakieś pięć razy. Na mojej skórze można było zobaczyć pełno nowych ran mimo iż nie poważnych.

    Wyprostowałam się przelatując szybko wzrokiem po zaułku szukając zagrożenia. Kiedy takowego nie znalazła skierowałam się po raz enty tego dnia w stronę wyjścia którym mogłabym bezpiecznie dostać się do wieży. Na mojej drodze nie pojawiło się więcej agentów a kiedy ujrzałam wyjście na główną ulicę, która już pomału przestawała tętnić życiem ze względu na coraz to późniejszą godzinę, na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech.Starałam się trzymać cienia aby nie zwracać zbytniej uwagi na moje obszarpane i zakrwawione ubranie chociaż podejrzewam, że nie tylko ono przyciągało by zbytnią uwagę.

    Moje nogi bolały coraz bardziej i odmawiały mi posłuszeństwa. Rany też dawały mi się we znaki. Avengers Tower majaczyło mi za innych budynków. Tak mało zostało mi do przejścia. Już widzę wejście do budynku. Znowu będę bezpieczna. Chociaż na chwilę. Zobaczę uśmiechniętych bohaterów. Weszłam do środka. Będę się kłóciła z Pietrem i Clintem o jedzenie. Weszłam do windy. Już za chwilę.

-Clary? - Usłyszałam w windzie głos.

-Witaj Jarvis. Możesz powiedzieć reszcie, że wróciłam. - Winda zamknęła się za mną z cichym dźwiękiem ruszając tym samym na górę w akompaniamencie dźwięków AC/DC.

a/n

Ilość słów - 741

Tak więc wlatuje kolejny, krótszy od poprzedniego no ale cóż. Grunt, że jest! :P 

Bo jestem tylko Cieniem (Avengers FF)Where stories live. Discover now