Rozdział 27

330 19 2
                                    

Muzyczka na umilenie czasu❤

-Jak wjedziemy?-spytała Hestia, gdy byli już prawie przy bazie wojskowej.
Sherlock wyciągnął jakiś dokument ze zdjęciem Mycrofta.
-O nic nie pytam-westchnęła.
-Brytyjski Rząd-prychnął Holmes i zmierzył spojrzeniem ochroniarza.
-Ćpun-szepnął.
-Mycroft?-zdziwiła się Hestia.
-Ochroniarz-wyjaśnił Sherlock-Nie widzisz? Drgające ręce. Żółtawa skóra.
Kiwnęła głową, bo rzeczywiście ta teoria miała sens.
Podjechali do bramy i do środka zajrzał jeden z żołnierzy.
Sherlock pokazał mu legitymację i wpuszczono ich na teren bazy.
-Opłaca się być Holmesem-mruknęła brunetka i zaparkowała auto, brutalnie atakując krawężnik.

Wysiadła z samochodu i trzasnęła drzwiami swojego Land Rover'a, a najbliższy wojskowy spojrzał na nią dziwnym wzrokiem.
Sherlock stanął przed wejściem do Głównej Bazy.
-Nie miewamy tu kontroli-stwierdził strażnik.
-No cóż-Sherlock pokazał dokument Mycrofta, i już po chwili byli w środku.
John jako wojskowy oczywiście salutował innym, a Hestia czuła się...trochę niepotrzebna. Zasadniczo to Sherlock i John odwalali całą robotę.
Rozglądała się uważnie po labolatoriach, które mijali. Musiała przyznać, że wszystko tutaj ją ciekawiło.
-Co tutaj w zasadzie robicie?-spytał John, którego spojrzenie też biegało od jednej rzeczy do drugiej.
-Badania. Doktorze, wydaje mi się, że powinniście to wiedzieć.
-Nie jestem specjalistą.
Strażnik kiwnął głową, a przed nimi pojawił się facet w starszym wieku.
-Kim jesteście?
-Tylko oprowadzam tych panów-odparł ich przewodnik.
-Nowe twarze. Jak miło...Uważajcie, żeby nie zostać na zawsze. Jak ja.
Po tych słowach odszedł i wrócił do windy.
-Dokąd prowadzi winda?-spytał John.
-Dość nisko.
-A...co jest na dole?
-Kosze. Tędy, panowie...i pani.
Strażnik znowu ruszył do przodu, a Hestia pociągnęła za rękaw Sherlocka, który wciąż przyglądał się windzie.
Potem wjechali na kolejne piętro. Brunetkę martwiła każda minuta, przybywająca na zegarku Sherlocka.
W kolejnym pomieszczeniu dostrzegli kobietę.
-Kto to?-spytała, wpisując coś do dokumentów.
-Inspekcja. Rozkazy z góry-wyjaśnił strażnik.
-Czyżby?
Hestia zmierzyła ją ostrym spojrzeniem niebieskich tęczówek, a wtedy odezwał się Sherlock:
-Postarajmy się być uprzejmi. Jaka jest pani rola tutaj?
-Nie na tym polega uprzejmość-wtrącił Watson.
-Nic nie mogę powiedzieć.
-Myślę, że jak najbardziej pani może...
-Uprzejmość-upomniała detektywa Hestia.
-Robię wiele rzeczy naraz. Głównie geny, czasem palce.
-Wiedziałem, że znam to nazwisko-odparł Holmes.
-Wątpię.
-Ludzie mówią, że przypadki nie
istnieją.
Hestia przez ramię spojrzała na to co napisał na kartce.
Dzwoneczek.
-Rozmawiałeś z moją córką?-kobieta wydawała się być wystraszona.
-Dlaczego Dzwoneczek umarł?
-Królik?-upewnił się John.
-Dlaczego zniknął z zamkniętej klatki? Świecił się w ciemności.
-Nie wiem o czym pan mówi. Kim pan jest?
Zaraz potem Sherlock spojrzał nerwowo na zegarek i oznajmił:
-Widzieliśmy dość, kapralu. Dziękujemy.
-Już?-pytanie z ust strażnika, Hestii i Johna padło w tym samym czasie.
-Już.

-Włamaliśmy się tu, żeby odszukać królika?-zirytował się Watson, ale Holmes nie odpowiedział.
Zjechali windą na dół i szybkim krokiem ruszyli do wyjścia.
-23 minuty. Coraz gorzej z nim-stwierdził Sherlock po chwili.
-Chyba z tobą. Jak nas złapią to pożałujesz-syknęła Hestia.
Gdy doszli do kolejnej windy, spotkali tam starszego profesora.
-Witam ponownie-powiedział z uśmiechem.
W ciągu kilku sekund zdążyli zjechać na dół, ale tam stało kolejne źródło kłopotów. Major.
-To nie do przyjęcia. Czemu nikt mi nie powiedział?-warknął w ich stronę.
-Bardzo dobrze-odezwał się John-Jesteśmy pod wrażeniem. Prawda?
-Bardzo-skwitował Sherlock, znowu sprawdzając godzinę.
Hestia posłała majorowi współczujący uśmiech, który od razu znikł z jej twarzy, gdy ruszyła za detektywem.
-Mieliśmy się tu pozbyć inspekcji!
-Nowe zasady. Musimy was czasem sprawdzić.
Ale potem sytuacja jeszcze bardziej się pogorszyła.
Identyfikacja nieudana.
Czerwone lampy zapaliły się, a alarm zaczął wyć.
-Kim jesteście?-spytał major zirytowany.
-To jakieś nieporozumienie-wyjaśnił Watson.
Młoda Holmes przygryzła wargę i posłała starszemu wojskowemu błagalne spojrzenie.
Profesor zareagował i wkrótce alarm został wyłączony.
-Dziękujemy-powiedziała Hestia, gdy tylko znaleźli się na dworzu.
-Chodzi o Henry'ego? Wiedziałem, że szuka pomocy, ale nie wiedziałem, że skontaktuje się z Sherlockiem Holmesem.
John i Sherlock przystanęli, żeby zamienić jeszcze kilka słów z mężczyzną, a Hestia oznajmiła, że idzie odpalić samochód.
Od razu, gdy zatrzasnęła drzwi, poczuła wibrację w tylnej kieszeni i wyjęła telefon.

Przyjedziesz do mojego gabinetu? Ktoś na ciebie czeka. Myślę, że chętnie się z nimi zobaczysz.
M

Niepewnie przygryzła wargę. Już wiedziała, że musi się z tym zmierzyć. Z przeszłością.

I AM SHERLOCKED✔Hestia HolmesWhere stories live. Discover now