23

176 18 4
                                    

Niektórzy mówią, że porządny dzień należy zaczynać zawsze od kłamstwa.

Nieważne, czy kłamstwem tym będzie krótkie „dzień dobry", rzucone w stronę znienawidzonego kolegi z pracy, któremu w rzeczywistości życzymy śmierci, czy też oskarżenie kogoś o czyn, który sami popełniliśmy.

Zarówno, jedno i drugie możemy nazwać kłamstwem, większym, czy też mniejszym oszustwem.

Ciężko będzie określić, czy Taehyung kiedykolwiek słyszał powyższe przysłowie. Dotychczas, chłopcu nie zdarzało się kłamać.

Możliwe, że było to spowodowane faktem, iż nastoletni fotomodel był bardzo niewinną i wrażliwą osóbką i gdzieś głęboko w środku uznał, że każdego rodzaju oszustwo jest złe i nie powinno się tego robić.

Z resztą, nawet gdyby i kłamać próbował, wychodziło mu to marnie. Zestresowany wykręcał palce na wszystkie strony, a jego odstające uszka zaczynały się intensywnie czerwienić, co doskonale zdradzało rozmówcy, że słowa wypowiedziane przez blondyna nie są prawdą.

I tak było dotychczas... Dotychczas.

Teraz, kłamanie stało się dla niego pewnego rodzaju rutyną. Robił to niemalże codziennie, a jak wiadomo, powtarzając daną czynność dzień w dzień, zaczynamy się jej uczyć i wychodzi nam ona coraz lepiej.

To nie tak, że siedemnastolatek zaczął nagle wykorzystywać swoją nowo nabytą umiejętność w każdej możliwej sytuacji. Właściwie, nie był do końca świadom, że rozwinął ją aż do tego stopnia, dlatego nadal starał się korzystać z niej z pewnym umiarem.

Na przykład dzisiaj: Nie okłamał rodziców, o tym, z kim idzie się spotkać. On po prostu nie powiedział im, że w ogóle wychodzi z domu.

Najzwyczajniej w świecie, narzucił na siebie potarganą, dżinsową kurtkę i stare, nieco podniszczone conversy, udając się w kierunku najlepszej - jego zdaniem - kawiarni w całym Daegu.

Mimo, iż była oddalona kilka niezłych kilometrów od jego miejsca zamieszkania, ten niczym nie zrażony, maszerował szybkim krokiem, rozkoszując się ostatnimi promieniami sierpniowego słońca.

Nagle zadrżał, czując na sobie mocny podmuch wiatru, od którego, na jego gładkiej, aksamitnej skórze pojawiła się gęsia skórka.

Mocniej opatulił się dżinsowym materiałem, pocierając dłońmi o siebie nawzajem. Ostatnimi czasy, jego ręce były ciągle zimne i skostniałe, przez co skóra przy palcach niekiedy pękała i nastolatek musiał używać niezliczonej ilości kremów, by jakoś temu zapobiec.

Zadowolony, zauważył, że do miejsca, w kierunku którego zmierza zostało mu jedynie kilkaset metrów, a osoba, z którą się umówił już na niego czeka.

Uśmiechnął się szeroko, patrząc na miętową czuprynę, którą dojrzał na horyzoncie. Pomachał do niego, jednak jego przyjaciel zbyt intensywnie wpatrywał się w ekran swojego telefonu, by dojrzeć miodowowłosą kupkę nieszczęścia, potykającą się o własne nogi, pędząc w jego stronę.

- Yooooooongiś - wykrzyczał młodszy, rzucając mu się na szyję. Oczywiście, od razu został zepchnięty, ale nie odebrało mu to determinacji. Wręcz przeciwnie, zaczął tulić się do niższego na wszystkie sposoby, dopóki ten nie odwzajemnił przytulenia, bo jakaś starsza pani spojrzała na nich krzywym wzrokiem. - Tęskniłem - zrobił smutną minkę zbitego pieska, zaraz rozpromieniając się, gdy poczuł ramiona starszego, obejmujące go w talii.

Nie zwrócił uwagi, że tamten rozszerzył maksymalnie oczy i zaraz odsunął go od siebie, lustrując dokładnie jego sylwetkę.

- Tak, ja też, dzieciaku. - podrapał się po głowie, nie będąc pewnym, czy powinien wprost zadać mu wprost nurtujące go pytanie - Wydaje mi się, czy ostatnio trochę... schudłeś?

Pozwólmy sobie zatrzymać na chwilę czas, by lepiej móc uświadomić sobie, co w tamtym momencie działo się w głowie blondyna.

Tysiące myśli przelatywało w tę i we w tę, zapętlając się i goniąc w nieznane kierunki. Małe serduszko zabiło mocniej, wystukując rytm jakiejś radosnej piosenki, z jednej z kreskówek, które to darzył ogromną sympatią. I kiedy już otworzył pełne usta, - jak zwykle, posmarowane brzoskwiniowym balsamem - chcąc wypowiedzieć pełne dumy i energicznej aprobaty „tak", jego szare komórki postanowiły zareagować, zamazując tym wszystkie pozytywne myśli, w ich miejscu pozostawiając wielki, czerwony znak zapytania, podobny do tego, który zeszłego roku nabaźgrała na jego kartkówce nauczycielka matematyki, gdy przypadkowo podpisał się jako „Jeon Taehyung".

To wcale nie tak, że chciał sprawdzić, jak pięknie wyglądałoby jego imię w zestawieniu z tym nazwiskiem i jak bardzo byłby szczęśliwy, gdyby formalnie mógł podpisywać się w ten sposób...

Wracając, ten wielki znak interpunkcyjny w jego główce, zaczął zmieniać się w tysiące pytań, na które odpowiedź była jedna - NIE.

Nie mógł dopuścić, by Yoongi dowiedział się o jego diecie. Wtedy stałby się nachalny i wkurzający jak Jungkook, a tego zdecydowanie nie chciał.

Dlatego też, przybrał minę w stylu „nie mam pojęcia o czym mówisz", gwałtownie wzruszając ramionami - Pewnie ci się wydaje, raczej wątpię żebym schudł w ostatnim czasie - chwycił starszego pod rękę i nie dając mu czasu na jakąkolwiek odpowiedź, pchnął drzwi kawiarni.

Atmosfera panująca w środku była niepowtarzalna. Otaczające ich zewsząd pastelowe, jasne kolory, urocze obrusiki w kratkę, poupychane w każdym kącie roślinki i świeczki zapachowe, zapierały dech w piersiach. Dodatkowo, klimat, jak i muzyka w stylu z lat osiemdziesiątych sprawiały, że miało się ochotę jedynie usiąść i podziwiać to wszystko, trzymając w ręku waniliowe cappuccino z pianką.

Zasiedli przy swoim stałym miejscu, stoliku w rogu, blisko okna.

Nie musieli czekać długo, aż zjawił się przy nich wysoki, przystojny kelner, o pięknym, wiśniowym odcieniu włosów, posyłając im uśmiech, kształtem przypominający serduszko.

- Dzień dobry, co dla panów? - wręczył im menu, kątem oka ciągle przyglądając się twarzy starszego z siedzącej dwójki.

- Dwa razy gorąca czekolada i kawałek ciasta dyniowego, a dla ciebie Tae?

Perfect In Your EyesWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu