12 - "I'm insecure but I open up my heart"

11.7K 1.3K 1K
                                    

Taehyunga zbudził hałas dobiegający z kuchni, przez co miał nawet małe deja vu. Tym razem prędko skojarzył wszystkie fakty i nawet nie musiał się rozglądać po otoczeniu, by wiedzieć, że kolejny raz został na noc u swojego pracodawcy. Bał się, tak bardzo się bał, że Jeon i tym razem postanowi wparować do salonu bez koszulki, z talerzem naleśników w sosie truskawkowym. Choć tak właściwie, to czy jego niczym nie poparty strach był racjonalny? On po prostu spędził święta ze swoim przyjacielem i jego dzieckiem, bo go o to poprosili. Kim wypełniał jedynie swoje obowiązki, jakimi było doglądanie Mingyu i pomaganie przy nakładaniu do stołu. Nic więcej, prawda? To już nie jest ważne, że w pewnym momencie sam zechciał tu zostać i nawet przez krótką chwilę czuł się jak we własnym domu, jak część tej wybrakowanej, jeonowej rodzinki.

I to nie tak, że zapomniał o tym drobnym muśnięciu pod jemiołą, ani tym bardziej o ramionach, szczelnie oplatających go w pasie zeszłej nocy. On zwyczajnie wolał tłumaczyć to sobie potrzebą bliskości młodszego i czysto przyjacielską relacją.

W głębi duszy cieszył się, że kiedy uchylił powieki, Jungkooka już nie było obok. Spaliłby się ze wstydu, patrząc mu prosto w oczy i udając, że to co brunet zrobił, było całkowicie normalne i na porządku dziennym, jak jedzenie śniadania i mycie zębów. Zresztą, nie miał ochoty kręcić się pod kołdrą jak szalony, starając się ukryć poranny wzwód. Nawet jeśli ten sam problem miewa większość mężczyzn w tym wieku, było to wielce krępujące. (Choć kiedy przebudził się w środku nocy za potrzebą, czuł jak coś twardego wbija się mu w odcinek krzyżowy, wierząc, że to tylko łokieć lub kolano młodszego.)

Miał nadzieję, że nie będą poruszać tej kwestii i wspólnie wcisną to do najmniejszych półeczek w ich umysłach, pod nazwą "świąteczne chwile zapomnienia", by potem zamknąć je na kluczyk i więcej nie otwierać.

Zegar na ścianie wskazywał coś koło południa, ale zamroczony Taehyung nie był w stanie dokładnie tego określić. Mały Mingyu spał jak suseł tuż nad jego głową, cały czas w tej samej pozycji, z czego ogromnie się cieszył. Przeciągnął się i ziewnął, chcąc jak najprędzej przemknąć do toalety niezauważenie, jednak podniesiony i nieprzyjemny tembr głosu Jungkooka w sąsiednim pomieszczeniu nie pozwolił mu na to. I choć miał ochotę spoliczkować się za swoje wścibstwo, samoistnie nastawił uszu i wsłuchał się w rozmowę, która niestety (albo i stety) właśnie się zakończyła.

Podniósł się do siadu i złapał leżącą na stoliku komórkę, widząc kilka wiadomości od siostry, szefa ośrodka rehabilitacyjnego oraz większości rodziców swoich małych pacjentów. Wszyscy życzyli mu pogodnych, rodzinnych świąt i szampańskiego sylwestra za kilka dni. Uśmiechnął się promiennie i już chciał im odpisać, jednak przeniósł wzrok z ekranu na mężczyznę, który nagle zmaterializował się tuż przed nim.

- Widzę, że już nie śpisz - zauważył błyskotliwe, drapiąc się nerwowo po karku. - Obudziłem cię?

- Nie - skłamał starszy i odłożył telefon. Skarcił się w myślach za to, że kolejny raz zbyt długo spoglądał na nagi tors Jungkooka. - Słyszałem tylko, że z kimś się kłóciłeś. Stało się coś?

- Nie. To znaczy tak. To znaczy nic wielkiego - plątał się w słowach brunet, opadając pośladkami na kanapę, tuż obok gościa. - Zadzwonili rodzice Suran.

- Och, rozumiem - mruknął, choć tak naprawdę wcale nie rozumiał. Czemu rozmowa z teściami tak go rozzłościła? - Pewnie dzwonili z życzeniami, huh?

- To też, choć nie spodziewałem się. Po wypadku zerwali ze mną kontakt, co mnie nie dziwi, bo zapewne obwiniają mnie za śmierć córki. Wiadomo, że potrzeba czasu na wybaczenie i pogodzenie się ze stratą, ale do cholery, Minnie powinien mieć dziadków! - uniósł się, jednak widząc karcące spojrzenie Taehyunga, który palcem wskazał na jego synka, prędko się opamiętał. - Nawet jeśli skrycie mnie nienawidzą, ten dzieciak jest niczemu winny i zwłaszcza teraz potrzebuje ich wsparcia i miłości.

lost stars ﻬ taekookWhere stories live. Discover now