32 - "We were angels, living in the garden of evil"

10.9K 1.2K 602
                                    

- Dwie ważne informacje! - wrzasnął Jungkook, wciągając zaskoczonego Kima za rękaw narzutki do środka mieszkania.

- Ciebie też miło widzieć, kochanie. Jak minął ci dzień? Nie, nie było korków jak wracałem. Tak, zjadłem w pracy, dzięki, że pytasz - odpowiedział sarkastycznie brunet, przewracając oczami.

Młodszy głośno westchnął i przyciągnął partnera do siebie. Musnął jego wargi swoimi i delikatnie pogłaskał go po policzku.

- Nie musisz być opryskliwy kochanie - odgryzł się jednak, poruszając znacząco brwiami, na co Taehyung zaśmiał się cicho i skradł Jeonowi jeszcze jednego całusa.

- Dobra, to teraz szybko mów, co jest takie ważne, że kazałeś mi pędzić z pracy prosto do domu?

- Gadałem z dyrektorką przedszkola Minniego. Powiedziała, że może od września iść do szkoły tak jak reszta grupy, pod warunkiem, że sami będziemy go uczyć czytać, liczyć, i tak dalej... A jeśli nie mamy na tyle czasu, jedna z przedszkolanek może przychodzić do nas dwa razy w tygodniu na kilka godzin i się nim zajmować. No wiesz, jakieś kolorowanki i inne pierdoły - wyjaśnił pełen entuzjazmu, zbierając z podłogi swoje skarpetki i pidżamę, którą standardowo tam porzucił. Taehyung po kilku razach poddał się, bo młodszy był jak nastolatek, do którego nie dało się przemówić.

Czasem nawet wyobrażał sobie irytację Suran za każdym razem, gdy Jungkook nie spuszczał po sobie deski, nie czyścił umywalki z czarnych włosków po goleniu, czy też (mimo istnienia kosza na pranie) tworzył stos z brudnych gaci koło pralki. Pralki, której chyba nawet nie umiał obsługiwać.

- Woah, to świetnie! - Taehyung zdjął narzutkę i opadł na kanapę. Może i nie brzmiał na zbyt ucieszonego tą wiadomością, ale było to wynikiem zwyczajnego zmęczenia po pracy.

- Prawda? Jutro przyjdzie pierwszy raz, tak tylko żeby ze mną pogadać i ocenić, na jakim poziomie jest teraz Mingyu.

- Czyli nie będziesz musiał wypełniać tych papierów w domu? - zapytał, bo jednak od kiedy Jungkook przejął część swoich obowiązków do prywatnego gabinetu, zdawał się być całkowicie innym człowiekiem.

Praca księgowego, może i niezbyt ciekawa, sprawiała, że wdowiec choć na kilka godzin dziennie odrywał swój umysł od problemów i robił coś pożytecznego. Wcześniej Taehyung wiele razy musiał słuchać jego narzekań, że gnije wewnętrznie i cały dzień siedzi na kanapie, oglądając z synem bajki dla dzieci, przez które sam zaczął cofać się w rozwoju.

- Nie no, dopóki Minnie nie odzyska całkowitej sprawności, będę pracował w domu. Do firmy mogę jeździć wtedy, kiedy przychodzić tu będzie ta przedszkolanka. Niby nie na długo, ale zawsze coś. Przynajmniej mnie nie zwolnią - mruknął, zgarniając ze stołu wiklinowy koszyk.

Tae zmarszczył brwi.

- A to co ma niby być?

- Zabieram cię na piknik, kochanie - odparł z uśmiechem, po czym złożył w kostkę przewieszony przez krzesło koc.

- Serio, Guk? Jestem zmęczony... - miauknął niezbyt uradowany tym pomysłem rehabilitant i zarzucił nogi na ławę.

Choć musiał przyznać, że serce rosło mu z dnia na dzień coraz bardziej, gdy widział jak pięknie kwitnie Jeon. Jak ciągle się uśmiecha, nuci pod nosem w trakcie gotowania czy sprzątania, wymyśla kilka razy w tygodniu wyjścia na basen, do kina, na piknik... To naprawdę było cudowne i Kim skłamałby mówiąc, że w ogóle go to nie wzruszało.

Dlatego nim Jungkook zdążył cokolwiek powiedzieć, ten przewrócił oczami i uśmiechnął się lekko.

- ... ale dla ciebie wszystko, kochanie - szepnął, patrząc jak twarz mężczyzny na te słowa promienieje. - Poza tym, miały być dwie ważne informacje! Jaka jest więc ta druga?

lost stars ﻬ taekookWhere stories live. Discover now