22

157 17 1
                                    

Niski chłopiec, o kosmykach, których odcień wpadał w lekki, miodowy blond, wstał z łóżka, z pewnym trudem rozciągając kończyny. Doskonale wiedział, że przesadzał ostatnio z treningami, a gdyby nawet choć na chwilę próbował o tym zapomnieć – jego drżące przy każdym kroku łydki zdecydowanie za często dawały mu o sobie znać i niechętnie opuszczały jego myśli.

Z biegiem czasu, siedemnastolatek zaczął się zmieniać. Nie były to może gwałtowne zmiany, ale każda katastrofa właśnie od takich się zaczyna.

Na początku wszystko działo się niewinnie; model zaczął powoli odcinać się od znajomych. O ile na starcie, miał na tę zmianę jakieś wytłumaczenie (oczywiście była to świadomość zmuszania się do jedzenia, które i tak będzie musiał zwrócić), ale później przerodziło się to bardziej w nawyk, przyzwyczajenie. Czuł się, jakby ktoś szeptał mu do ucha, że coś takiego jak „przyjaźń" zwyczajnie nie istnieje, a otaczający go ludzie chcą jedynie odciągnąć go od perfekcji, do której to nieubłaganie dążył.

Dlatego też, nikogo nie zdziwiłby chyba fakt, że gdy przyszedł do niego SMS, ten nawet nie zareagował. Był pewien, że jest on od Jungkooka, który od prawie dwóch tygodni próbował każdego sposobu, aby się z nim skontaktować. I Taehyungowi robiło się nawet przykro z tego powodu, ale zaraz w jego głowie odżywał właśnie ten, przeszywający głos, każący mu zagłuszyć myśli związane z wyimaginowanymi przyjaciółmi serią brzuszków.

W pewnym momencie, blondyn przestał się już kontrolować i każdy swój smutek, czy też zmartwienie „załatwiał" wyczerpującymi ćwiczeniami, które co chwilę przerywał, by wylać z siebie resztki pozostałych łez.

Ile to już razy, próbował wmawiać sobie, że płacze z bólu, tym samym wyzywając siebie od grubych świń, które nie potrafią nawet wykonać prostego ćwiczenia.

Tak było też i dzisiaj. Wstał wcześnie rano, nie patrząc nawet na budzik, który wskazałby mu godzinę, podszedł do lustra i zaczął rzucać w widzianą przed sobą postać obelgami. Motywowało go to. Zwyczajnie w świecie, motywowało go siedzenie godzinami przed ekranem zniszczonego już laptopa, podziwiając – jego zdaniem idealne – sylwetki tragicznie wychudzonych modeli. Po pewnym czasie, mieszanie jego osoby z błotem, miało w jego głowie całkiem pozytywny wydźwięk, a nawet sprawiało mu pewną nieokreśloną przyjemność.

Odszedł od lustra, by przymknąć okno, z którego wydostawały się jasne promienie słońca. Popatrzył przez chwilę na spacerujących wzdłuż chodnika ludzi, by odsunąć się na pewną odległość i ze skwaszoną miną zasunąć żaluzje.

Do jego życia zaczęła wkradać się monotonia, która – co dziwne – ani trochę mu nie przeszkadzała.

Usiadł przy biurku, wykonanym z jasnego drewna, by po paru minutach głębokiego zastanowienia wyjąć z niego zeszyt, który jeszcze przed wakacjami służył mu jako miejsce do gromadzenia notatek z chemii. Nie był do końca zapisany, wręcz przeciwnie, zostało mu więcej niż połowa zupełnie czystych kartek. Z czterdziestoprocentowym uśmiechem, otworzył pierwszą niezapisaną stronę, w lewej dłoni umieszczając swój ulubiony długopis z jednorożcem.

Na samej górze, ozdobnym i wyraźnym pismem zapisał „DZIEŃ 1”. Nie wiedząc, co powinien dalej począć, zaczął wypisywać z góry na dół wszystkie pory posiłków, z pustymi prostokątami obok każdego. Oczywiście, owe figury geometryczne miały służyć mu jako miejsce do zapisywania spożytych kalorii.

Postukał palcami po blacie, zastanawiając się, co mógłby jeszcze dodać, aby kartka wyglądała nieco lepiej, pod względem estetycznym, rzecz jasna. Niewiele myśląc, w obu dolnych rogach dorysował urocze obrazki, przypominające króliczki i inne małe zwierzątka.

Perfect In Your EyesWhere stories live. Discover now