30

49 9 2
                                    

Koło trzeciej w nocy chłopcy pożegnali Ashtona, sami kierując się w stronę mieszkania Calum'a, które na szczęście było w miarę blisko centrum. Po tym, co Michael powiedział Luke'owi w tamtym pubie, blondyn starał się zachowywać, jakby naprawdę dobrze się z nimi bawił. Choć nie można było powiedzieć, że było mu źle, jednak cały czas miał w głowie jego słowa i obawiał się, jak będzie po ich powrocie.

– Ej, idziemy jeszcze na jednego shota tu? - zapytał, już nieco podpity Hood, wskazując lokal, obok którego właśnie przechodzili.

– Ja jestem za, co ty na to, Lukey? - odparł Clifford, nie będąc w lepszym stanie niż brunet, spoglądając na swojego chłopaka i nieco ścisnął jego dłoń, za którą cały czas trzymał.

– C-czemu nie. - zająknął się, mając nadzieje, że Mike z Ashem pomyślą, że to działanie alkoholu, a nie obawa Hemmings'a przed powrotem.

Ruszyli do wyznaczonego lokalu, gdzie zamówili najpierw Hood, a następnie Clifford po shocie dla nich. Mimo wszystko, Mike nie wymagał, aby jego chłopak płacił za cokolwiek. Wiedział, że blondyn już na siebie zarabiał, do tego miał swoje napiwki, które wcale nie były małe, jednak wolał sam płacić, chociażby, póki miał za co. Oczywiście po sprzedaży domu rodzinnego mógł sobie na spokojnie pozwolić na kupno dowolnego mieszkania i za co żyć przez najbliższe miesiące, bo nie wyniósł z tego domu niczego poza niezbędną elektroniką, ewentualnymi meblami i jakimiś ważnymi dla niego, wręcz sentymentalnymi rzeczami. Mimo to, wolał być tym, który może postawić cokolwiek swojemu chłopakowi.

Po tym postanowili, że najwyższa pora wracać, więc udali się w stronę mieszkania Hood'a.
Po niecałych dwudziestu minutach doszli na miejsce, gdzie zaraz po wejściu Cal rzucił się na łóżko w swoim pokoju. Razem z Michaelem zaśmiali się na ten widok, jednak Luke wiedział, że on nie może tak zrobić. Poszedł do swojego tymczasowego pokoju, gdzie po chwili wszedł Clifford. Młodszy z nich położył się na łożku, chcąc udać, że jest równie pijany co Cal i iść spać w spokoju.

Michael usiadł na łóżku, zdając się być w miarę trzeźwym. Westchnął ciężko, więc Hemmings szybko zmienił pozycję na siedząca i przybliżył się do chłopaka.

– Stało się coś? - zapytał z niewielkim uśmiechem, który szybko zniknął, widząc po prostu smutek na twarzy drugiego.

– O co ci chodzi? - zapytał pewnie, spoglądając przed siebie.

– C-chciałem tylko się dowiedzieć, czy wszystko w po-

– Nie o to mi chodzi. - przerwał mu, wciąż nie patrząc na chłopaka.

– J-ja... - mruknął cicho, będąc kompletnie zdezorientowanym.

– Widziałem przez cały czas, że patrzysz na mnie i to tak, jakbym ci coś zdobił... o co ci chodzi?

– Cóż... m-myślałem o tym, że... wiesz... - kompletnie nie wiedział od czego zacząć, dlatego tak przeciągał, w końcu zebrał się na odwagę i postanowił powiedzieć mu wprost jego obawy. – Zastanawiałem się tak tylko nad tym ziołem. W sensie... za to też masz te wszystkie długi? - spuścił wzrok, zaczynajac denerwować się odpowiedzą chłopaka. O dziwo, ten zamiast się oburzyć, objął ramieniem swojego partnera.

– Nie. - uśmiechnął się szeroko, całując skroń blondyna.

Luke uniósł swój wzrok na starszego z nich ze zdziwieniem. Clifford uśmiechał się szeroko, oczywiście rozumiał teraz obawy Hemmings'a i nie dało się ukryć, że trochę go to zabolało. Kochał go i miał nadzieje, że ten w końcu mu zaufa i przestanie snuć jakieś teorie na ten temat.

– N-nie..?

– Nie. - odpowiedział zadowolony, przyciskając nieco chłopaka do siebie. – Spłacam już wszystko po kolei. Mówiłem ci już, że chcę zacząć od nowa, bez zobowiązań do innych, tak z czystą kartą. - na te słowa Luke podniósł swój wzrok na bruneta niepewnie, jednak rozluźnił się, widząc jego uśmiech.

– Naprawdę? - zapytał z nadzieją w głosie, patrząc na szczęśliwe oczy chłopaka. Do jego oczu napłynęły łzy, poważnie nie spodziewał się czegoś takiego, ale poczuł się dobrze.

– Tak, Luke. - pokiwał głową i bez zbędnego gadania pocałował młodszego od siebie chłopaka, co ten oczywiście odwzajemnił.

– P-przepraszam... - spuścił wzrok, kiedy już odsunęli się od siebie.

– Tylko mi zaufaj. Obydwoje zaczynamy niebawem od nowa, musimy, nie możesz już myśleć w ten sposób. - mówił wciąż uśmiechnięty.

– Po prostu się bałem. - szepnął i ponownie wtulił się w chłopaka, który westchnął cicho.

Czy okłamał Luke'a? Nie do końca. Za palenie nie miał długów, ale też nie zaczął jeszcze niczego spłacać. Oczywiście miał taki zamiar, ale łącznie miał do spłaty naprawdę sporo i odwlekał ten moment. Miał jednak w głowie cały czas fakt, że jeśli nie jemu, ktoś może zrobić coś Luke'owi, a na to nie mógł pozwolić, dlatego zmiana mieszkania była mu bardzo na rękę. Pomijając fakt złych wspomnień, które tam pozostały, nikt, poza Ashem Calumem i Luke'm oczywiście, nie znał ich przyszłego adresu. Nie czuł się najlepiej z tym, że okłamuje swojego chłopaka, jednam nie widział innego wyjścia.

Michael wiedział już, że on nic nie zrobi ze swoim życiem, nic się u niego nie zmieni, nie przestanie ćpać, imprezować, on się ogólnie nie zmieni. Był świadomy tego, że był na przegranej pozycji i tak naprawdę tak będzie wyglądało jego życie. Był na przegranej pozycji i nawet dla Luke'a nie potrafił tego zmienić, jednak bardzo chciał, żeby przynajmniej on czuł się dobrze i wszystko było w porządku, bo jedyne, czego nie mógł się wyprzeć to to, że naprawdę go kocha i tak naprawdę tylko dla niego jeszcze tu jest. Jeszcze żyje, bo i tak jego życie było już bez sensu.

* * *

Tylko ja piąty rok z rzędu pracuje w walentynki?

#siny

Stop. I need you. || muke ||Место, где живут истории. Откройте их для себя