29

67 10 1
                                    

— Jej, masz dopiero dziewiętnaście lat, to niesamowite, że rodzice już ci pozwolili pracować na barze. Ja swoich musiałam długo przekonywać, wiesz, ale jak już kupili mi mieszkanie to powiedzieli, że będą mnie utrzymywać w czasie studiów, ale na imprezy mi nie dadzą, wiec sama muszę sobie zapracować i wtedy dopiero poszłam do pracy... – Julie gadała tak już dobre piętnaście minut i, chociaż Luke nie lubił tego robić, kompletnie się wyłączył. Dziewczyna ubolewała nad tym, że rodzice płacą jej tylko za rachunki i drobne wydatki, a na resztę, czyli imprezy musi sama sobie zapracować. To dla niej naprawdę był ogromny problem, czego Hemmings kompletnie nie rozumiał.

Myślał o tym, co ostatnio powiedział mu Calum na temat Michaela. Miał mętlik w głowie i obawy przed przeprowadzką, która przecież zbliżała się wielkimi krokami. Mimo, że momentami z Cliffordem było naprawdę dobrze, miał wrażenie, a raczej był pewny, że jego chłopak ponownie wpada w złe towarzystwo i wraca to, od czego się uwolnili, a przepada to, o co Luke tyle walczył.

Z przemyśleń chłopaka wyrwało go lekkie szturchnięcie w ramię. Odwrócił głowę w swoją prawą stronę, gdzie Julię najwyraźniej czekała na jego odpowiedź.

— Huh? — mruknął, kręcąc głową.

— Jak namówiłeś rodziców? — nie był do końca pewny czy pytała o to, jak przekonał rodziców do pracy za barem, czy mówiła już o czymś zupełnie innym. Tak czy tak, odpowiedź i tak była taka sama.

— Um...nie mam rodziców. — odpowiedział szybko. Nawet nie było mu przykro wymówić to zdanie. W zasadzie powiedział tylko prawdę.

—Oh... — na jej twarzy pojawiło się zakłopotanie. Hemmings miał cichą nadzieje, że to przynajmniej sprawi, że w końcu przestanie tyle gadać. — Sam się utrzymujesz? Z pracy za barem dajesz radę?

— Jestem w związku i mieszkam z tą osobą. — nie wiedział, czy przyznawać się teraz, że jest gejem, może trochę za krótko ją znał? Nie był pewny czy powinien.

— Rozumiem... — powiedziała już ciszej, jakby wieść o tym, że Luke kogoś ma ją zawiodła. — Powiesz mi, jak ma na imię ta szczęściara? — uśmiechnęła się ponownie, na co blondyn zaśmiał się niekontrolowanie.

— Michael.

— Co takiego? — podkręciła głową, myśląc, że się przesłyszała.

Luke nie do końca dobrze to przemyślał, ale na szczęście do lokalu weszli, wspomniany Michael z Ashtonem i Calumem. Uśmiechnął się szeroko, widząc pogodną twarz swojego chłopaka. Był w dobrym humorze i, co ważniejsze, trzeźwy. Hood uśmiechnął się szeroko do przyjaciela stojącego przy barze. Kiwnął na niego, aby bez obaw wyszedł już zza baru i przywitał się z Cliffordem. Hemmings wziął głęboki oddech i odwrócił się do dziewczyny z uśmiechem.

— Michael. — powtórzył dumnie, na co już bez słowa wyszedł zza baru i, kiedy w między czasie Ash z Calumem odsunęli się od dwudziestolatka, podszedł do niego bez wahania składając delikatny pocałunek na jego ustach. Clifford uśmiechnął się szeroko na ten gest i objął go, zadowolony.

— Skończyłeś już? — zapytał radośnie, na co młodszy z nich pokiwał energicznie głową.

Odszedł od niego, wchodząc ponownie za bar, następnie zabrał swoje rzeczy, wypisał się i był gotowy do wyjścia. Kiwnął głową do Julie i wraz z chłopakami wyszli z lokalu.

Mieli w planach iść gdzieś na spokojnie na jakieś piwo czy coś w tym stylu. Cała czwórka miała dość już tych wszystkich negatywnych emocji, które w ostatnim czasie im wszystkim towarzyszyły. Nie chcieli dziś poruszać jakiś ważnych tematów, czy związku Luke'a z Michaelem. Po prostu chcieli wyjść jako przyjaciele. To wszystko i każdemu pasowało.

Stop. I need you. || muke ||Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum