OSIEMDZIESIĄT SZEŚĆ DNI DO ZAKOCHANIA

495 42 70
                                    


Następnego dni już mogłem przyjść do pracy. Tak wiem że mogę bo sam Karma dzwonił do mnie wieczorem jak się czuje i czy dam radę jutro przyjść a ja odpowiedziałem oczywiście nic innego jak tak. Więc za jego pozwoleniem dziś tu przyszłem. Ale gdybym wiedział że TEN dzień będzie tym najgorszym w moim życiu nigdy bym nie powiedział że jest dobrze i że będę dziś NIGDY.

Kiedy przekroczyłem wejście do budynku od razu zaczepiła mnie Okuda machając ręką żebym podszedł. Więc nie zastanawiając się długo od razu podszedłem do niej.

- Hej Nagisa. Karmy jeszcze nie ma poinformował mnie że się spóźni z godzinkę bo coś ważnego do załatwienia. Ale w burze jest pewna osoba która chce się z tobą sobaczyć. Mówił ponoć że jest twoją rodziną. Nie chętnie ale dałam mu tam poczekać.

- W porządku. Dzięki za informacje.

- Jak by coś było nie tak od razu wzywaj ochronę. Wiesz gdzie Karma ma ten przycisk?

- Tak wiem spokojnie. Ale wątpię by był potrzebny.

Zapewniłem ją że nie ma się czym martwić i skierowałem się pokoju. Kiedy byłem już daleko od niej od razu wtargnęło na moją twarz zaniepokojenie. Kto to niby może być? I to jeszcze rodzina? To musi być jakaś pomyłka. Ale i tak czuje że się mylę. 

Kiedy byłem już przy drzwiach stanąłem przy nich nie wiedząc co mam teraz począć. Nie mam pojęcia kto tam na mnie czeka. Może jednak powinienem od razu przyjść tu z ochroną? Rany Karma że też musiałeś akurat dziś załatwiać tę sprawę. Gdy by był tu on to by nigdy nie wpuścił obcego człowieka. Jeszcze chwilę tak stałem kiedy doszedłem do wniosku że to i tak nie ma mniejszego sensu więc nie pewnie położyłem dłoń na klamce i nacisnąłem.

Powoli je otwierałem ale to a raczej kogo tam zobaczyłem przerosło moje najśmielsze oczekiwania. I to wcale nie pozytywne wręcz koszmary. Zaraz je zamknąłem za sobą nie chce by ktoś się wtrącał w tę nie miłą rozmowę między mną a ojcem. 

- Witaj synku. - powiedział to takim głosem jak by to było nic.

- Jakie "witaj i jakie "synku". Przecież nas tak na prawdę nigdy nic nie łączyło.

-Oj przestań to było kilka lat temu...

- Wiele raczę podkreślić. Zostawiłeś nas.

- Musisz? Robisz się tak samo wredny jak matka.

- Nie porównuj mnie do niej. Jestem taki jak wy i nigdy nie będę! A w ogóle skąd wiesz gdzie mieszkam i gdzie pracuje?

- Mam swoje źródła. Chciałem cię odnaleźć i odzyskać na nowo.

- Żartujesz sobie ze mnie teraz tak? Jakie odnaleźć? Czy ty się w ogóle słyszysz? Nie ma takiej opcji! Straciłeś syna jak tyko nas zostawiłeś. Mnie z nią! A teraz wielki tatuś się znalazł co!? Nie, nie i jeszcze raz nie! Mnie już nie ma dla ciebie a ja nie mam ojca.

Byłem zły ale i zrozpaczony. Co on sobie myśli? Że co że jak przyjdzie mnie odnaleźć po takim czasie i zechce odnowić coś czego już nie ma to mam mu się rzucić w ramiona i powiedzieć jak bardzo za tobą tęskniłem? Chciało by się ale może sobie o czymś takim tylko pomarzyć.

- Wyjdź stąd i już nigdy nie wracaj. - zbierało mi się na płacz.

- Nagisa zachowajmy się jak dorośli. I przejdę w końcu do sedna mojej wizyty tu.

- Wizyty? Czyli jednak nie przyszedłeś mnie odzyskać? Ciekawe wiesz? To jaki jest twój cel?

- A taki że mam dla ciebie pracę. I to o wiele lepszą niż ta tutaj.

- ...Słucham??

- No tak dobrze słyszałeś. Do niej są potrzebne młode i piękne osoby. A ty widzę że dbasz o siebie więc niczego ci nie brakuje.

- Co ty mi teraz niby proponujesz?

- Pracę u mnie w agencji.

- Chwila stop... Czy ty właśnie chcesz by twój "ponoć" syn pracował u ciebie w "agencji" jako kto? - wiedziałem już o co mu chodzi ale chciałem usłyszeć to z jego ust.

- Jako osoba do towarzystwa dla klientów.

- Czyli ty chcesz by pracował jako...

- Tak dobrze myślisz. I jestem nie mal pewien że już nie raz to robiłeś.

- Ja nie jestem żadną dziwką ani niczym innym w tym rodzaju. Zapomnij. I wiesz co jesteś żałosny! Wynoś się stąd!

Nie miałem już siły na niego tak mnie zranić kiedyś i upokorzyć teraz. Dobrze że tu Karmy nie ma inaczej zapadł bym się pod ziemie. Chciało mi się płakać. Że też musiał trafić mi się taki ojciec. Ktoś mnie chciał pokarać za to jaki jestem czy jak?

- Chyba się nie zrozumieliśmy dobrze? Mam pracę dla ciebie to znaczy że nie możesz mi odmówić jasne?

Co? O czym on mówi? I czemu zaczął się niebezpiecznie zbliżać do mnie. Chciałem dojść do biurka ale nie mogłem bo mi blokował drogę. Co mam zrobić zaczynam się jego bać. 

- Bądź grzecznym chłopcem i choć ze mną.

Chwycił mnie mocno za ramiona i ścisnął je tak że aż w kącikach oczu zebrały mi się zły. Zaczął krzyczeć że nie mogę mu się sprzeciwić i mam być posłuszny jako to że jest moim ojcem.

A ja się bałem?Jeszcze nigdy w życiu nie czułem takiego strachu jaki odczuwał teraz. Cały się trzęsłem nie mogę złapać oddechu. Nie mogłem w ogóle się ruszyć. 

- Ja nigdzie nie idę!

Po tych słowach uderzył mnie w twarz tak mocno że aż upadłem na ziemię i złapałem się za bolące miejsce. Po chwili poczułem coś ciepłego i kiedy odsunąłem rękę zobaczyłem że na palcach mam krew. Musiał rozciąć mi wargę. 

Kiedy spojrzałem na niego przerażona to chciał wymierzyć kolejny cios ale wtedy usłyszałem to. Głos zbawienia który był mi już tak dobrze znany. Tylko dziękować że się zjawił. Kiedy usłyszałem go do razu moje ciało się poruszyło i automatycznie wstałem z ziemi i jak najszybciej tylko mogłem w tej chwili podbiegłem do niego i mocno się wtuliłem. Cały się trzęsłem ale Karma po chwili mnie objął swoimi silnymi ramionami i od razu poczułem się bezpieczny. Mimo że on dalej tu był to i tak czułem się niewyobrażalnie bezpieczny i chroniony przez niego.

- Nagisa już dobrze jestem tu spokojnie. - Szeptał tak łagodnie i uspokajająco że cały stres zaczął z chodzić ze mnie.

- Nagisa co ty wracaj tu ty...

- Niech pan się stąd wynosi zanim wezwę ochronę albo sam pana wyprowadzę siłą. A gwarantuje to że ja nie będę delikatny jak oni.

Po tych słowach usłyszałem tylko jak nas mija i mamrocze coś pod nosem. Po chwili drzwi się zamknęły i nastała cisza.

- Okuda dzwoniła do mnie że ktoś tu przyszedł do ciebie i do razu mnie to zaniepokoiło więc  udałem się z powrotem do pracy. I widzę że dobrze zrobiłem.

Ja nic nie mówiłem tylko płakałem i mocniej zaciskałem lalce na jego koszuli. Czułem ciepło bijące od niego. Nie wiem czy wtedy nad morzem też tak było ale teraz je czuje naprawdę mocno i to jest bardzo przyjemne. Takie uspokajające i miłe. Widzisz co ze mną robisz Karma? Przez ciebie na nowo pokazuje swojego ja którego już dawno temu zakopałem gdzieś na dnie serca. Ale teraz już wiem że ja go potrzebuje i chce go dalej. Chce zacząć z nim wszystko od nowa. Tak to dzisiejsze wydarzenie mi to uświadomiło trochę późno ale lepiej teraz niż wtedy kiedy to już nie będzie miało sensu.

- Karma? Pomóż mi.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam!!

Wyjątkowo trochę wcześniej bo taka wena przyszła mi na ten rozdział że musiałam ją od razu uwolnić. Mam nadzieje że ciekawy był. I do zobaczenia nie długo Misie!!!!

Życie To Jednak Potrafi ZaskoczyćWhere stories live. Discover now