15

668 68 39
                                    

Michael

Rano obudził mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Lubiłem dużo spać, ale niestety problem był w tym, że potrafił obudzić mnie najcichszy dźwięk. Niechętnie sięgnąłem po swojego iPhone'a, którego zawsze kładłem obok poduszki i dopiero wtedy otworzyłem oczy. To był sms od Luke'a, pytał czy już wstałem. Mimowolnie uśmiechnąłem się lekko, ale szybko spoważniałem, uświadamiając sobie, że oczywiście musiałem zaspać. Przetarłem swoje zaspane oczy i możliwie jak najszybciej wygrzebałem się z łóżka, z którego najchętniej bym nie wychodził. Spokojnie mógłbym tam już zostać. Z Luke'm.

Odpisałem Hemmings'owi szybkie "oczywiście!", po czym odstawiając telefon, poszedłem wziąć naprawdę szybki prysznic. Byłem gotowy jakoś przed ósmą, a do szkoły miałem przynajmniej 20 minut drogi, więc nie było opcji, żebym wyrobił się na pierwszą lekcję, ale jest poniedziałek, więc byłem bardziej niż pewien, że Ashton też nie pofatyguje się na pierwszą lekcję, którą był angielski. Byłem prawie pewny, że wczoraj nic nie piłem, ani nie brałem, więc raczej nie zrobiłem czegoś głupiego, jak zerwanie z Luke'm. Znowu. Dla pewności sprawdziłem swój telefon. Od rana z nikim nie pisałem, bo tylko rano napisałem chłopakom, że na ten jeden dzień odcinam się od wszystkich.

Przed wyjściem westchnąłem ciężko, zatrzymując się przed lustrem.

Jest z Tobą coraz gorzej, Michael.

Tego nie dało się ukryć, ale nie obchodziło mnie, co ludzie sobie pomyślą, jedynie myślałem o tym, że Luke zapewne zaczął już coś podejrzewać i niedługo może zacząć pytać. Cholera, naprawdę chciałem, aby on już ze mną był, ale musiałem wytrzymać jeszcze te parę miesięcy. Często powtarzał mi, żebym teraz nie myślał tyle o nim, tylko skupił się na nauce, bo w końcu egzaminy końcowe się zbliżały. Może i miał racje, na pewno ją miał, ale ciężko było mi o nim nie myśleć, tym bardziej teraz, kiedy zgodził się do mnie wprowadzić.

Hmm...

Za dużo tego.

Wyszedłem z domu, zamykając za sobą drzwi i od razu odpaliłem papierosa.

To mój pierwszy dzisiaj. Hemmings nie palił i nie lubił, kiedy ja robiłem to przy nim. Starłem się specjalnie dużo nie palić wiedząc, że niedługo się z nim spotkam, ale tym razem miałem przynajmniej 45 minut. Nie spieszyłem się specjalnie. Naprawdę nie chciałem iść do tej szkoły, ale chciałem zobaczyć się z moim chłopakiem, a u niego nie było opcji, żeby wyszedł ze szkoły po pierwszej lekcji, a do 15 nie za bardzo mi się czekać. Pod szkołą byłem dosłownie chwilę przed dzwonkiem i jakże niespodziewanie, na miejscu spotkałem Ashtona, ale był z nim Calum. Zaśmiałem się pod nosem wiedząc już, jak wczoraj melanżowali.

- Dobry był chociaż ten melanż? - zapytałem zadowolony, podchodząc do przyjaciół.

- Spierdalaj... - mruknął Hood, przeciągając litery.

- Żaden melanż, po prostu... Trochę wypiliśmy wczoraj z Cal'em u mnie. - dodał rozbawiony Irwin, na co głośno się zaśmiałem.

- No widzę... Jacy wy przygotowani na lekcję!

- Nie mam przy sobie nic! Nawet jednego, jebanego zeszytu! Zostałem u niego i rano nawet nie zdążyłem wziąć prysznicu czy coś! - przeżywał najmłodszy z nas.

- Ale do szkoły przyszedłeś. - pochwalił go Ash.

- Bo mam kontrakt i muszę chodzić, bo chcę zdać!

To było zabawne, głównie dlatego, że chyba po raz pierwszy to nie ja byłem tym w najgorszym stanie.

- A gdzie masz Luke'a? - zapytał najstarszy, którego najwyraźniej także śmieszyła ta sytuacja. Dziwny mieli ten 'melanż', skoro Ash był w dobrym stanie, a Cal na skraju zgonu. Przecież to właśnie on miał najmocniejszą głowę z naszej trójki, ale, no - jesteśmy nieśmiertelni.

Stop. I need you. || muke ||Where stories live. Discover now