11

153 13 5
                                    

- Zanim go poznałem, byłem totalnym gównem. Nie miałem nikogo ani niczego, byłem bezużytecznym śmieciem. T-to on mnie zmienił. Pokazał piękno... nie, wróć, to on był pięknem. Moim światem, moim życiem. Latarką, która zawsze zapalona, prowadziła mnie w mroku. Teraz zgasła i to z mojej winy - schował twarz w dłoniach, próbując nie rozkleić się ponownie - Kiedyś byłem... złym człowiekiem. Bardziej pasowałoby nawet określenie "wrakiem człowieka". Nie było mnie stać na nic, więc sprzedawałem dragi. A on? Zmienił mnie. Pokazał mi, że moje życie może wyglądać tak, jak tylko zapragnę. Zacząłem czytać książki. Czytałem je z nim i zawsze wymienialiśmy się najlepszymi cytatami. Tak, te o zachodzie słońca były jego ulubionymi - uśmiechnął się lekko, kontynuując - Czasami czytaliśmy też baśnie... Znasz pewnie tę o księżniczce i żabie, prawda?

Siedemnastolatek pokiwał twierdząco głową, uważnie zagłębiając się w dalszą część historii.

- Ta z kolei była moją ulubioną. Utożsamiałem się z postacią obrzydliwej ropuchy, która zmieniła się w księcia, za sprawą tego jedynego pocałunku. Był taki... słodki i niewinny. Smakował świeżymi truskawkami. A może to były maliny? Nie wiem, nigdy nie umiałem rozróżnić tych owoców - próbował nieco rozluźnić atmosferę, jednocześnie przewracając następną stronę w albumie - Oo, widzisz? Tutaj ją właśnie czytamy.

- To... to dlatego rysujesz żaby? - blondyn po raz pierwszy odważył się zabrać głos.

- Dokładnie. Spójrz tutaj - wskazał palcem na obraz, nad którym wcześniej rozmyślał młodszy. Tak, ten z datami. - To był dzień... dzień, w którym go straciłem. Poszliśmy razem na jakąś imprezę, do baru. Spotkałem tam kolesia, z którym miałem nieco na pieńku, odnośnie dealowania. Zaczął mnie wyzywać, a ja nie wiele myśląc... obiłem mu mordę.

- Zrobiłeś to przy Jiminie? - wyższy otworzył szeroko oczy.

- Tak. Wtedy byłem lekko podpity i nie myślałem co robię. Ten facet... nie spodobało mu się to i kiedy odwróciliśmy się z moim skarbem, na chwilę odchodząc od stolika, on wrzucił coś do mojego drinka. Gdy do niego wróciliśmy, Jimin się p-pomylił i wypił... z mojej szklanki - rozpłakał się na dobre w mózgu odtwarzając, jak to później, jego ukochany traci przytomność i... gaśnie już na zawsze.

Taehyung zamknął i odłożył album na stolik obok. Okrył swojego przyjaciela, tuląc, dopóki ten nie zasnął. Nie mógł uwierzyć, jak wiele miętowowłosy musiał przeżyć i jak długo trzymał wszystkie emocje w sobie. Jak wiele czasu musiał spędzić sam, tłumiąc wszystko i żyjąc z poczuciem winy? To łamało mu serce.

Nie przespał całej nocy, dzielnie czuwając nad starszym chłopakiem.

Zawsze to Jungkook był jego aniołem stróżem, a teraz przyszedł czas, by i on stał się nim dla kogoś.

Właśnie, Jungkook!

Zerwał się z kanapy, uważając, by nie obudzić przy tym niższego i odłączył wcześniej podłączony przez niego telefon do ładowarki.

Godzina, którą wskazywał wyświetlacz była zdecydowanie późna... Albo nawet "wczesna". Za dwadzieścia czwarta, nad ranem oczywiście.

Czterdzieści wiadomości od bruneta, osiem nieodebranych połączeń.

- Jezu, co ja zrobiłem, on się o mnie martwił... Jestem okropny.

Do: Koookieś <3

Tak cię przepraszam, nie wiem co strzeliło mi do głowy

Ze mną wszystko w porządku, po prostu rozładował mi się telefon

... I jestem w zupełnie innej części Daegu, tak na marginesie

Ale jestem bezpieczny, nie musisz się o nich martwić!

Zatrzymałem się u przyjaciela, jutro wracam do domku


Wysłał wiadomość i przymknął zmęczone oczy. Może jednak uśnie tej nocy.

||||||||||||||

I to koniec tego mini-maratonu

Strasznie mi smutno, że musiałam uśmiercić yoonminy, ale za to będzie sope! ^^

CHYBA

Dobra, ja już lecę, bo i tak wszyscy będą mnie chcieli zabić za Jiminka

Miłej nocki!

Perfect In Your EyesDär berättelser lever. Upptäck nu