~18~

252 16 0
                                    

   Towarzysząca mi cisza była dla mnie ukojeniem po sytuacji sprzed paru chwil. Czułam się koszmarnie krzycząc na ludzi którzy mi pomogli i okazali wsparcie. Wiedziałam jednak, że wina nie leży całkowicie po mojej stronie ale też po ich, a największą część w tym wszystkim zabierała Hydra.Zamknęłam oczy próbując odizolować się od samotności jaką teraz czułam.

   Trzeba przyznać, że przez te parę nic nieznaczących dni przywiązałam się jakoś do wesołej gromadki Avengers. Ze stanu odrętwienia wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi.Przekrzywiłam lekko głowę w tamtą stronę aby móc spojrzeć kto do mnie znowu przyszedł. W moją stronę zmierzał agent Barton a na jego twarzy widniał niepewny uśmiech, jakby się bał że znów zacznę krzyczeć. Jednak jestem pewna, że tak by się nie stało,nie miałam już siły na krzyki i dalsze kłótnie. Najchętniej zasnęłabym teraz i już się nie budziła.

-Jeżeli zamierzasz dalej na mnie krzyczeć, to sobie daruj. Nie mam na to już siły. -Oznajmiam mu zanim zacznie cokolwiek do mnie mówić. Po raz kolejny zamykam oczy i czekam aż Clint choć w małym stopniu uszanuje moje zdanie. Alenie słyszę kroków ani dźwięku zamykanych drzwi. Zamiast tego słyszę ruch po mojej lewej.

-Nie zamierzam się kłócić Clary a raczej przeprosić. Miałaś rację nie powinienem wypowiadać się na temat, o którym nie mam pojęcia. Dlatego przepraszam. Zmusiłem cię do powiedzenia tego wszystkiego. Znów płakałaś, znów zostałaś zraniona mimo iż obiecałem, że ci pomogę, że będziesz szczęśliwa.

-To ja powinnam przepraszać...-Spojrzałam na niego smutnym wzrokiem. W jakimś stopniu cieszyłam się, że Clint jednak przyszedł, a nawet mnie przeprosił. Lecz ja tego tak naprawdę nie potrzebowałam.

-...poza tym, to właśnie dzięki tobie w końcu wykrzyczałam co leży mi na sercu od bardzo dawna.Chociaż nie rozumiem twojego uporu co do mojego szczęścia. Bardzo ci dziękuję Clint. -Postałam w jego stronę nieśmiały uśmiech.

-Czyli w jakimś stopniu jednak ci pomogłem. Posłuchaj mnie Clary to co nam powiedziałaś. To nieprawda. Nie jesteś śmieciem i nie jesteś bezużyteczna wiele ludzi zyskuje na samej twojej obecności...

-Co? - Spojrzałam na niego nic nie rozumiejąc.

-...cała nasza drużyna już zaakceptowała się jako jej nowego członka. Jesteś naszym nowym członkiem rodziny. Oczywiście jeśli się zgodzisz to mamy dla ciebie pokój na stałe. Zamieszkasz z nami a my będziemy cię wspierać i postaramy się odmienić twój pogląd na świat i swoje życie. Pytanie tylko czy chcesz? -Znowu to pytanie. Już drugi raz mi je zadaje a ja drugi raz chce odpowiedzieć twierdząco. Może moją rację i nie jestem tylko zepsutą zabawką. Nie wiem. Już nic nie wiem i niczego nie jestem pewna.

-Nie wiem. -Mówię to, tak po prostu wypowiadam te dwa słowa. Mam nadzieję, że chociaż on znajdzie ukryty przekaz którego sama nie dostrzegam.

-Muszę być pewny Clary. Nie chcę robić nic wbrew twojej woli. A nawet jeśli naprawdę nie wiesz co robić to moim zdaniem nie powinnaś się poddawać, ani teraz ani nigdy. Powinnaś żyć dalej, a w tym ci pomożemy. -Wbrew mnie? Nie poddawać się? Dlaczego ludzie tak bardzo się od siebie różnią,w Hydrze już dawno byłabym wleczona gdzieś gdzie nie chcę, więc dlaczego oni są tacy inni. Dlaczego oni dają mi wybór? Dlaczego tylko ja tego nie rozumiem?

-Naprawdę nie potrafię ci odpowiedzieć Clint. Nie umiem. Ja już nic nie wiem. -Znowu to samo po moim policzku znów spływa gorzka łza. Nie chce tak żyć! Mam już dość płaczu.

-Rozumiem... w takim razie czy możesz w tej sprawie zdać się na mnie? -Patrzę na Clinta i nie wiem co powiedzieć. Czy mogę mu zaufać w tej sprawie. Już raz mu zaufałam i nie wyszłam na tym źle. Więc czy mogę? Mogę. Nie stracę nic,nic nie mając.

-Tak. -Odpowiadam krótko ale zwięźle.

-W takim razie witamy w Avengers Tower.Teraz już oficjalnie jesteś jedną z nas. -Uśmiech łucznika zmusza mnie do tego samego.

-Prześpij się trochę, dobrze ci to zrobi.

-Clint. -Spojrzał na mnie wstając jednocześnie z krzesła na którym do tej pory siedział.

-Ty też powinieneś się przespać.Nie do twarzy ci z sińcami pod oczami. -Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało.

-Pewnie. Dobranoc Clary! -Odparł wychodząc z pomieszczenia.

-Dobranoc Clint. -Uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam się delikatnie na bok tak aby nie uszkodzić sobie bardziej żeber. Spojrzałam przed siebie na panoramę miasta błądząc myślami między moimi snami a tym co się przed chwilą wydarzyło. Zyskałam rodzinę i odtrąciłam samotność. Być może to mój pierwszy poważny krok by przestać się nad sobą użalać i pokazać Hydrze jak bardzo się myliła.

-Już nie jestem sama.

a/n

Ilość słów - 726

Witam w kolejnym rozdziale, o którym o dziwo nie zapomniałam... co z tego, że obiecałam go na mikołajki.... Ale nie martwcie się kolejny pojawi się już planowo bez zapomnienia w następny poniedziałek :D Chciałam także bardzo wam podziękować za ponad 200 wyświetleń, które nabiliście. Mam nadzieję, że kiedyś osiągniemy większą liczbę ale na to mamy czas. Także do następnego! Bayu!

Bo jestem tylko Cieniem (Avengers FF)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz