Rozdział 11

416 27 2
                                    

Walizka jak zwykle nie chciała się dopiąć.
-Chyba będę musiała kupić większą- powiedziała Hestia sama do siebie.
Czarny kot siedzący na dywanie prychnął, gdy usłyszał dzwonek do drzwi.
Policjantka uniosła brwi. Nie zapraszała nikogo, więc kto mógł coś od niej chcieć o tej porze?
Wyjrzała przez wizjer i zobaczyła tam Mycrofta Holmesa.
Uchyliła drzwi, zapraszając mężczyznę do środka.
-Panie Holmes, coś się stało?
-Przeprowadzasz się na Baker Street?-zapytał i rozejrzał się dookoła.
-Nie-odparła zdziwiona- Poza tym nie wydaje mi się, żebyśmy byli na "ty".
-Powinniśmy być, Hestio. Szkoda. Gdybyś mieszkała z moim bratem, byłoby łatwiej. Ale moja oferta jest dalej aktualna.
-Oferta?-zmarszczyła brwi.
-Potrzebuję informacji o Sherlocku. Gdybyś regularnie mi je przekazywała...
-Nie chcę pieniędzy-przerwała mu gwałtownie.
Popatrzył na nią-chyba się tego spodziewał.
-Doktor Watson też nie chciał. Dziwne, że pieniądz jeszcze nie zawładnął światem.
-Do cholery! Mógłbyś już iść?!-krzyknęła zirytowana tym, że nie wie co chodzi Holmesowi.
-Zawsze byłaś pyskata-uśmiechnął się na te słowa.
Przymknęła oczy i cicho powiedziała:
-Nie chcę pieniędzy. I nie zapominaj o tym, że mogę powiedzieć o wszystkim Sherlockowi.
-Och, on napewno już wie-stwierdził Mycroft z uśmiechem i założył Hestii kosmyk włosów za ucho.
Odchyliła się do tyłu, odsuwając się tym samym od Holmesa.
Była zła i nie rozumiała o czym mówi mężczyzna.
-No cóż, Hestio. Jakbyś się rozmyśliła, zadzwoń.
Po tych słowach położył na stoliku małą karteczkę z numerem telefonu i wyszedł z mieszkania. Na korytarzu spotkał jednak Sherlocka i Johna, zmierzających do domu Hestii.
-Och, doktorze, braciszku.
Brat zignorował go i ruszył do pokoju dziewczyny. John pożegnał się i również skierował się w tamtą stronę.
-A wy czego chcecie?-spytała Hestia na widok przyjaciół, jednak w środku ucieszyła się z niespodziewanej wizyty.
-Czego chciał?-spytał John, gdy zamknął drzwi.
-Pieniądze za informacje-tobie też proponował-odparła Hestia i zabrała swojego kota, ocierającego się o nogi Sherlocka. Odłożyła zwierzę na kanapę, ale Nabój znowu podszedł do detektywa.
-Wybierasz się gdzieś?
-Urlop w pracy!Najszczęśliwszy okres mojego życia!-krzyknęła wesołym tonem, robiąc obrót w miejscu.
-Najpierw rezydencja wujka Leona, a potem witaj Grecjo!
-Wakacje...też bym chciał-mruknął John, a dziewczyna tylko się uśmiechnęła.
Nabój znowu łasił się do Sherlocka.
-Panowie, macie jakąś sprawę, bo powinnam się pakować i...
-To nie przeszkadzamy-oznajmił Sherlock i razem z przyjacielem opuścił mieszkanie, a Hestia niechętnie wróciła do pakowania się.

I AM SHERLOCKED✔Hestia HolmesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz