Rozdział 17

398 30 0
                                    

Mycroft chwycił zdjęcie, trzymane przez brunetkę. Nie protestowała.
Mężczyzna spojrzał na napis, a zaraz potem usłyszał głos Hestii:
-To ty. Ty i Sherlock.
Odłożył fotografię na biurko i usiadł w fotelu. Wiedział, że ona się domyśli, nie była głupia.

Max i Melanie patrzyli ze zdziwieniem na całą scenę.
-Hestia, nie rozumiemy...-zaczął Max, ale dziewczyna nie zwróciła na niego uwagi, mrucząc coś pod nosem.
-Mel, czy to ci nikogo nie przypomina?-spytała w końcu.
-Nie wydaje mi się-odparła blondynka- Kogo możesz mi przypominać mrucząc coś do siebie?
Zmarszczyła brwi i wreszcie odpowiedziała:
-Sherlocka.
Hestia kiwnęła głową i chwyciła czarno-białe zdjęcie z dzieciństwa.
-H, S, M Holmes-przeczytała na głos- Hestia, Sherlock, Mycroft Holmes-wbiła wzrok w twarz Mycrofta.

Siedział w fotelu nie wiedząc co powiedzieć.
Zamiast niego odezwał się Max:
-Nie żartuj. To może być przypadek. W Londynie jest wielu Holmsów.
Hestia uśmiechnęła się delikatnie.
-Ale tylko jeden reaguje na przezwisko Miki.
Mycroft zadrżał lekko. Spojrzał na dziewczynę i spytał bezwarwnym tonem:
-Skąd wiesz? Jak się domyśliłaś?
Prychnęła.
-To nie było takie trudne. W domu wujka Leona znalazłam zdjęcia. To imię nie jest ci obce, prawda?
Mycroft westchnął. Nie mógł już dłużej tego ukrywać. Wszystko się wydało.
-Hestio, masz rację. Odkryłaś prawdę. Teraz już wiesz, czemu nie chciałem, żebyś spotykała się z moim bratem, twoim bratem.
-Chciałeś to wszystko zatuszować? Chciałeś ukryć przede mną prawdę? Nie rozumiem-dlaczego?-spytała, siadając na kanapie.
-A zastanawiałaś się czasem, dlaczego musiałaś wyjechać i mieszkać u ciotki?
Zaprzeczyła. Nigdy o tym nie myślała, bo po prostu wydawało jej się to nieważne-ważny był fakt, że została odzielona od rodziny.
-Zabito jednego dzieciaka z sąsiedzctwa. Rodzice uznali, że lepiej będzie jeśli na jakiś czas znikniesz.
-Jakiś czas?! Chyba całe życie!-oburzyła się.
Spostrzegła opanowane spojrzenie Mycrofta i przez chwilę w pokoju zapanowała ogłuszająca cisza.

Hestia musiała ułożyć sobie to wszystko w głowie. Mycroft i Sherlock byli jej braćmi. Mycroft, którego nie znała praktycznie w ogóle i Sherlock, którego znała, ale napewno nie traktowała go jak brata...
-Wie? Sherlock?-spytała po kilku minutach natarczywego wpatrywania się w podłogę.
-Może się tylko domyślać-odparł jej brat- Ale gdyby coś podejrzewał nie zabierałby cię na randki, prawda?
-Po nim wszystkiego można się spodziewać-skwitowała Melanie.
Hestia spojrzała na nią błagalnym tonem.
Nie była w najlepszym humorze.
-Co zamierzasz zrobić?-spytał Mycroft, podpierając głowę ręką.
-Muszę porozmawiać z Sherlockiem-odparła z trudem, jakby wiedziała, że cieżko będzie mu to wytłumaczyć.
-A teraz szczerze, siostrzyczko, czujesz coś do niego?-zadał pytanie Holmes, siląc się na sztuczny uśmiech.

Dziewczyna głośno przełknęła ślinę. Mycroft zdecydowanie nie był osobą, z którą chciałaby dzielić się mieszanymi uczuciami co do prywatnego detektywa.
-Nie wiem-wydukała w końcu.
-Jak można nie wiedzieć!-krzyknęła Melanie-Tak lub nie!
-To nie jest takie proste...-stwierdziła Hestia, wstając.
-Miłość w ogóle nie jest prosta.
Lekko zadrżała na słowo miłość.
Nie zadawała sobie pytania czy czuje coś do Sherlocka. Lubiła spędzać czas w jego towarzystwie, ale tłumaczyła to sobie podobnym do jego poczuciem humoru.
-Nie daleko pada jabłko od jabłoni-usłyszała głos Mycrofta i wyrwała się z zamyślenia.
Posłała mu pytające spojrzenie.
-Nie zauważyłaś, że gdy Sherlock nad czymś myśli, też podchodzi do okna?
Zrozumiała gdzie stoi, ale nie wykonała żadnego ruchu.
Podobieństwo do detektywa wcale jej nie przeszkadzało.

I AM SHERLOCKED✔Hestia HolmesWhere stories live. Discover now