~2~

560 23 0
                                    

-Jak to się stało? - Jedno zwykłe zdanie, wyrażające troskę. Tak odmienne w mojej szarej rzeczywistości.

-Złe lądowanie. -Odpowiadam pewnie, lecz mój głos brzmi cicho i słabo. Jestem zmęczona, mój oddech już się unormował mimo tego słyszę jak moje serce łomocze. Strach mnie paraliżuje ale staram się tego nie okazywać. Widzę że mężczyzna przede mną jest inny i nie stara się mnie skrzywdzić mimo to boje się, że zaraz zabiorą mnie z powrotem do mojego więzienia.

-Rozumiem, powinnaś bardziej uważać. - Cisza jaka nastała po wypowiedzeniu tych słów była ciężka wręcz namacalna. Bardziej uważać – słowa przesiąknięte troską jednak tak nieznaczące nic w tym ponurym świecie. Owszem mogłam, mogłam też nie uciekać i przestać biec po spotkaniu na polanie. Mogłam mimo iż tego nie zrobiłam. Teraz nie wiem czy tego żałować czy nie. Moje nogi nie nadają się do użytku są ciężkie, obdrapane i nie słuchają moich poleceń.Jestem zdana na łaskę tego okrutnego świata.

-Kim jesteś? - Pytam starając się nie jąkać. Pytanie to krążyło w mojej głowie odkąd tylko go zobaczyłam. Kim jest i dlaczego się mną interesuje? Dlaczego nie zostawi mnie samej. Powinien, tylko na to zasługuję. Na samotność, nie na współczucie czy pomoc nie ja,ON tak ale nie ja.

-Clint Barton, ale mówią na mnie Hawkeye. A ty? Jak się nazywasz?

-Clary, tylko Clary. - Bo jak mam podać nazwisko jak go nie pamiętam, lub nawet go nie mam.

Moja historia mieści się tylko w pięciu latach. Nie pamiętam nic przed nimi. Kim byłam? I gdzie powinnam teraz być? Nic. Moi oprawcy sami starali się wymazać mi wspomnienia, nie chcieli nawet słyszeć tego iż ich nie posiadam. Tyle bólu i łez wylanych podczas tego zabiegu aż po pewnym czasie zrobiło się to po prostu monotonne. Z nudów zaczynałam myśleć, aż w końcu liczyć – „207". Dokładnie tyle razy zabierali mnie na zabieg i dokładnie tyle razy im się on nie udał.

-W takim razie miło mi cię poznać Clary. Jak się tutaj znalazłaś? - Powinnam skłamać czy wyrzucić z siebie tę informację? Nie mam nic do stracenia oprócz mojego nic nie wartego życia.

-Uciekłam.

-Od Hydry? - Jedno wypowiedziane słowo. Tylko jedno a moje mięśnie napinają się do granic możliwość, moja głowa opadła w dół, oczy zamknęły się a moje dłonie zacisnęły mocno w pięści wbijając boleśnie paznokcie w skórę. Czekałam, tylko czekałam na ból jaki niesie samo to jedno słowo, ale on nie nadchodził. Poczułam delikatny dotyk na moim podbródku podnoszący moją głowę do góry, nie sprzeciwiłam się za samą próbę już czułabym ból na moim ciele.

-Otwórz oczy. - Delikatny ton głosu przebił się przez mój umysł, wyrywając mnie z koszmaru jakim stało się moje życie, moje wspomnienia. Otwarłam delikatnie oczy skupiając wzrok na postaci przede mną. Łucznik patrzył mi głęboko w oczy starając się utrzymać ze mną kontakt. Teraz mogłam być pewna. Jego oczy wyrażały troskę, o mnie? To takie niecodzienne.

-Nie musisz się bać, nie jestem z Hydry. Jesteś już bezpieczna. - Bezpieczna, to słowo było takie nierealne lecz tak pasujące do ostatnich sytuacji jakie się tutaj wydarzyły. Nie powinnam ufać, już raz się na tym przejechałam. Jednak coś uparcie mi mówi, że mogę mu zaufać a nawet powinnam.

-Dlaczego? - Jego wyraz twarzy zamienił się w zaskoczony.

-Dlaczego tutaj jesteś? -Zmieniłam lekko pytanie aby teraz zrozumiała jego sens.

-Przylecieliśmy zniszczyć tutejszą bazę Hydry. - Odpowiada, mimo iż nie jest to dla mnie odpowiedzią.

-Nie, dlaczego jesteś teraz tutaj ze mną a nie tam?

-Ponieważ teraz nie powinnaś być sama, nikt nie powinien. - Zaskoczyła mnie jego odpowiedź. Zawsze byłam sama mimo iż otoczona różnymi osobami,byłam tylko ja, a teraz?

-Mi to nie przeszkadza... 

-Nie mów tak. - Przerwał mi.  -...przyzwyczaiłam się już, że jestem sama. - Spojrzał na mnie współczującym wzrokiem.

-A nie powinnaś. - Może nie powinnam lecz nie mi o tym decydować.

-Nic na to nie poradzę.

-Ja mogę spróbować. -Moje oczy gwałtownie się rozszerzyły na te słowa. Może? Pewnie że może, pytanie brzmi raczej dlaczego? Nie jest mi nic winien, on mnie nawet nie zna. Jestem tylko jedną obcą i nic nieznaczącą osobą na tym świecie. Więc dlaczego to powiedział?

-Więc jak Clary? Spróbujemy to zmienić?

-Ja... - Starałam się ułożyć jakieś poprawne zdanie, lecz jak na złość nic mi nie wychodziło.

-Pozwól sobie pomóc Clary. Sprawię, że znów będziesz bezpieczna i nie będziesz się musiała o nic martwić. Co ty na to? Zaufasz mi? - Czy mogę mu zaufać? Nie!Tak? Już nic nie wiem. Mój umysł aż krzyczy aby się nie zgadzać mimo to serce mówi mi co innego. ON kiedyś kazał mi słuchać głosu serca mimo iż jak to ujął „Brzmi tandetnie ale pomaga". Kiwam lekko głową w stronę łucznika i nie żałuję tej decyzji kiedy jego twarz przyozdabia szeroki uśmiech.

-Więc chodź Clary, pora byś zaczęła znowu żyć.

a/n
Ilość słów - 768

Witam was w 2 rozdziale naszej opowieści. Historia rozwija się małymi kroczkami ale jednak rozwija :D. Pojawiła się już "Książka", w której będę informować was o datach publikacji, opóźnieniach, konkursach, dziale pytań itd. Zapraszam was więc do "Niezbędnika Czytelnika" i do zobaczenia w kolejnym rozdziale!

Bo jestem tylko Cieniem (Avengers FF)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz