~12~

303 17 3
                                    

-Gotowa?

-Pewnie.

   Posłałam w ich stronę uśmiech.Całą trójką wsiedliśmy do windy aby zaraz wylądować na parkingu. Dziewczyny skierowały się do pięknego czerwonego Maserati. Skąd to wiem? Oto jest pytanie, widocznie kiedyś znałam się na autach, a może wciąż znam? Mniejsza. Nie zwlekając więcej wsiadłam na tylne siedzenie i zapięłam pasy.

   Cała przejażdżka minęła nam w miłej atmosferze, a dziewczyny w szczególności Natasha nie poruszały tematu mojego zachowania na śniadaniu. Zaparkowałyśmy pod wielkim budynkiem, który okazał się galerią handlową. Na twarzach dziewczyn pojawiły się uśmiechy i niebezpieczne błyski w oczach. W tym momencie zrozumiałam o co chodziło Clintowi z tym poligonem, ale nie obędzie się on w wieży jak zakładano na początku ale tutaj i to ja będę musiała to jakoś przetrwać.Powolnych krokiem zmierzałam w stronę wejścia.

Wchodząc miałam wciąż złe przeczucia, ale po pierwszych pięciu minutach stwierdziłam, że nie jest źle, po kolejnych że przeżyję a po następnych zrozumiałam, że moje obawy były bardzo niesłuszne. Dziewczyny wybierały mi ciuchy, podchodzące pod mój gust za co byłam im bardzo wdzięczna chociaż czasami musiałam je przekonywać, że nie widzę się w czymś. Jedynie czego nie potrafiłam im wybić z głowy, to kosmetyki. Dlatego teraz zmierzałyśmy do ich raju chemicznego a mojego piekła.

    Nagle przede mną przebiegła uśmiechnięta blondynka a ja widząc jej twarz zatrzymałam się w pół kroku.Czułam jak moje wszystkie mięśnie się napięły, a do mojej głowy wkradała się panika. Wszędzie rozpoznałabym tą twarz, w końcu tyle razy widziałam ją, tyle razy każdego dnia. Ale jak to możliwe? Nie powinno jej tu być. Nie wiedziała, nikt nie wiedział z nich, że tu jestem.

    Powoli przełknęłam ślinę niwelując gulę w gardle jaka pojawiła się kradnąc mój głos i ruszyłam w stronę dziewczyn, które oddalały się ode mnie z każdą minutą jaką poświęciłam zabijaniu demonów nawiedzających mój umysł.Zrównałam się z nimi przybierając na twarz tak dobrze mi znaną maskę. Z uśmiechem słuchałam dziewczyn, które zawzięcie mówiły mi ile jeszcze sklepów mamy do odwiedzenia.

    Sekundy zamieniały się w minuty, a te w godziny, coraz bardziej męczyło mnie to bezustanne przymierzanie rzeczy, słuchanie o trendach oraz chodzenie z torbami, które obijały mi się boleśnie o nogi. Jednakże w końcu nawet Natasha z Wandą się zmęczyły, poszłyśmy więc do kawiarni zamawiając shake'y. 

    Opowiadały mi o swoich misjach i śmiesznych sytuacjach z wieży. Trzeba przyznać, że już od dawna się tak nie śmiałam.Wszystko było dobrze – dziewczyny opowiadały a ja ich słuchałam.W pewnym momencie moją uwagę przykuła postać wysokiej blondynki i bruneta siedzącego obok niej.

JAK!?

Jak do tego doszło?Dlaczego oni tutaj są? Dlaczego!? To dla mnie za dużo. Przeprosiłam dziewczyny mówiąc, że muszę do toalety. Muszę ochłonąć.Wchodzę do środka – jest pusto. Odkręcam kran i chłodną wodą przemywam swoją twarz, starając się uporządkować galopujące myśli.

-No proszę kogo my tu mamy?- Zastygam w bezruchu a panika ogania mój umysł. Czuję się jakby cały świat w tym jednym momencie zwolnił. Odwracam się i mimo iż mijają tylko sekundy dla mnie to cała wieczność aż zobaczę ich twarze wykrzywione w pogardzie. Przede mną stoi blondynka z brunetem, których dzisiaj widziałam obok siebie a jako obstawę mają dwóch innych mężczyzn.

