27

61 12 1
                                    

Dochodziła siódma, kiedy do pokoju wszedł Michael. Hemmings od zawsze miał delikatny sen i łatwo było go obudzić nawet głupim otwarciem okna w pokoju obok, czy drzwi, jak w tym przypadku. Nie było jednak tak, jak spodziewał się dziewiętnastolatek. Był pewny, że chłopak wejdzie, klasycznie tylko po to, aby się przebrać, czy coś wziąć, a później równie głośno, jak otworzył, zamknie za sobą drzwi i wróci wieczorem, udając, że sytuacja z poprzedniego dnia w ogóle się nie wydarzyło. Blondyn szybko odwrócił się w stronę okna, czyli tyłem do wejścia, aby móc udawać, że śpi, jak zwykle. Tymczasem Clifford wszedł bardzo cicho, równie cicho zamykając za sobą drzwi. Słyszał, jak ostrożnie odkłada telefon na biurko i chyba jeszcze paczkę papierosów obok. Miał cichą nadzieję, że chłopak jednak sobie pójdzie, lecz ten najpierw usiadł na końcu łóżka, a następnie położył się obok Luke'a. Młodszy z nich starał się kontrolować oddech, aby tamten uwierzył, że jednak śpi. Clifford pocałował chłopaka w szyję, przytulając się delikatnie do niego.

Takie sytuacje też czasami się zdażały, ale zwykle wtedy taka bliskość bruneta rozpraszała Hemmings'a i długo później nie mógł zasnąć. Tym razem było tak samo. Do tego fakt, że praktycznie całą noc nie zmrużył oka.

Bił się z myślami, bo z jednej strony bardzo chciał coś teraz powiedzieć, ale z drugiej wolał udać, że śpi i później, kiedy obydwoje wstaną zacząć ponownie temat.

Tak, jak podejrzewał, minęły ze dwie godziny nim zasnął, Michael natomiast nie miał takiego problemu, bo spał już niedługo po tym, jak przyszedł.

Obudziły go wibracje telefonu, który leżał tuż przy jego twarzy. Zamrugał kilkukrotnie, przyzwyczajając się do światła dziennego i uniósł swój telefon, aby ujrzeć połączenie od Calum'a, ale co gorsze - godzinę siedemnastą. Nie myśląc o chłopaku śpiącym obok, odebrał bez wahania.

– Co chcesz? - odpadł zaspanym tonem, ziewając, po czym w miarę ostrożnie wstał z łóżka i poprawił swoje potargane włosy.

– Czyżbym cię obudził? - zapytał wesoło.

– Tak jakby?

– Ty pamiętasz, że za godzinę zaczynasz? - głos Hood'a lekko zagłuszała muzyka, lecąca w tle.

– O kurwa... - przypomniał sobie, że przecież tego dnia miał iść do pracy, co więcej, to miał być pierwszy dzień pracy po kilkudniowych szkoleniach, czyli w końcu oficjalnie na barze.

– Dobra, to powiem, że się spóźnisz. Tylko, Luke, pospiesz się. - zaśmiał się, rozłączając się już bez słowa.

Hemmings szybko obliczył, że w sumie nie spóźni się tak bardzo, jeśli zastąpi śniadanie wyjściem na papierosa i pójdzie pod prysznic w tym momencie. Tak też uczynił.

Zastanawiało go tylko, jakim cudem Hood wyszedł wcześniej, nie budząc go przed tym. W sensie, dla dziewiętnastolatka to było dziwne, że spał dziś tak dobrze, że nic go do tej pory nie obudziło.

Po wzięciu prysznica stanął na chwilę przed lustrem, wpatrując się w swoje odbicie. Wyglądał okropnie, to znaczy on tak twierdził. Zaczął się zastanawiać, jak i kiedy tak bardzo się zmienił. Choć właściwie bardzo dużo się wydarzyło przez ostatni rok, wszystko się zmienia, ludzie się zmieniają.

Było wyraźnie widać jego podkrążone oczy, które dla niego były już normalnością, ale barman nie powinien tak wyglądać. Calum wyglądał świetnie, a Luke martwił sie, że jeśli pojawi się tam dziś w takim stanie, podziękują mu za współpracę. Ale cóż, najpierw przecież musiał tam iść i sprawdzić, czy faktycznie może tak być.

Przetarł jeszcze dłońmi twarz, po czym wyszedł z pomieszczenia, mijając bez słowa Clifford'a, którego musiał obudzić. Starszy z nich nieco się zdziwił na kompletne zignorowanie jego osoby przez blondyna. Oczywiście miał w pamięci wczorajszy wieczór i to, jak zachował się na koniec, jednak nie sądził, że tak kompletnie będzie go olewać.

Stop. I need you. || muke ||Where stories live. Discover now