6 - "If you were an angel"

12.2K 1.5K 1.1K
                                    

(A/n tak więc oto całkowicie nowy parcik, opowiadanko wraca i od teraz aktualizowane będzie regularnie przez owocka, buziaki i enjoy!)

~~~

Mężczyzna nie byłby w stanie dokładnie określić, jak długo tak po prostu stał z tą tacą i uśmiechał się pod nosem na widok śpiącego gościa. Jasne, mógł zwyczajnie podejść, szturchnąć go i wręczyć mu do rąk kubek ciepłego napoju, jednak chyba musiałby nie mieć serca, by coś takiego zrobić.

Odchrząknął i rozejrzał się po salonie, kiedy dotarło do niego to, o czym właśnie pomyślał. A nie powinien myśleć w taki sposób o rehabilitancie swojego synka, ani nazywać go "słodkim". To zresztą już nie pierwszy raz, kiedy brunet przyłapał się na zbyt intensywnym wlepianiu spojrzenia w drugiego. Coś było nie tak, z jednej strony cholernie tego nie chciał, wiedział, że to złe i Suran z góry na pewno patrzy na to wszystko krzywym wzrokiem, ale natomiast z drugiej nie kontrolował tych wszystkich uśmiechów i rozczuleń w towarzystwie Taehyunga.

Ciekawe czy jego żona zaakceptowałaby taką przyjaźń? Bo jakby nie było, to Kim stał się dla niego teraz najważniejszą osobą, najbliższą (nie licząc małego Mingyu oczywiście) i dobrze czuł się w jego towarzystwie. Dzięki Tae wróciły mu chęci do życia i Jungkook musiał to w końcu przed samym sobą przyznać.

Postawił tacę na stoliku najostrożniej, jak tylko potrafił, by nie zbudzić przypadkiem gościa jakimś niepotrzebnym hałasem lub szmerem. Rehabilitant miał za sobą cały dzień w pracy, pogoda także do najlepszych nie należała, a ze względu na aktualną porę roku, na zewnątrz już zdążyło się ściemnić.

Zgasił górne światła, zostawiając tylko świąteczne lampki wokół kominka i niektórych mebli. Potrząsnął głową, gdy przypomniała mu się zielonowłosa kobieta, radośnie wieszająca je po pokoju wraz z Mingyu. Nie mógł tak myśleć, to wpędzało go w depresję, a on obiecał być silny dla ich pociechy. Obiecał Taehyungowi, że będzie silny.

Opadł na kanapę tuż obok bruneta i niemal automatycznie zakrył jego zgrabne ciało fragmentem koca, na którym leżał. Już wystawił rękę, by odgarnąć mu z czoła niesforną grzywkę i zaczesać ją Kimowi za zaczerwienione uszka, jednak ostatecznie powstrzymał się przed tym gestem. To byłoby cholernie niezręczne, nieprofesjonalne i po prostu dziwne. Gdyby mężczyzna wtedy się obudził, Jeon musiałby wymyślić niezłą historyjkę, dlaczego. Pewnie skłamałby, że po jego czole chodzi pająk albo jakaś inna robaczyca, a potem sztucznie by się zaśmiał i duszkiem wypił kawę, mimo tego, że poparzyłaby mu przełyk. Taki właśnie był Jeon Jungkook.

Głośno westchnął i oparł plecy o sofę, z każdą minutą przybliżając się do śpiącego gościa. Niby włączył telewizor, niby udawał, że ogląda (choć naturalnie wyciszył głos), ale i tak całą swoją uwagę skupiał na mężczyźnie obok. Nie miał pojęcia, czemu ten tak go intrygował, tak do siebie przyciągał. To pewnie przez jego wieczny, promienny uśmiech, optymistyczne podejście do życia i roztaczającą się dokoła aurę ciepła. Sprawiał wrażenie dobrego słuchacza i osoby godnej zaufania. Wszystko, naprawdę wszystko w nim było wręcz niesamowite i uzależniające.

To nie tak, że Jungkook się od niego uzależnił. Po prostu go potrzebował i zdawał sobie sprawę z tego, że zwyczajnie wykituje bez niego w pobliżu. To on dotrzymywał mu towarzystwa, często kosztem prywatnego życia i spraw, on był jedyną nadzieją dla jego sparaliżowanego synka i jedynym promykiem, który skutecznie rozświetlał mu życie po odejściu Suran.

- G-gdzie ja... O nie... Nie, nie, nie! - Taehyung poderwał się niespodziewanie do siadu i zaklął pod nosem, widząc całkowitą ciemność za oknami. Chwilę zajęło mu ogarnięcie otoczenia i przypomnienie sobie, że jest w domu swojego pracodawcy, gdzie miał tylko szybko wypić kawę i uciec. A tymczasem...

lost stars ﻬ taekookDär berättelser lever. Upptäck nu