Amber i Tom King.Małżeństwo, zawsze razem. Z zawodu lekarze i naukowcy. Dla mnie psychopaci. Dwie osoby które widziałam w swoim życiu tysiące razy. W białych kitlach ze strzykawkami napełnionymi tylko sobie znaną substancją. Ich twarze obserwujące mój każdy ruch, każdy najmniejszy oddech czy zawahanie. 

   Dla nich byłam... NIE! Wciąż jestem obiektem testowym, śmieciem, jedyny pożytek jaki ze mnie mieli to, to że było na kim sprawdzać te świństwa. Mój organizm przyjął już hektolitry tego. Gdy znalazł mnie Clint byłam pewna,że już ich więcej nie zobaczę. Teraz stoję przed nimi, nie mogąc się ruszyć ani oddychać. Na ich twarzach widnieją kpiące uśmieszki.

-Czyż to nie nasza kochana przyjaciółka? - Widzę jak podchodzi do mnie jeden z nieznanych mi dotąd osiłków i już po chwili czuję koszmarny bój w brzuchu,przez co opadam na zimną posadzkę.

-Jak się tutaj znalazłaś?- Blondynka podchodzi do mnie i pociąga moją głowę do góry za włosy. Krzywię się z bólu, ale nie odzywam się. Nie mogę im nic powiedzieć szczególnie o dziewczynach, które na mnie czekają w kawiarni. Sprawiam im za dużo kłopotu. Za dużo.

-Spytałam się coś ciebie!- Amber szarpie mnie za włosy. Zaciskam zęby, aby nie krzyknąć z bólu.

-Nie chcesz mówić to nie i tak nam nic to nie da. - Blondynka puszcza mnie a ja padam z powrotem na kafelki. Koniec? Sekundę po moim pytaniu pełnym nadziei czuję ból w okolicach brzucha.

   To jeden z tych osiłków kopie mnie pozbawiając tchu. Zadaje mi ból nie zważając na moje jęki i prośby. Widzę jak małżeństwo stoi od nas parę kroków dalej śmiejąc się i rozmawiając jak gdyby nigdy nic, zaś do mnie podchodzi drugi osiłek i razem ze swoim kolegą zaczyna mnie kopać po żebrach, brzuchu i rękach którymi staram się zasłonić twarz.Z moich oczu kapią łzy a z ust wydobywają się jęki bólu. Proszę niech to się skończy...

Ból zanika, przestali mnie kopać otwieram lekko oczy spoglądając na nich. W moją głowę zostaje wymierzona broń, a ja zamieram. Na twarze całej czwórki wpełzły złośliwe uśmiechy.

-Takie śmiecie jak ty nie zasługują na śmierć, ale jako, że jesteśmy z natury dobrymi ludźmi to ci pozwolimy i pomożemy pożegnać się z tym światem. -Zamykam oczy, kuląc się bardziej. Czekam na huk wystrzału i ból który przyniesie mi ukojenie. Jednak nic takiego się nie dzieje,mimo to czekam. 

    Słysze huk, ale nie wystrzału tylko głuche uderzenie czegoś o posadzkę. Do mojej skóry zaczęła przylegać jakaś ciecz. Otwieram oczy patrząc co to jest. Szkarłat. Podrywam się na równe nogi, cofając się do najbliższej ściany byle dalej od szkarłatnej cieczy. Na posadzce przede mną leżą cztery ciała skąpane we własnej krwi. Wszystkie twarzą moich oprawców są wykrzywione w bólu ale ich oczy wyrażają pustkę. Nie żyją. Ale jak? Nikogo tu oprócz mnie nie ma, a to na pewno nie ja!

     Podchodzę krok bliżej a kiedy widzę przyczynę krwawej powodzi, cofam się znów o krok tak że opieram się plecami o ścianę i zjeżdżam po niej w dół. U każdej z nieżywych osób widzę ranę wielkości pięści, która przechodzi na wylot ich brzuchów tworząc dziurę.Widok ich pustych oczu skierowanych na mnie dobija mnie psychicznie,tworząc plamki przed oczami i zabierając oddech. Oddaję się niemocy jaka mnie obejmuję.

Mam dość! Dlaczego do tego doszło!?

a/n

Ilość słów - 1055

Witam was w kolejnym rozdziale :D Troszkę się porobiło prawda? Nasza Clary jest w niezłych tarapatach i ciekawe jak się z nich wykaraska. Niestety to dopiero w kolejnym rozdziale :P Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba <3 Do zobaczenia!

Bo jestem tylko Cieniem (Avengers FF)Where stories live. Discover now