Rozdział 4

628 32 0
                                    

-Taksówka dla Sherlocka Holmesa-ponownie odezwał się kierowca.
-Nie zamawiałem taksówki-stwierdził spokojnie Sherlock.
-Co nie znaczy,że jej pan nie potrzebuje.
Hestia odruchowo dotknęła paska i zawieszonego tam pistoletu.
Naciągnęła niżej płaszcz,aby ukryć broń.
Sherlock po krótkiej rozmowie z kierowcą wpakował się do taksówki, znacząco patrząc na Hestię.
Kobieta prychnęła i również wsunęła się do środka.
-To pańska narzeczona?-zainteresował się taksiarz,spoglądając w lusterko.
Hestia spojrzała na niego i już miała odpowiedzieć,ale Holmes zrobił to pierwszy:
-Asystentka.
Dziewczyna rzuciła mu przelotne spojrzenie i prawie niezauważalnie skinęła głową.
Zaczęli rozmowę,a samochód sunął przez ulice Londynu.
Po kilku minutach Hestia już nie wiedziała gdzie są;żadna ulica nie wyglądała znajomo.
-Jesteśmy na miejscu-rzekł kierowca po chwili.
-Gdzie dokładnie?-spytał Sherlock,a taksówkarz prychnął.
-Panie Holmes, zna pan każdą ulicę w Londynie.
-Czemu tutaj?-drążył temat detektyw.
-Nikt się tu nie kręci.
-A jak pan zmusza ofiary,żeby wyszły z samochodu?
Kierowca wyciągnął pistolet.
No to nie ja jedyna mam broń.
-Ale myślę,że nawet bez tego,pójdzie pan ze mną.
Sherlock wyszedł z auta,Hestia za nim.Taksiarz zamknął drzwi,a po sekundzie dziewczyna poczuła mocne uderzenie z tyłu głowy.Zemdlała.

Gdy się ocknęła siedziała przywiązana do krzesła.Sherlock rozmawiał z taksówkarzem;na stoliku stały dwie buteleczki w tabletkami w środku.
Hestia dotknęła palcami więzów i zaczęła rozplatać je paznokciami.
Jęknęła cicho,gdy jeden z nich się złamał.
Detektyw dokładnie oglądał obie fiolki.Zastanawiał się którą,wybrać.
-Sherlocku,nie rób tego!-krzyknęła kobieta,czując jak więzy delikatnie się rozluźniają i zsuwają z jej przegubów.
Mężczyzna spojrzał na nią,a potem odwracając głowę z powrotem w stronę kierowcy,powiedział:
-Wybieram kulkę.
Staruszek popatrzył na niego i upewniwszy się nacisnął spust.
Hestia wydała zduszony okrzyk i zdziwiona wstała z krzesła.
Kierowca spojrzał na nią,a Sherlock ruszył w stronę drzwi,tłumacząc:
-Umiem rozpoznać prawdziwą broń.
-Ale jeszcze pan nie wie,która była dobra-skinął głową na buteleczki.
Holmes odwrócił się i chwycił tę bliżej taksówkarza.
-Jest pan pewien?
Hestia ostrożnie wyciągnęła pistolet, korzystając z chwili nieuwagi staruszka.
Sherlock i taksiarz już prawie połknęli tabletki.Kobieta wyciągnęła przed siebie pistolet.
Strzeliła.I w tym samym czasie w kierowcę uderzyła inna kula.
Sherlock odrzucił tabletkę i podbiegł do okna,ale strzelec zdążył uciec.
-Mów kto ci kazał to zrobić-Hestia podeszła do umierającego starca.
-Nie powiem.
-Umierasz,ale i tak mogę ci sprawić ból-odezwał się detektyw.
Taksówkarz stęknął i wrzasnął:
-Moriarty!
Kobieta i detektyw spojrzeli na siebie.To imię nie zwiastowało nic dobrego.

Stojąc przed budynkiem Hestia przywitała się z Melanie.
-Czy ty jesteś nienormalna!Dziewczyno!-darła się blondynka.
Hestia tylko się uśmiechnęła i podeszła do Lestrade'a, który wezwał ją ruchem ręki.
-W porządku?-spytała,a dziewczyna kiwnęła głową.
-Nie widziałaś osoby,która strzeliła?
-Jedną kulkę wypuściłam ja.Ale drugiego strzelca nie widziałam.
Inspektor kiwnął głową i odszedł.

-Jeszcze jedna sprawa-szepnął Sherlock do Johna i ruszył w stronę Hestii.
-Hej-przywitała się.
-Mam jedno pytanie.Czemu nie rozpoznałaś prawdziwej broni?W końcu jesteś policjantką.
-Em...jestem krótkowidzem. Siedzieliście dosyć daleko-wytłumaczyła.
-Jasne.Wpadniesz na herbatę?-spytał beztrosko z lekkim uśmiechem.
Hestia zaśmiała się,opatulając się szczelniej płaszczem.
-Po tym wszystkim to chyba na coś mocniejszego.
Oboje ruszyli w stronę Watsona,czekającego na nich.
-Pani z nami?-zapytał zdziwiony.
-Nie pani, bo ja mam imię.Hestia Holmes-podała mu rękę,którą on uścisnął.
-John Watson-uśmiechnął się.
Poszli w stronę głównej ulicy,jednak podszedł do nich meżczyzna w średnim wieku.
-Sherlock Homes rozwiązał kolejną sprawę-stwierdził.
Sherlock zaczął kłócić się z mężczyzną.
-Och,to zawsze denerwowało naszą mamę.
-Waszą mamę?-spytał John.
-No jasne,jesteście braćmi-uśmiechnęła się Hestia.
-Mycroft Holmes-przedstawił się brat Sherlocka-Pani...?
-Hestia Ho...-zaczęła kobieta,ale Sherlock złapał ją za rękę i odciągnął na bok.
-To nieważne-burknął-Do zobaczenia!
Machnął ręką na odchodne.Watson ruszył za nimi i cała trójka udała się na Baker Street.
Odchodząc, Hestia słyszała jak Mycroft tłumaczy coś swojej asystentce.

I AM SHERLOCKED✔Hestia HolmesWhere stories live. Discover now