34 - "Maybe... you don't want me anymore"

11K 1.2K 1.2K
                                    

Maj i czerwiec były miesiącami, które minęły wyjątkowo szybko. Nie działo się wtedy nic szczególnego, poza zwiększoną liczbą spacerów i pikników tygodniowo.

I poza wizytami pani Taeyeon.

Pani Taeyeon przychodziła do Mingyu w każdy wtorek i czwartek i czy to dziwne, że akurat tych dwóch dni Taehyung wręcz nie znosił? To znaczy, jasne, starał się nie zwracać uwagi na coraz częstsze flirty kobiety w stronę Jungkooka (z którymi na dobrą sprawę nawet się nie kryła), ani na to, że zawsze w te dwa przeklęte dni, kiedy wracał z pracy, przerywał im wspólne picie kawy i te żałosne rozmowy o pogodzie. A przynajmniej to przy nim rozmawiali o pogodzie i rehabilitacji Minniego.

Ufał Jungkookowi, ufał mu najbardziej na świecie, ale cóż... Taeyeon już nie.

Była miła, to fakt, ale za każdym razem sprawiała, że Kim miał ochotę wrzeszczeć w poduszkę, albo zamontować w domu kamery. Nienawidził się za to, za swoją bezpodstawną zazdrość. A jeszcze bardziej nienawidził tego, że dusił to w sobie, bo przecież wylanie swoich uczuć przed Jungkookiem byłoby nie tyle, co żałosne, ale też grożące kłótnią.

Młodszy z początku faktycznie starał się trzymać Taeyeon na dystans, by nie denerwować niepotrzebnie rehabilitanta, ale z każdym spotkaniem jego sympatia do ciemnowłosej rosła w zastraszającym tempie. Taehyung wiedział, że kompletnie poległ, gdy przedszkolanka faktycznie przyprowadziła do ich domu małą grupkę dzieciaków z grupy chłopca.

Siedzieli wtedy co najmniej kilka godzin w salonie, oglądając kreskówki, grając w planszówki i zajadając się niezdrowymi chrupkami. Mingyu był wtedy najszczęśliwszy na świecie, bo jednak nie miał kontaktu z rówieśnikami dobre pół roku, a ci, jak widać, tęsknili za nim równie mocno, co on za nimi. Wypytywali o to, czy z jego nóżkami już lepiej, oraz czy we wrześniu pójdzie z nimi na lody po pierwszym dniu szkoły. Małe dziewczynki non stop go przytulały, a on uśmiechał się od ucha do ucha, bez przerwy powtarzając, jak bardzo kocha panią Taeyeon za to, że sprowadziła tu jego przyjaciół.

I nawet jeśli nie mógł sam oprowadzić ich po domu, ani pokazać im swojego pokoju z wielką kolekcją samochodzików i pluszaków na półkach, wcale się nie smucił. Był przeszczęśliwy, a przecież szczęście pięciolatka było również szczęściem jego wzruszonego ojca.

I Taehyunga, który po raz pierwszy poczuł się jak piąte koło u wozu.

~

- Czytaliście dzisiaj jakąś książkę? - zapytał brunet, mieszając łyżką pełną miskę ślicznie pachnącego ramen z serem.

Pani Taeyeon wyszła jakieś dwie godziny temu, a jakże szlachetny Jungkook od razu zaoferował, że ją odwiezie. To nie był pierwszy raz, i mimo że zawsze tłumaczył to pilnym wezwaniem do firmy, Taehyung jakoś nie potrafił w to wierzyć. Chciał, naprawdę, ale zwyczajnie nie potrafił.

- Nie. Rysowaliśmy - odpowiedział chłopczyk, by sekundę później zacząć dmuchać w gorący makaron.

- Chcesz się pochwalić?

Mingyu wydął dolną wargę i zmarszczył brwi, jednak po chwili namysłu skinął głową i wskazał paluszkiem stertę książek i kolorowanek na drugim końcu stołu.

Taehyung doprawdy umierał wewnętrznie każdego dnia, bo przez Taeyeon ucierpiała nie tylko jego relacja z Jungkookiem, ale też jego synkiem. Coraz mniej rozmawiali, a jak już, to chłopiec odpowiadał na jego pytania znudzony, albo zmieniał temat na "cudowną przedszkolankę" i "cudowne rzeczy", które razem robili. Z jednej strony było to całkiem fajne, że znów mógł się rozwijać pod okiem kogoś, z kim miał tak dobry kontakt, ale z drugiej... poczucie stopniowego odrzucenia łamało mu serce.

lost stars ﻬ taekookNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