Obraz

685 39 18
                                    

Nya westchnęła ciężko, odkładając kolejny karton na ziemię.

Od początku wiedziała, że nie powinna była zgadzać się pomagać w porządkach. Obolałe kości trzeszczały, a zakwasy dawały o sobie znaki, z każdym podniesionym ciężarem. Syknęła, przykładając opuchnięte knykcie do ust, by chociaż tak załagodzić ból.

–Mogłam wczoraj nie trenować do późna– podsumowała.

Od kiedy została ninja, chęć wykazania się narastała w niej z każdą chwilą, co przekładało się na coraz częstsze wytężanie swojego organizmu do granic możliwości, podczas kilkunastogodzinnych treningów. Mimo usilnych prób Skylor, nie dała się przekonać, by trochę sobie odpuścić. 

To przekraczanie bariery możliwości oraz zdrowego rozsądku, pozwalało jej zapominać o realnym świecie. Oczyścić umysł z myśli, których z każdą chwila przybywało coraz więcej. A wszystkie one kręciły się wokół jednej daty.

Zbliżała się rocznica śmierci rodziców.

–Ano. Było wziąć przykład z Cole'a, który wczoraj cały wieczór chlał piwo na kanapie.

Jay zachichotał, na widok oburzonej miny swojego partnera. 

–Piłem piwo, bo nie mogę się odwodnić. Zalecenie lekarza– mruknął, opuszczając pomieszczenie, w ślad za swoim narzeczonym.

Nya przestała ich już zauważać. Coś innego przykuło jej uwagę. Coś znajdowało się na ścianie. 

Zrobiła parę kroków w przód, by móc się lepiej przyjrzeć. Był to obraz. Bardzo stary, należy dodać. Farba łuszczyła się w niektórych miejscach. 

Zmarszczyła brwi. 

Wiedziała, że to niemożliwe. Lub bardzo mało prawdopodobne. Ale jednak. 

Czyjaś ręka spoczęła na jej ramieniu. Odwróciła się.

Kai również wpatrywał się w ścianę, z kompletnie obojętnym wyrazem twarzy.

Trwali tak przez dłuższą chwilę.

Przygryzła wargę. Z jednej strony, bardzo chciała się odezwać, by przerwać niezręczną ciszę. Z drugiej strony, w twarzy jej brata było coś, co kazało jej myśleć, że potrzebuje on teraz chwili spokoju.

Stali tak więc, wpatrując się w obraz. 

Wyciągnęła dłoń, by dotknąć płótna. Stara farba była nieprzyjemna w dotyku. Była niczym kubeł zimnej wody, który nie pozwalał jej pozostać w wyimaginowanym świecie. To co widziała na obrazie, od dawna nie było prawdą. I nie mogła tego zmienić, nieważne jak bardzo się starała.

–Nasi rodzice– odezwał się w końcu.

Przełknęła ślinę, opuszkami palców przejeżdżając po twarzy matki.

–Tak.

 Kai spojrzał na nią. Ona na niego. Przez chwilę po prostu wpatrywali się nawzajem w swoje oczy. Śledząc uważnie rysy twarzy, każdy, najmniejszy ruch.

–Jesteś bardzo podoba do mamy, wiesz?

Delikatnie się uśmiechnęła. Wiedziała.

–Kiedy byliśmy mali, często mi to mówiłeś.

Odwróciła głowę, znów spoglądając na malowidło.

–Tęsknisz za nimi?– zapytała

Nic nie powiedział. Jednak ona znała go aż za dobrze. Wiedziała, jaka jest odpowiedz. Tęsknił.

Wyciągnęła ręce, w niemym geście. Zrozumiał.

Już po chwili trwali w uścisku. Nie takim jak zwykle. Ten był inny. Miał w sobie więcej emocji. Więcej delikatności, troski, oraz zwyczajnej miłości.

Schowała twarz w jego szyi. 

Kai pogładził ją po włosach. Nie robił tego od bardzo dawna. Dopiero teraz zrozumiała, jak bardzo jej tego brakowało. Tej zwykłej bliskości, która znaczyła tak niewiele, a jednak tak dużo.

Odsunęli się od siebie.

–Rodzice byliby z ciebie dumni– powiedział.

Uśmiechnęła się szeroko.

–Hej!– krzyknął ktoś z drugiego pokoju– Co wy się tak grzebcie? Czekamy na was od dziesięciu minut.

Popatrzyli po sobie.

–Kto pierwszy do wyjścia?– zapytała ze śmiechem

Zaraz potem, oboje biegli przez pustą salę, szturchając się i śmiejąc, jak jeszcze nigdy dotąd. 





Postanowiłam trochę odpocząć od shotów o parach. Teraz też miłość, ale trochę inna.
Ostatnio oglądałam początek 7 sezonu i tam była właśnie taka scena z obrazem ich rodziców. Postanowiłam ją trochę przerobić i opisać.

Hłop ju lajk it.

 Zachęcam do wyrażania swoich opini w komentarzach.

Ninjago// One shotsWhere stories live. Discover now