25 - "Now my happiness is you"

11K 1.3K 753
                                    

Kiedy Taehyung narzucił na ramiona swój zimowy płaszcz i po wymienieniu uprzejmości ze znajomymi z pracy opuścił budynek, uderzyło w niego coś więcej, niżeli zwyczajny, zawsze tak samo irytujący wiatr. Uderzyła w niego świadomość, że faktycznie dni mijają szybciej, kiedy ma się powody do uśmiechu i bliskie osoby przy boku. Do tej pory czas raczej dłużył mu się w nieskończenie, jakby każda minuta trwała godzinę, a każdy miesiąc praktycznie rok kalendarzowy.

Poza pracą, nie miał innych zainteresowań. Czasem wyszedł z resztą pracowników na weekendowe piwo, którego nawet nie lubił, i to i tak od wielkiego święta, jak akurat miał ochotę. Każdego wieczoru czytał inny artykuł nowego numeru czasopisma o nowościach w świecie medycyny, każdego poranka zapominał o śniadaniu, a do każdego pacjenta uśmiechał się tym samym, ciepłym choć powoli blaknącym uśmiechem.

I tak zapewne byłoby nadal, gdyby w jego życiu nie pojawił się Jeon Jungkook i jego syn. Dwaj mężczyźni, a raczej półtorej, bo Minniego chyba jeszcze nie wypadało tak nazywać (nawet jeśli kłócił się, że wypadły mu prawie wszystkie mleczaki i jest dorosły), a jego spokojna rutyna została momentalnie przerwana. Oczywiście, nadal miał swoje stare nawyki i nadal robił te same rzeczy, ale teraz jego uśmiech był stuprocentowo szczery.

Teraz nie zapominał o śniadaniach, bo albo jadał je u Jeonów, albo Jungkook wysyłał mu skoro świt SMS-a z przypomnieniem, a raczej ostrzeżeniem, że ma coś w siebie wrzucić, bo inaczej pożałuje.

Teraz coraz rzadziej sięgał po cokolwiek do czytania, bo wolne wieczory spędzał z Jungkookiem i Mingyu, chodząc do kina albo robiąc kino domowe we własnych mieszkaniach.

Teraz nie chodził na piwo ze znajomymi z pracy, bo każdą wolną minutę spędzał z mężczyzną, którego kochał, i z jego synkiem, którego kochał równie mocno, tylko już innym rodzajem miłości.

I być może to wszystko powinno go nieco przerażać, ale Taehyung był po prostu... szczęśliwy. A przecież bycie szczęśliwym to nie grzech, to nie przestępstwo.

Dlatego uśmiechnął się szeroko, widząc, zresztą jak co dzień, opartego o samochód mężczyznę na parkingu. Codziennie czekał na niego z tym samym utęsknieniem, codziennie mocno przytulał go na powitanie i raczył słodkim całusem w usta, kiedy Minnie nie widział. Tym razem nie było wyjątku.

- Cześć, przystojniaku - zagadnął Jeona, widząc, że pięciolatek siedzi w samochodzie i prawdopodobnie gra w Candy Crush na telefonie taty.

Ten obrócił się i uśmiechnął równie czarująco, co zawsze.

- Cześć, piękny - odpowiedział, lecz zamiast go przytulić, otworzył drzwi samochodu i wyciągnął pojedynczą różyczkę z estetycznie uwiązaną kokardką na łodydze.

- Och... Z jakiej to okazji? - Taehyung zmarszczył brwi, odbierając ten rozczulający serce prezent.

- Chciałem powiedzieć ci coś ważnego, Taehyung - mruknął ściszonym głosem, podchodząc bliżej do Kima. Złapał delikatnie jego zmarznięty nadgarstek i odchrząknął.

Rehabilitant w ostatniej chwili powstrzymał się od zapytania: "Chyba nie chcesz mi się oświadczyć, co?", bo to chyba byłoby nie na miejscu, zwłaszcza, że od śmierci jego żony minęło nieco ponad dwa miesiące. Skinął więc głową i ścisnął jego dłoń, dając mu tym samym do zrozumienia, że może mu powiedzieć wszystko.

- Przez ostatnie tygodnie dużo płakałem. Czasem naprawdę tak długo i żałośnie, że zacząłem się czuć, uh, jak baba - zaśmiał się niezręcznie młodszy, patrząc jak Taehyung prycha i wywraca oczami. - I to zabrzmi pewnie idiotycznie, ale odbierając cię z pracy, czuję się jak prawdziwy facet. Czuję się jak prawdziwy facet, kiedy zasypiasz z głową na moich udach, a ja mogę głaskać cię po włosach. Czuję się jak prawdziwy facet, kiedy razem zasypiamy i przerzucasz nogę przez moje biodro, wtulając się w mojego bicka - powiedział, napotykając pytające spojrzenie Kima. - Boże, tak bardzo nie umiem w uczucia, Taehyung, i brzmię jak jakiś debil...

lost stars ﻬ taekookWhere stories live. Discover now