Rozdział 21

344 26 2
                                    

-Jestem-powiedziała Hestia, wchodząc do salonu na Baker Street.
-Tak późno? Chyba miałaś dużo pracy-stwierdził John.
-Tak, sporo tego było. A gdzie ten socjopata?-spytała, rozglądając się.
-Śpi. I jeszcze trochę czasu minie zanim się obudzi. Byliśmy u pani Adler.
-U jakiej Adler?-zdziwiła się Hestia.
-Mycroft poprosił nas o odzyskanie zdjęć klientki. Irene Adler je miała na telefonie. Uciekła-dodał, widząc pytające spojrzenie brunetki.
-A Sherlock? Zemdlał na jej widok?-zaśmiała się z ledwo wyczuwalną zazdrością w głosie.
-Nie, wstrzyknęła mu coś...a teraz śpi-wyjaśnił Watson, załamując ręce.
-Chcesz herbaty?
Pokiwała głową i poszła zobaczyć Holmesa.
-Śpiący Sherlock-muszę mu chyba zrobić zdjęcie-mruknęła pod nosem.

Uchyliła drzwi i wsunęła się do jego sypialni.
Właśnie się przebudził.
-No,no braciszku, trochę sobie pospałeś-oznajmiła, krzyżując ręce.
-Czy nie mieliśmy zwracać się do siebie inaczej i zapomnieć o tym... całym rodzeństwie?-spytał, przeciągając się.
-Ten twój humor. Na żartach się nie znasz.
-A John?
-Tak bardzo nie pasuje ci moje towarzystwo?-spytała, ale zawołała Watsona.
-Och, obudziłeś się-zdziwił się John- Muszę cię ostrzec-Lestrade chyba cię nagrał.
-Czyli to tam wtedy pojechał...-powiedziała Hestia, przypominając sobie Grega wybiegającego z komendy jak torpeda.
-Gdzie jest ta kobieta? Kobieta!-krzyknął Sherlock do Johna.
-Irene Adler? Uciekła. Razem z telefonem.
-Jak to?-Sherlock zachwiał się, a John popchnął go z powrotem do łożka.
-Już śpij. Będziemy za drzwiami-odezwała się Hestia i wyszła, a Watson zamienił jeszcze parę słów z Holmesem.

Rano Hestia obudziła się i od razu pojechała na Baker Street.
Zdziwiła się na widok Mycrofta.
-Miki-uśmiechnęła się wrednie, patrząc na mężczyznę.
-Hestia-mruknął ostrzegawczo.
Dziewczyna uśmiechnęła się do Sherlocka, który był wprost przeszczęśliwy z wizyty brata.

-Zdjęcia są bezpiecznie-oznajmił.
-W rękach zbiegłej prostytutki?-spytał Mycroft, rozbawionym tonem.
-Szantaż jej nie interesuje. Chce zabezpieczenia...
Sherlock przewrócił kolejną stronę gazety.
-Właściwie, Mycroft, czy ty kiedykolwiek pracujesz?-palnęła Hestia siadając na brzegu biurka.
-Mógłbym cię spytać o to samo. Przesiadujesz tylko tutaj. Na razie jeszcze nie wiem czemu.
-I się nie dowiesz-odparła z uśmiechem.

Mycroft dostrzegł spojrzenie Sherlocka, skierowane teraz nie na gazetę, lecz na nogi i tyłek Hestii.
-Sherlock!-oburzył się, ale Hestia uspokoiła go.
-Nie przeszkadza mi to.
-Twój brat patrzy na twój...
-Mycroft, mieliśmy o tym zapomnieć. Nie będę traktować Sherlocka jak brata!
-Jesteście rodzeństwem!
-Wycofaliście się ze sprawy strzelaniny w jej domu?-młodszy Holmes zmienił temat.
-A co mieliśmy zrobić? Mamy związane ręce-odparł Mycroft, cały czas patrząc krytycznie na brata.
-Spodobałby się jej twój dobór słów. Wiesz, że jej telefon działa jak karta, która pozwala jej unikać więzienia.
Musicie ją zostawić, traktować jak księżną.
-Ale nie tak jak ona traktuje monarchów-wtrącił John.
Mycroft uśmiechnął się sztucznie.
-Dobra, panowie, muszę lecieć do pracy-Hestia skorzystała z chwili ciszy i klasnęła w ręce.

Stała w drzwiach, gdy usłyszała dziwny odgłos, a zaraz potem tłumaczenie Sherlocka:
-Przyszedł sms.
Dziewczyna rzuciła mu błagalne spojrzenie i zbiegła po schodach.

Znowu praca.

Stała już przy swoim aucie, gdy usłyszała głos Mycrofta:
-Podwiozę cię.
-Nie trzeba-zapewniła go-Mam swój samochód.
-Musimy porozmawiać.
-Chyba już nawet wiem o czym-mruknęła.
-Chodzi o ciebie i Sherlocka. Już mówiłem-nie możecie być parą.
-Sądzę, że między innymi również twoją winą było, że nie pamiętam ciebie, rodziców i Sherlocka. Nie miej do mnie pretensji, Mycroft.
Mężczyzna przewrócił oczami.
Brunetka nie miejąc ochoty na dalsze kłótnie z bratem, wsiadła do samochodu i rzucając mu szybkie "Do zobaczenia!" odjechała.

I AM SHERLOCKED✔Hestia HolmesWhere stories live. Discover now