8

973 114 11
                                    

- Michael, ja powinienem już wracać... - powiedział nieśmiało Luke, patrząc na chłopaka. Spuścił wzrok, nagle jego bransoletki stały się niezwykle interesujące.

- Już? Nie ma nawet północy. - oznajmił zrezygnowany chłopak, bawiąc się włosami młodszego.

- No właśnie, ale się zbliża, ja... Muszę być przed północą. - mówił cichym tonem.

Było mu trochę głupio przyznawać się do tego, Michael mógł robić wszystko, co tylko chciał, a jego trzymały takie zasady. Bardzo chciałby iść kiedyś na jakąś konkretną imprezę, żeby porządnie się najebać, z Michael'em i wrócić do domu dopiero, jak w pełni wytrzeźwieje, ale to na razie zostanie jedno z niespełnionych planów Hemmings'a. Ale tak nie będzie. Nie będzie póki nie skończy osiemnastu lat, do których odliczał już dni. Może i mogłoby tak być, ale gdyby jego życie było normalne - gdyby nie był w rodzinie zastępczej, bo na razie takie marzenia może odstawić na bok. A z Michael'em było kompletnie inaczej, bo on nie miał takich twardych zasad, jak młodszy. Mimo wszystko nadal czuł, że on i Michael to dwa osobne światy.

- No dobra, w takim razie pozwól, że przynajmniej cię podwiozę. - zaoferował z uśmiechem, Clifford.

- Co? Nie, nie, nie, jesteś pijany. Poza tym nie trzeba, mieszkam niedaleko, poradzę sobie, trafię. - pokręcił przecząco głową i spojrzał na starszego.

- No to chociaż cię odprowadzę, chodź - zaproponował z uśmiechem.

- W porządku. - zgodził się, a na jego twarzy namalował się uśmiech, jeszcze większy niż przed chwilą.

Po chwili chłopcy opuścili dom Hood'a, Luke po to, by wrócić do domu, a Michael po to, aby przejść się z Luke'm i zaraz później wrócić do przyjaciela. Hemmings mieszkał dosłownie chwilę od Ashton'a, ale mimo to zajęło im to znacznie dłużej niż zwykle, bo bardzo dobrze szło im się w swoim towarzystwie, rozmawiając.

Clifford dowiedział się tym razem od Luke'a, że jest w rodzinie zastępczej i dodatkowo dowiedział się, dlaczego on tam trafił. To nic skomplikowanego; rodzice oddali go do ośrodka, kiedy miał zaledwie pięć miesięcy, a później był przenoszony z rodziny zastępczej do rodziny zastępczej. Powiedział mu też, że nie ma zbyt ciekawie w domu, ale bez szczegółów, z których nie był dumny, a wręcz się ich wstydził.

Kiedy doszli pod właściwy budynek, obydwoje westchnęli ciężko, patrząc na siebie.

- Dziękuje, że chciało ci się mnie odprowadzić. - odezwał się blondyn.

- Nie ma problemu, to... Do jutra? - zapytał, wpatrując się w towarzysza, na co ten przytaknął. Chwilę później chłopcy się rozstali, ale przed tym ich usta złączyły się w jednym pocałunku, dopiero po tym Clifford mógł spokojnie wracać, to samo z Hemmings'em.

*

Clifford szedł, jak zawsze dumnie przez szkolny korytarz. Jego stan był bliżej nieokreślony: nie był pijany, ale nie był także trzeźwy, chociaż odczuwał także niemałego kaca. Również nie był na zwale, chociaż ćpał poprzedniej nocy, ale to też nie to. Jednym słowem - czuł się jak jakiś pieprzony zombie.
Wcale nie chciało mu się dzisiaj wstawać do szkoły, ale zdawał sobie sprawę, że szybko może z niej wylecieć, więc obudził w sobie tę resztę odpowiedzialności, którą zawsze miał.

Szkolny korytarz wcale nie był długi, ale dla Michael'a ciągnął się w nieskończoność, ale przeszło mu, kiedy na końcu korytarza zobaczył Ashtona, stojącego razem z Calum'em.

Szedł już szybciej i z jakąś większą ochotą do życia, kiedy usłyszał dobrze znajomy mu głos.

- Michael, cześć...

Stop. I need you. || muke ||Donde viven las historias. Descúbrelo ahora