24

75 11 2
                                    

Upewnij się, że widziałeś/aś poprzedni rozdział

  ➡️ luke

Wszedłem do kuchni i sam nie mogłem uwierzyć w to, co zobaczyłem. Na podłodze leżały potłuczone możliwie wszystkie naczynia, jedno okno było otwarte, a drugie rozbite. Do tego wszystkiego Michael. Siedział, jakby bez życia. Potrzebowałem kilku sekund, aby wyjść z szoku, co tu zobaczyłem. Kiedy spojrzałem na chłopaka, mimo, że jedynym światłem były lampy za oknami, doskonale zobaczyłem to, czego nie chciałem widzieć już nigdy.

Brunet w jednej dłoni miał papierosa, a drugą podtrzymywał głowę, do tego po tej właśnie ręce spływała krew, która swój początek miała w wardze i nosie, do tego drżała, a z oczu chłopaka płynęły łzy. Chciałem wypowiedzieć jego imię, ale zamiast tego wykrztusiłem z siebie tylko jakiś niezrozumiały pomruk. Wtedy Clifford na mnie spojrzał. Nie trzeba być lekarzem, żeby zauważyć, jak bardzo wykończony był, fizycznie i psychicznie.

Skarciłem się w myślach za tak długie zwlekanie i szybko podszedłem do chłopaka. Przykucnąłem przy nim, łapiąc dłoń, z której właśnie wyrzucił peta. Dłonie mi drżały, ale chyba nie bardziej niż jemu. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w ciszy, a jego wzrok prosił o wybaczenie. Widziałem Michaela w różnych stanach, ale nigdy w takim. Dosłownie nie miałem pojęcia, co zrobić najpierw, przytulić go, opatrzyć rany, posprzątać, zapytać, co się stało?

Ścisnąłem lekko jego dłoń, po czym pocałowałem jej zewnętrzną część. Podniosłem się nieco, odgarniając jego ciemne włosy z oczu, po czym otarłem delikatnym ruchem łzy i pocałowałem równie ostrożnie w usta.

– Luke... - wyszeptał, na co miałem wrażenie, że sam zaraz sie popłacze.

– Cii, już zabieram się za oczyszczenie twoich ran... - odparłem nieco nerwowo i się wyprostowałem, ale chłopak zatrzymał mnie, łapiąc moją dłoń, na co spojrzałem na niego pytającym wzrokiem, a ten po prostu pokręcił sprzecznie głową. - C-co..?

– Zadzwoń po Ashtona... Jak najszybciej.

– Co tu się stało? - zignorowałem jego słowa, chyba wciąż nie wyszedłem z szoku.

– Luke... Dzwoń, ale już.

W pośpiechu wykonałem polecenie Clifforda i poinformowałem go, że Irwin ma być do dziesięciu minut. Za ten czas postanowiłem zrobić coś z ranami na jego twarzy, ale kiedy planowałem oczyścić okolice jego ust dostrzegłem coś, przez niemal nie upadłem. Zastanawiało mnie tylko, jak mogłem wcześniej tego nie widzieć.

Na przedramieniu Mike miał napis "ćpun", ale to było wycięte.

– Mike, ja dzwonię po karetkę...

– Nie.

– Może chociaż na psy? To, co się tu stało...

– Nie. - zaprotestował brunet, co lekko mnie zdziwiło. Do moich oczu napłynęły łzy, olałem już nos i wargę, starałem się ogarnąć jakoś ranę na jego ręce. Nie wiem, ile minęło, kiedy do mieszkania wpadł Ashton z Calum'em.

– Jasny chuj, Michael! - krzyknął najstarszy z nas, wbiegając wręcz do kuchni. Odepchnął mnie lekko, podchodząc od razu do Clifford'a.

– Ashton, musimy go zawieźć do szpitala. - oznajmiłem poważnie, na co Calum odwrócił się do mnie.

– Chyba oszalałeś. - skomentował szybko.

– Czy wy nie widzicie, w jakim jest stanie?!

– Luke, słuchaj, jeśli teraz pojedziemy do szpitala to cała nasza czwórka będzie miała problemy, co więcej, jeśli jakoś unikniemy aresztu skończymy wszyscy, jak Mike, a on sam pięć razy gorzej, więc nie, nigdzie nie jedziemy. - chyba poraz pierwszy Hood był tak poważny i dość... Zły.. Zdenerwowany? Wściekły?

Stop. I need you. || muke ||Where stories live. Discover now