Cole właściwie nie wiedział czego się spodziewał.
Chociaż patrząc na plakat, który w teorii miał zachęcać do dołączenia do klubu artystycznego (a w praktyce skutecznie odstraszał potencjalnych członków zanim ci w ogóle przekroczyli próg pracowni plastycznej), można by powiedzieć, że w zasadzie wszystkiego.
Plakat, poza bardzo infantylnym napisem: „Wpadnij do klubu artystycznego-będzie fajnie!!!!" (napisanym comic sansem, z każdą literką w innym kolorze - należy dodać) przyozdobiony był również kilkoma emotikonkami i losowymi zdjęciami ze Google Grafiki (które nadal miały na sobie znaki wodne), a gdy zobaczył go pierwszy raz, głośno się zaśmiał.
Chwilę później, kiedy dowiedział się, że to jednak nie żart i tak będzie wyglądało jego życie przez najbliższe pół roku, nie było już mu tak do śmiechu.
Następne dziesięć minut spędził na błaganiu dyrektora o przypisanie go do jakiegokolwiek innego klubu („Do cholery, niech to będzie chociaż klub jodłowania!"), na co uzyskał odpowiedź, że nigdzie indziej nie ma miejsc.
W każdym innym wypadku po prostu rzuciłby to w pizdu i zająłby się ważniejszymi sprawami (takimi jak rzucanie jajkami w szyby sąsiada - jak przystało na każdego zbuntowanego nastolatka), ale obecnie nie mógł sobie na to pozwolić.
To znaczy: mógł. Ale nienadrobienie opuszczonych godzin w formie spotkać kółka zainteresowań mogło skutkować wydaleniem go ze szkoły, na co obecnie średnio mógł sobie pozwolić.
Chcąc nie chcąc (bardzo nie chcąc), stał pod drzwiami pracowni plastycznej w poniedziałek po lekcjach, z gitarą zawieszoną przez ramię i głową pełną niepewności i niechęci do życia.
Wziął głęboki wdech, przypomniał sobie jeszcze raz dlaczego to robi i zacisnął dłoń na klamce, szarpiąc ją w dół.
Powitany został przez głośny huk i kilka przekleństw.
Wystarczyła sekunda, by Cole rozpoznał z czyich ust wypływał ten potok wulgaryzmów. Kai Smith z pewnością był znaną osobistością - kapitan drużyny piłkarskiej, zapraszany na każdą możliwą imprezę - i gdyby nie opaska prezydenta klubu na jego ramieniu, pomyślałby, że wylądował tu z tego samego powodu, co on.
Obecnie szatyn podskakiwał na jednaj nodze, drugą obejmując dłońmi, wykrzywiając twarz w bólu.
-Nya, do cholery, co ty tam nosisz? Kule do kręgli?!
Nya Smith, młodsza siostra Kai'a, znana przede wszystkim z bycia siostrą Kai'a, kucała na ziemi i szukała czegoś w sporej torbie, która prawdopodobnie przez przypadek (lub wcale nie przypadek) wylądowała na stopie szatyna.
W pokoju były również dwie osoby, które Cole widział pierwszy raz w życiu. Rudy chłopak stojący przy sztaludze w kącie pomieszczenia, bardziej zainteresowany uważnym przypatrywaniem się białemu płótnu, niż zwracaniem uwagi na rozgrywającą się za jego plecami scenę.
BINABASA MO ANG
Ninjago// One shots
FanfictionOkładka by @VickyMasterOfCacao Wolno pisane, nie polecam hihi. A tak serio to wbijać tylnymi drzwami bo przednie zastawia brak weny i leń.