11

893 98 9
                                    

Ciągle milczał i wszyscy myśleli, że milczy o czymś, a on milczał ot tak sobie. Milczał, bo nie żył. Może zresztą żył, ale nie dla nich, nie tutaj. Może nawet kochał, ale nie ich, bo jego nikt nie pokochał.

Michael stukał nerwowo palcami o udo, wpatrując się stronę, z której wypatrywał młodszego od siebie chłopaka. Westchnął cicho, spoglądając na na wyświetlacz swojego iPhone'a, który wskazywał kilkanaście minut po siedemnastej, co oznaczało, że Hemmings się spóźniał, co było dla niego dziwnie, bo kto jak kto, ale on wydawał mu się być jak najbardziej ułożony i myślał, a raczej był pewny, że będzie punktualnie. Sam Clifford spóźnił się kilka minut i był pewien, że Hemmings już będzie. Po kilku minutach dostrzegł doskonale znaną mu sylwetkę młodszego o rok chłopaka. Oczywiście ubrany był na czarno, a jego włosy zakrywał kaptur ciemnej bluzy, dłonie miał wsunięte w kieszenie, a wzrok miał spuszczony. Kiedy był już blisko, Clifford wstał z miejsca, podchodząc do blondyna, który uniósł wzrok na niego.

- Spóźniłeś się. - powiedział uśmiechnięty Mike, przybliżając się do blondyna, jednak temu nie było do śmiechu.

- Tak, wiem, przepraszam, Emma mnie zatrzymała przed wyjściem, jeszcze musiałem jej pomóc. - powiedział cicho, po czym niepewnie spojrzał w oczy czerwonowłosego.

Dziewiętnastolatek przez chwilę wpatrywał się w Luke'a, w ciszy, po chwili jednak spoważniał.

- Wszystko w porządku? - zapytał dla pewności.

- Tak, jasne. - odpowiedział szybko.

- To... Może pójdziemy do mnie?

- Nie wiem... Nie mam zbyt wiele czasu, muszę...

- Luke! - przerwał mu. - Musimy porozmawiać... Coś się dzieje, a ty nie chcesz mi nic powiedzieć... Martwię się. - lekko złapał go za ramiona, patrząc w oczy przepełnione bólem młodszego chłopaka. - Nie wiem, nie ufasz mi? Widzę, że coś się dzieje, ale ty milczysz.

- Michael, ja... Może lepiej jednak chodźmy do Ciebie.  - Clifford przytaknął.

- Dobra, chodźmy. - zgodził się, po czym bez słowa ruszyli w stronę domu starszego.

W drodze panowała cisza, Luke jeszcze nie chciał nic mówić, a Michael nie chciał teraz go o cokolwiek wypytywać, bo wiedział, że i tak nie otrzymałby jakiejkolwiek odpowiedzi, a nawet jeśli to nie byłoby nic konkretnego, więc wolał poczekać już te kilka mimu, chociaż i tak nie chciał, aby była taka cisza, kiedy jest z nim.

Kiedy podeszli pod właściwy budynek, Michael otworzył drzwi, wpuszczając Luke'a pierwszego, po czym sam wszedł za nim i zamknął drzwi. Clifford wskazał młodszemu,  aby wszedł do salonu, gdzie usiedli obok siebie na sofie.

- Więc Luke... Powiedz mi, co się dzieje. - odezwał się pierwszy, poważnie.

- A co konkretnie chcesz wiedzieć? - spojrzał na niego niepewnie.

- Co się dzieje. Nie twierdzę, że nie jesteś ze mną szczery, ale nie jest ze mnie aż taki wielki idiota, bym nie widział, że coś jest nie tak i nie jestem jedyny. Calum także się martwi, bo widzi, że nie jest w porządku... - powiedział, spoglądając w jasnoniebieskie oczy Hemmings'a.

- Cóż ja mam ci powiedzieć? Mam problemy, nie radzę sobie... Z niczym...

- Dlatego chcę ci pomóc.

- Ale nie pomożesz, Mike. Nikt tego nie zrobi...

- Posłuchaj mnie. Widzę, jak jesteś smutny, a nie jestem w stanie na to patrzeć, bo jesteś świetnym chłopakiem i nie pasuje ci, kiedy się smucisz.

Stop. I need you. || muke ||Where stories live. Discover now